Rozdział 2

1.6K 74 16
                                    

— Olympia, przemyślałaś to o czym ci mówiłam? — Spytała kobieta, przegryzłam wnętrze policzka i ściągnęłam łyżwy z nóg. Akurat byłam po treningu i zbierałam się do domu. Spojrzałam na nią z niepewnością i w końcu się odezwałam.

— Przemyślałam. — Potwierdziłam, chowając to co miałam w rękach do plecaka. Zapięłam go i zarzuciłam na swoje plecy, wstając z ławki. — Barcelona to dobre miejsce.

— Ale?..

— Nie ma żadanego ale, zgadzam się. — Odparłam, a kobieta przytuliła mnie do siebie. No szczerze tego się nie spodziewałam, pani Sofia raczej nie była taką osobą, któraze szczęścia reagowala w ten sposób.

— To świetnie, porozmawiam z drugim trenerem i wyśle ci w razie czego sms-a.

Kiwnełam głową i opuściłam budynek. Odetchnęłam czując świeże powietrze. Musiałam zadzwonić do Pedriego. Postanowiłam jednak, że zrobię to dopiero w domu, ponieważ zaczęło padać i pogoda nie była najprzyjemniejsza na pogaduszki aktualnie. Dosyć szybko dotarłam do siebie i przywitałam z rodzicami siedzącymi w salonie. O wszystkim wiedzieli, musialam tylko porozmawiac z bratem i dowiedzieć się czy przygarnięcie mnie to na prawdę nie będzie problem.

Pobiegłam po schodach na górę i weszłam do swojego pokoju, rzuciłam się na łóżko, wyciągając telefon z kieszeni. Wybralam numer brata, przełaczając urządzenie na tryb głośno mówiący.

— Co tam? — Usłyszałam na start i parsknełam cichym śmiechem.

— Mi też miło cię słyszeć. — Usmiechnęlam sie pod nosem i zaczęlam mówić dalej. — Podjełam decyzję i chciałabym trenować w Barcelonie, tylko.. Przygarnąłbyś siostrę?

— Jeszcze pytasz? Oczywiście, że tak. — Zaśmiał się i kontynułowal. — Rozmawiałaś o tym z rodzicami?

— Tak, zgodzili się, tylko chcieli znać twoje zdanie.

— Mam wolny gościnny pokój, jak tylko się wprowadzisz, może być twój. — Odparł.

— Jestes najlepszym bratem na świecie.

— Weź bo się rozpłaczę. — Zaśmiał się. — Lepiej zacznij się pakować.

— Przydałoby się.. Poczekaj, dostałam wiadomość, to pewnie od Sofii. — Powiedziałam i weszłam w smsy. Moje serce zabiło mocniej widząc treść. — Klub chętnie mnie przyjmie i to już pojutrze! — Pisnełam.

— Mówiłem, żebyś się zgodziła!

— To chyba dobry pomysł..

Porozmawialiśmy jeszcze jakis czas, a potem oświadczylam rodzicom, że Pedri jest chętny, aby wziąć mnie do siebie. Jeszcze tego samego wieczoru rozpoczęłam pakowanie się do Barcelony. Powiadomiłam João, który cieszył się jak małe dziecko. Spędzałam z nim dużo czasu, ale dalej bawiło mnie kiedy tak bardzo się czymś ekscytował.

Złozyłam kolejna, a zarazem ostatnią koszulkę do walizki i ledwo ją dopiełam. Odetchnęlam zmęczona i usłyszalam wołanie mamy z dołu. Wstalam z kolan, wyszlam z pokoju i powolnym krokiem ruszyłam po schodach.

— Tata cię jutro zawiezie do Barcelony. — Powiedziała mama. — Tak strasznię się cieszymy, że rozwijasz się w tym co kochasz Oly.. — Kobieta przytuliła mnie do siebie, a ja zaśmialam się cicho.

— To wszystko przez tatę i przez to że jak mialam sześć lat to zabrał mnie na łyżwy.

To właśnie ojciec zaszczepił we mnie miłość do łyżwiarstwa. Na początku chcieli zrobić ze mnie piłkarkę, tak jak z mojego brata, ale nie bardzo wykazywałam tym zainteresowanie. W między czasie była jeszcze jazda konna, ale bałam się tych stworzeń, po tym jak jedno z nich zrzuciło mnie podczas jazdy. Potem był też taniec towarzyski, ale za szybko mi się znudzil. No i oczywiście koszykówka, do której byłam za niska. Ostatecznie, złapanie za łyżwy, pokazało mi, że to to co chcę robić w życiu.

— Jesteśmy z ciebie bardzo dumni. — Ucałowała mnie w czoło. — A teraz chodź zjemy kolację.. Pewnie jesteś zmęczona, a jutro musisz wcześnie wstać.

Miała rację, tak więc zjedliśmy wspólnie przygotowany posiłek. Potem wróciłam do pokoju i spojrzałam na stojącą w kącie walizkę. Dalej nie mogłam uwierzyć, w to że rano opuszczę Madryt. Jedyne co tak szczerze i mocno mbie cieszyło, to fakt, że będę znowu nierozłączna z moim bratem. Kiedy Pedri wyjechał, jego funkcję zastępywał mi João, ale to nie było to samo. Oczywiście radził sobie świetnie, był barfzo kochany i pomocny, ale ja wciąż tęskniłam za moim prawdziwym bratem.

Następnego dnia, nawet nie tknęłam śniadania z tej ekscytacji, wypiłam tylko kawę i razem z ojcem ruszyliśmy do auta, pożegnałam mamę i odjechaliśmy. Droga była trochę długa. Choć dla mnie każda jazda autem, cholernie się dłużyła i miałam wrażenie, że trwa w nieskończoność. Dopiero późnym popołudniem dotarliśmy do miasta. Tata zaparkowal na podjeździe domu Pedriego, a podem stanęliśmy pod drzwiami. Kiedy tylko nam otworzył, natychmiast go przytuliłam.

— Chyba ktoś się stęsknil. — Zaśmiał się chłopak. — Teraz będziesz mogła się nacieszyć.

Zaśmiałam się na jego słowa i weszliśmy do środka. Mój brat nalegał, aby tata został na noc, ale ten stwierdził, że w nocy będzie mniej korków więc sobie poradzi. Kiedy tylko się z nami pożegnał, ruszyliśmy do kuchni.

— Jestem tak zmęczona tą jazdą! — Jęknęłam. Chłopak podszedł i wstawił wodę na herbatę. Ja zajęlam miejsce przy wysepce kuchennej.

— Nie wątpię. — Odparł. — Od dziecka nie cierpisz aut. — Parsknął podsuwając mi miskę z ciastkami.

— I od dziecka kocham ciastka z czekoladą. — Potarlam dłonie i złapałam za jedno, spotkałam się z kolejnym śmiechem chłopaka.

— Trening mam dopiero jutro po południu.

— Ja muszę iść jeszcze spotkać się z nowym trenerem.

— Młody jest?

— Skąd mam wiedzieć, huh? Spotykam się z tym facetem po raz pierwszy. — Powiedziałam, a potem zrozumiałam co ma na myśli. — Pedri. — Skarciłam go.

— No co? Nigdy nie mialaś chłopaka, zaczynam się zastanawiać, czy nie wolisz kobiet.

— A nawet jeśli? — Parsknęłam łapiąc kolejne ciastko.

— Nie no to nie mialbym nic przeciw..

— Pedri. Ja po prostu nie mam szczęścia do facetów, ale kiedyś na pewno się jakiś znajdzie.

Potem chłopak pokazał mi gdzie mam spać, a ja po szybkim przysznicu niemal natychmiast padłam jak zabita. Mialam cholernie ciężkie sny po tym jak kładłam się spać po wyczerpujacym dniu, dlatego nic dziwnego, że przespałam dwa budziki.

Skoro już nie musialam się śpieszyć, przebrałam sie w coś normalnego i zeszłam na dół, z zamiarem zrobienia sobie kawy. Stałam w progu kuchni patrząc na nieznajomego mi chłopaka, nie był zadowolony, że tu jestem, a przynajmniej wywnioskowałam to zmimiki jego twarzy. Zmarszczyłam brwi, uznałam że to znajomy mojego brata. Brunet zmierzył mnie zimnym wzrokiem i zanim coś powiedziałam, wyprzedził mnie, zwalajac z nóg swoją wypowiedzią.

— Nie wiedziałem, że mój przyjaciel sprowadza do domu idiotki. Ciekawe co powie na to jego dziewczyna, huh? Nie uczyli cie, że zajętych sie nie dotyka?

Powiem wam, że na pierwszy rzut oka wydawał się bardziej inteligentny. Stałam tak wiec nie wiedząc
nawet jak mu to powiedzieć. Ten kretyn na prawdę wziął mnie za kochankę mojego brata? Trzeba być niewidomym żeby nie zauważyć między nami podobieństwa.

— O Oly! — Usłyszałam Pedriego, który właśnie zszedł po schodach. — Widzę, że już się poznaliście.

— Niestety. — Syknęłam.

— Pablo, to moja siostra Olympia, Oly to mój przyjaciel Pablo.

Brunet stojacy naprzeciwko mnie jak gdyby nic, wystawił dłoń w moją stroję. Wsunęłam swoje ręce do kieszeni.

— Pójdę już, mam trochę spraw do zalatwienia. — Wyminełam przyjaciela mojego brata i ruszylam do wyjścia. Już czułam, że się nie polubimy.

Forever with youOnde histórias criam vida. Descubra agora