Rozdział 14

1.2K 73 3
                                    

Weszłam na stadion i zajęłam miejsce. Liczyłam, że wygramy bo uwielbiałam patrzeć na to, jak chłopcy się cieszą. W końcu rozbrzmial gwizdek, a ja oglądałam grę innych.

Ostatecznie przedsięwzięcie skończyło się pozytywnym dla nas wynikiem, co oznaczało kolejną szybką wygraną na nasze konto.

Po wygranym meczu weszłam na boisko, a zanim podeszłam do brata, drogę zagrodził mi Gavira. Wyglądał na lekko zdezorientowanego moją obecnością.

— Nie rozumiem po co to zrobiłaś, nie kazałem ci przecież.

Nie zrozumiałam co ma na myśli, jednak wskazał on po chwili na moją koszulkę z jego nazwiskiem. Otworzyłam buzię żeby coś powiedzieć, ale mi przerwał.

— Nie rób tak więcej, wtedy to było jednorazowo, nie chcę żeby ludzie pomyśleli, że coś między nami jest, albo że cię lubię.

Poczulam dziwne ukłucie w klatce piersiowej i tak jakby mój żołądek nagle ścisnął się z nerwów. Wpatrywałam się bez większego zainteresowania w jego osobę. Analizowałam dziwne zachowanie mojego organizmu na jego wcześniejsze słowa. Jakby zabolało mnie to co powiedział, ale przecież nie miało prawa bo ja nie cierpiałam go tak samo jak on mnie. Wyminęłam go bez słowa i podeszłam do brata licząc na to, że dziwne uczucie zniknie jak najszybciej.

Miałam nadzieję, że nie będą długo świętować wygranej, ponieważ chciałam jak najszybciej znaleźć się w hotelu aby odpocząć. Czas okropnie mi się dłużył, ale ostatecznie mogłam wziąć długą gorącą kąpiel. Potem wytarłam się ręcznikiem, przebrałam w piżamę i poczułam nagły przypływ emocji. Czy chciałam aby mnie polubił? A może tylko mi się wydawało.

Nie zauważyłam kiedy łzy zaczęły cieknąć po moich policzkach. Chodziłam nerwowo po łazience, a nagle poczulam ból w klatce, w miejscu w którym miałam złamane żebra. Spanikowałam trochę, bojąc się, że znowu coś jest nie tak. Złapałam głębszy oddech upadając na kolana. Jęknęłam cicho, a wtedy usłyszalam pukanie do drzwi.

— Olympia? Wszystko dobrze? — Kiedy nie odpowiedzialam na jego pytanie, otworzył drzei jak gdyby nic i przeraził się widząc mnie na ziemi. Kucnął przy mnie i ostrożnie przytulił do siebie. Wtuliłam się w niego i zacisnęlam dłoń na jego bluzie. — Boli cię coś?

— Żebra.. — Wydusiłam, a on delikatnie położył dłoń na moim bolącym miejscu, delikatnie je rozmasowując. Pablo pomógł mi wstać, wyprowadził z łazienki i ułożył na łóżku, okrywają pościelą.

— Lepiej trochę? — Spytał, otwierają okno i siadając przy mnie ponownie.

— Tak, dziękuję. — Powiedziałam.

— Uderzyłaś się?

— Nie.. Trochę zdenerwowałam, to nic takiego, ale proszę nie mów Pedriemu, nie pozwoli wrócić mi na lodowisko w takim stanie.

— To chyba dobrze. — Odparł. — Jeśli cię boli to nie powinnaś jeszcze wracać.

— Nie boli.. Tylio teraz tak się stało. — Mruknełam odwracając się do niego plecami. Nic nie powiedział tylko wstał i przeniósł się na swoje łóżko. Ja starałam się zasnąć jednak długo mi to nie wychodziło. W pokoju było ciemno i cicho. Kiedy oczy zaczynąły mi się kleić usłyszałam jego głos.

— Śpisz?

— Nie, a co? — Szepnęłam wpatrujac się w biały sufit. Zetknęłam się z jego westchnięciem i kolejnymi słowami.

— Jakie jest twoje największe marzenie? Nie licząc łyżwiarstwa.

Chwilę zastanawiałam się nad jego pytaniem, dlaczego mi je zadał? Chciał rozluźnić atmosferę? Czy może już wcześniej go to nurtowało?

— Mam ich wiele.

— Opowiedz o wszystkich.

— Chciałabym spędzić święta w miejscu w którym tonami sypie śnieg. — Powiedziałam, a ten się zaśmiał po cichu.

— Dlaczego?

— Nie wiem, jak byłam mała oglądałam wiele takich filmów i daje to klimat.. — Mruknęłam. — Chciałabym też przez jakiś czas pomieszkać na wsi. — Dopowiedziałam i przewróciłam się na prawy bok, aby móc na niego spojrzeć.

— Na wsi?

— No wiesz, puste pola, cisza i spokój.. — Zaczęłam. — A ty? Masz jakieś marzenia?

— Nie są istotne.

— Nie no, powiedz, ja mówiłam. — Powiedziałam i przyglądałam mu się dokładnie mimo że w pokoju było ciemno, bo nawet księżyc ledwo go oświetlał.

— No nie wiem, na przykład chciałbym grać w Barcelonie już do końca życia.

— To bardzo istotne marzenie. — Szepnęłam, a między nami zapadła cisza. Tego wieczoru nie odezwaliśmy się już do siebie nawet słowem. Rano było podobnie, żadne z nas nie zamierzało tego przerwać, więc nawet przy pożegnaniu milczeliśmy. Było to dziwne bo zawsze musieliśmy wbijać sobie szpileczki na każdym kroku. Teraz było zupełnie inaczej.

— Co masz taką minę? — Usłyszałam głos mojego brata, który wszedł do kuchni kiedy jadłam obiad.

— Nie wyspałam się.

— Za chwilę wychodzę, a jak wrócę wieczorem, może obejrzymy wspólnie jakąś bajkę?

— Bajkę? — Podniosłam na niego wzrok.

— Zawsze je uwielbiałaś. — Na jego słowa uśmiechnęłam się delikatnie i kiwnęłam głową. Pedri wyszedł z domu, a ja złapałam za telefon widząc na nim wiadomości od Grace.

Grace

Laura została dziś rano wyrzucona z klubu.
Marcus zrobił to przy wszystkich, a ona z płaczem wybiegła z lodowiska.
Żałuj że tego nie widziałaś.

Czy to nie przypadkiem twoja najlepsza przyjaciółka?

Grace

Już nie.
Zrozumiałabym wszystko, ale to co zrobiła tobie..
Ciągle jest mi z tego powodu bardzo przykro.
Może chciałabyś za godzinkę wyskoczyć na przykład do galerii?
Wypijemy jakąś kawę, porozmawiamy.

Zgoda.

Po tym dokończyłam obiad i zmyłam po sobie naczynia. Przebrałam się w coś normalnego i po jakimś czasie wyszłam z domu kierując się do wcześniej wspomnianej przez Grace, galerii. Weszłam do środka i zobaczyłam ją przy stoliku jednej z kawiarnii. Usiadłam na przeciwko, a ciemnowłosa uśmiechnęła się delikatnie.

— Cieszę się, że zgodziłaś się przyjść.

— I tak nie miałam nic ciekawszego do roboty. — Powiedziałam z lekkim uśmiechem, a potem obie zamówiłyśmy sobie kawę. Grace była bardzo miłą ale zarazem szczerą osobą, co w wielu przypadkach ludzi których poznałam, nigdy nie szło ze sobą w parze, tu jednak było inaczej.

— A ty i Gavira.. Jesteście razem?

— Nie, nie przepadamy za sobą. — Powiedziałam mieszając łyżeczką, gorący napój.

— Jak to? Widziałam cię wiele razy w jego koszulce reprezentacyjnej.. No i był na twoich mistrzostwach, a wtedy bronił cię przed Laurą.. I nic między wami nie ma?

— Nie.

Forever with youWhere stories live. Discover now