Mediolan

715 56 104
                                    

Po dwunastu długich godzinach, cała ósemka dotarła do Mediolanu. Wyszli z lotniska, większość i tak niewyspana. Jeongin zasnął na ramieniu Chana zaraz po wylocie, budząc się co jakiś czas. Felix i Hyunjin większość drogi przegadali, podobnie jak Minho i Jisung, a Seungmin i Changbin spali po dwie godziny.

— Dlaczego nie wynajmiemy taksówki?— Han jęknął cierpiętniczo, ciągnąc za sobą trzy walizki.— Bolą mnie nogi!

— Ja i Minho sprowadziliśmy tutaj swoje auta, tylko nie wiem, gdzie jest parking — Chan szukał odpowiedniej lokalizacji w telefonie.

Po kolejnych piętnastu minutach, udało się odnaleźć odpowiednią drogę. Minho i Chan mieli dwa, czarne jeepy, co ułatwiało sprawę z bagażami.

— Dobra, kto z kim jedzie?— Bang założył na nos okulary przeciwsłoneczne.— Ja biorę Jeongina, to na pewno.

— Spoko, ja i Seungmin z tobą — oznajmił Changbin, od razu ruszając w stronę znajomego już samochodu.

— No to jazda — Minho machnął ręką na swój wóz, biorąc swoje walizki.— Han, do nogi.

Z małymi problemami, ale w końcu udało im się wszystko zapakować. Minho usiadł za kierownicą, obok niego Jisung, a z tyłu rozłożyli się Felix i Hyunjin. Chan również prowadził, rozmawiając z siedzącym obok Changbina. Jeongin i Seungmin siedzieli cicho z tyłu.

— Dzisiaj już nie będziemy zwiedzać — powiedział w połowie drogi Bang, wchodząc w zakręt. Rozejrzał się, czytając znaki na drodze.— Jedziemy prosto do hotelu, żeby odespać.

— Będę musiał pójść do sklepu z biżuterią — oznajmił Seungmin, ze zmęczenia kiwając się na boki.

— Z biżuterią? Przecież ty nie nosisz — Seo popatrzył na młodszego w lusterku.

— Moja siostra ma za tydzień urodziny, chciałem jej coś kupić — odparł, opierając głowę o zagłówek. W dłoniach nadal trzymał koc Changbina.

— A, to spoko — mruknął w odpowiedzi Changbin, patrząc na przednią szybę.

Minęło kilka minut w ciszy, po których Bang odwrócił się na moment do tyłu i uśmiechnął się, gdy zauważył, że Jeongin i Seungmin zasnęli oparci o siebie.

— Ej — tknął łokciem ramię Seo.— Będziesz miał tu sporo czasu, żeby pobyć z Kimem.

— Pracuję z nim, mam go na co dzień — prychnął cicho młodszy, opierając się o szybę samochodu.

— Miałem raczej na myśli, że się z nim umówisz — Bang spojrzał ukradkiem na Seo. Changbin zmarszczył brwi.

— Serio, Hyung? Ty też?— popatrzył na Chana zrezygnowany. Westchnął;— Czy ja się wtrącam w twoje życie miłosne?— mruknął, kręcąc głową.— Kierunkowskazy włącz.

— Jestem twoim przyjacielem, będę się wtrącał, czy tego chcesz, czy nie — powiedział stanowczo Chan, patrząc na auto przed nim jak na idiotę.— A ten, kurwa, co? Zasad ruchu drogowego zapomniał?

— Jakbyś chciał widzieć, to próbowałem go zaprosić, ale żeś zadzwonił — odgryzł się Changbin, mrużąc oczy. Założył ręce na piersi.— Kurna, Hyung, ty jedź wolniej.

— Nie ucz ojca dzieci robić — prychnął pewny siebie Bang.— Będziesz jeszcze próbował z tą randką?— zapytał krótko, zdejmując swoje okulary z nosa.— Wypierdalaj mi z drogi, przychlaście!

— Może — odrzekł, przecierając oczy ręką i ziewnął przeciągle.— Nie wiem, czy on nadaje się do związku z kimś takim, jak ja.

Słysząc to, Chan roześmiał się głośno. Popatrzył na młodszego z politowaniem i pokręcił głową, skręcając w stronę zabudowań. Znał się z Changbinem od dziesięciu lat, a on nadal go zaskakiwał. Uwielbiał go, był dla niego jak młodszy brat, ale czasami przydałby mu się porządny wpierdol.

My Policeman - stray kidsWhere stories live. Discover now