Rozdział 1

181 16 5
                                    

Nowy rok szkolny od zawsze oznaczał dla mnie świeży start. Czułam się tak, jakbym dostała od losu czystą kartkę i tylko ode mnie zależało, jak ją zapiszę. Czy zrobię jakieś błędy, czy może pozostawię ją idealną. Tylko ode mnie zależało, jak potoczy się moje życie. Nikt inny nie miał na nie wpływu, a za wszystkie niepowodzenia odpowiadałam ja sama. To właśnie z takim podejściem budziłam się każdego dnia i pomału szłam przez życie. Wszelkie sukcesy i osiągnięcia zawdzięczałam jedynie sobie, a ewentualne porażki cierpliwie znosiłam. Kierowałam się zasadą, że wszystko w naszym życiu dzieje się po coś i ze wszystkiego trzeba wyciągać lekcje.

A więc dlaczego w tym roku wszystko było inaczej? Oprócz kartki i długopisu dostałam również zapalniczkę i zadziwiające było to, z jaką lekkością jej użyłam.
Porzuciłam wszelkie wartości, w które do tej pory, tak uparcie, wierzyłam i postawiłam wszystko na jedną kartę. Każdy mój kolejny krok kończył się klęską, z której nie chciałam się niczego uczyć. Moim światem zawładnął mrok i po raz pierwszy w życiu swój los musiałam powierzyć drugiej osobie. Tobie.

- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - Z zamyślenia wyrwał mnie poddenerwowany głos przyjaciółki. Uniosłam głowę i natrafiłam prosto na parę zielonych tęczówek wpatrujących się we mnie z mocą przez ekran laptopa.

- Oczywiście, że tak - odparłam próbując brzmieć jak najbardziej przekonująco.

- Ach tak? - Dziewczyna uniosła brwi i spojrzała na mnie podejrzliwie. - W takim razie o czym przed chwilą mówiłam?

- Dobra masz mnie - wyrzuciłam zrezygnowana i machnęłam rękami. Nawet nie zarejestrowałam momentu, w którym trzymany, przez cały czas, długopis wypadł mi z ręki. Kennedy oczywiście od razu to wyłapała, a wyraz jej twarzy w sekundę zmienił się z zdenerwowanego na podekscytowany. - Znowu coś pisałaś - bardziej stwierdziła, niż zapytała.

- I tak nic ci nie przeczytam - odpowiedziałam niemal od razu i wstałam z krzesła, po czym rozejrzałam się po pokoju w celu zlokalizowania miejsca, w którym upadł mój długopis.

- Och no daj spokój. Chociaż raz mogłabyś podzielić się ze mną tym, co tam tak skrobiesz - dziewczyna dalej próbowała mnie przekonać, jednak ja już dawno jej nie słuchałam. Zawsze tak było, gdy tematy schodziły na moje pisanie. Nie lubiłam się tym z nikim dzielić, bo od zawsze było to dla mnie zbyt osobiste. Jedyną osobą, która kiedykolwiek miała okazję przeczytać cokolwiek mojego, była pani Sullivan, nauczycielka literatury. To również ona pchnęła mnie do tego, żebym w ogóle spróbowała. Nie znałam drugiej osoby, która tak bardzo by we mnie wierzyła i dodawała mi tyle motywacji. - Wiem, że jesteś w tym dobra. Wielokrotnie słyszałam, jak pani Eloise cię chwaliła. Powinnaś w końcu się przełamać i pokazać światu swój talent. - Prychnęłam pod nosem i schyliłam się po długopis, po czym z powrotem ruszyłam w stronę biurka, na którym leżał laptop z moją nie przestającą gadać przyjaciółką. - Możesz na przykład zacząć od pokazania swoich prac mi.

- Dziękuję za tę niesamowitą radę, ale wiesz co? - przez moment udawałam, że się zastanawiam. - Chyba z niej nie skorzystam. Do zobaczenia za godzinę w szkole, Porter - dodałam i szybko się rozłączyłam, nie dając przyjaciółce już nic więcej powiedzieć.

Resztę poranka spędziłam na przygotowaniach. Zrobiłam swój klasyczny makijaż, który składał się jedynie z korektora, aby ukryć niechciane cienie pod oczami, lekkiego konturowania i na koniec maskary, żeby trochę podkreślić oko. Po wszystkim przeszłam do tej gorszej części, czyli wybierania jakiejś stylizacji. Z tym zawsze schodziło mi się najdłużej. Tego dnia postawiłam na białą koszulę, którą zapięłam na ostatni guzik, do tego czarna obcisła spódniczka i ciemne rajstopy. Pogoda w Edynburgu nas nie rozpieszczała, dlatego zdecydowałam się narzucić na ramiona czarny sweter. Jeszcze przed wyjściem z pokoju spojrzałam na siebie w lustrze i w ostatniej chwili wpięłam kokardę we włosy, bo nie miałam pomysłu, co więcej z nimi zrobić.

Melodia Niewypowiedzianych SłówWhere stories live. Discover now