Rozdział 4

7.7K 379 858
                                    

Patrzyłam jak wryta na blondwłosą dziewczynkę, której czarne duże oczy były wlepione w Brandona. Następnie przeniosłam wzrok na dziewczynę stojącą obok niego. Ona też była blondynką.

To z nią miał dziecko?

W uszach zaczęło mi piszczeć, a serce biło tak szybko, jak nigdy. Brandon miał dziecko. Co więcej, dziewczynka wyglądała, jakby miała już z roczek. Tak szybko się po mnie pocieszył? Podczas, gdy ja miałam załamanie psychiczne i próbę samobójczą, on znalazł sobie dziewczynę i zrobił jej dziecko?

Nie mogłam oderwać od nich spojrzenia. Wyglądali na takich szczęśliwych. I to tak bardzo bolało. Bo Brandon zniszczył mnie i zostawił w najgorszym momencie życia, aby potem bez żadnych wyrzutów sumienia, ruszyć dalej i założyć sobie szczęśliwą rodzinę.

Gdy ja nie miałam sił wstawać z łóżka i nie chciałam już żyć, on przeżywał prawdopodobnie swoje najlepsze chwile jako ojciec...

Brandon był ojcem. To wydawało się tak nierealne...

— Madison!

Dopiero krzyk Naomi, wyrwał mnie z moich myśli. Pospiesznie odwróciłam wzrok od Brandona, gdy zobaczyłam, że we dwójkę zaczynają się odwracać w moją stronę.

Po chwili poczułam jak Naomi mocno mnie przytula, a ja nawet nie potrafiłam się w tej chwili cieszyć na jej widok. Nieobecna odwzajemniłam uścisk, a w mojej głowie nieustannie odbijał się obraz Brandona z dzieckiem, który cholernie mną wstrząsnął.

Pomrugałam powiekami, gdy Naomi odsunęła się ode mnie, a następnie spojrzała na moją twarz. Z jej twarzy zniknął szeroki uśmiech, a ona prawdopodobnie po mojej minie, domyśliła się co właśnie zobaczyłam.

— Zaraz przywitacie się z Madison, dobrze? Tylko najpierw pokaże jej nasz dom. — odezwała się nerwowo Naomi, patrząc na wszystkich.

Nie miałam nawet odwagi na nich spojrzeć, bo doskonale czułam na sobie spojrzenie tych czarnych tęczówek. Wiedziałam, że każdy w tej chwili na mnie patrzył. Ale to wzrok tej jednej osoby czułam na sobie najbardziej.

Naomi szybko pociągnęła mnie za rękę do środka, za co byłam jej naprawdę wdzięczna. Cholernie przytłaczało mnie stanie tam, gdy wszyscy na mnie patrzyli. Nie chciałam, żeby zobaczyli jak wpłynął na mnie widok Brandona z dzieckiem.

— Chcesz się czegoś napić? Jesteś blada. — powiedziała brunetka, a ja widziałam po niej, że jest poddenerwowana.

— Może być woda. — odchrząknęłam.

Naomi pokiwała głową, uśmiechając się do mnie nerwowo, co trochę mnie dezorientowało. Dlaczego się denerwowała? Może miała wyrzuty sumienia, że nie powiedziała mi o tym, że Brandon ma dziecko?

Chociaż dlaczego miałaby je mieć? Nic mnie już nie łączyło z Brandonem. Był dla mnie nikim i nie interesowało mnie co się dzieje w jego życiu.

A to, że teraz założył sobie rodzinę bolało mnie tylko z tego powodu, że mnie zostawił w najgorszy możliwy sposób i to wtedy, gdy najbardziej go potrzebowałam. On ruszył dalej, a mnie wciąż męczyły wydarzenia sprzed dwóch lat, nie dając mi zrobić tego samego.

Nie kochałam już Brandona. To było oczywiste. Pogodziłam się z tym, że dla niego byłam nikim więcej jak tylko zabawką. W końcu od tamtego czasu minęło dużo czasu. Ale i tak nadal bolał mnie sposób w jaki odszedł...

— Muszę ci coś powiedzieć, Mad. Tylko obiecaj, że wysłuchasz mnie do końca, dobrze? — zapytała Wood, podając mi szklankę z wodą.

Momentalnie poczułam jak oblewa mnie stres, ale mimo tego bez słowa skinęłam głową. Gdy dziewczyna zbierała się do tego co chciała mi powiedzieć, ja znalazłam chwilę, aby się jej przyjrzeć. Zmieniła się. Jej ciemne włosy były teraz nieco krótsze i sięgały jej za ramiona. Kości policzkowe miała bardziej uwydatnione i twarz szczuplejszą niż zapamiętałam. Naomi była piękna i było po niej widać, że trzymała się świetnie.

Regain ControlWhere stories live. Discover now