Rozdział ósmy

10 3 3
                                    

Mała dziewczynka dokończyła swoje dzieło. Odrzuciła na bok brudny pędzel i zbiegła po schodach do salonu.

- Mamo, mamo! – powtarzała młoda Veena, nim nie znalazła się przed właściwą osobą – Patrz!

Uśmiech dziewczyny w żaden sposób nie ukrywał brakującego siekacza. Matka dziewczynki uśmiechnęła się i wzięła do ręki kartkę. Przez chwilę patrzyła na nią, nie odzywając się słowem.

- Veena... - zaczęła Lyra – Co to jest?

Veena zmarszczyła brwi i spojrzała na kartkę. Zamiast namalowanych kwiatów, prostego domu i słońca ujrzała dziecinnie narysowaną scenę zbrodni. Mężczyzna w średnim wieku leżący twarzą do podłogi. Czerwona substancja wokół niego. Przypominająca dziewczynkę blondynka stojąca dwa kroki przed ciałem.

Kilka kropel krwi spłynęło po powierzchni kartki i spadło na podłogę. Młoda Veena obserwowała, jak nienaturalnie suną po podłodze. Odwróciła się, by dalej je obserwować. Wrzasnęła, gdy za sobą zobaczyła półżywego mężczyznę z obrazka. Pusty wzrok przeszywał jej ciało, ciecz dalej wylewała się w jednolitym tempie z dziury na środku czoła.

- Patrz na mnie – powiedział – Patrz co zrobiłaś!

Jej wrzaski nie miały końca.

Veena poderwała się z łóżka, szybko oddychając. Dała sobie czas, żeby jej wzrok przyzwyczaił się do niecałkowitej ciemności. Przez okno do pokoju wpadały światła przygaszonych neonów z zewnątrz. Veena przetarła oczy, uspokajając się po koszmarze. Z przemyśleń wyciągnęło ją chrapanie Cassiana, którego zaprosiła na noc. Nie budząc go, położyła się obok, bliżej niego.

Mimo ciszy w mieszkaniu, nie była w stanie zasnąć.

*****

- Twoje umiejętności nie są na najgorszym poziomie – stwierdziła Aris – Teleportacji się już nauczyłaś. Telekineza rozwinięta na dobrym poziomie. Ruszyłaś też odrobine magię iluzji, na swój sposób ważna, choć na razie dla ciebie bezużyteczna. Nadal, mały progres cieszy.

Iluzji Veena nauczyła się młodo. Całkiem przypadkiem odkryła, że mocno wysilając wyobraźnię i sięgając po moc z otoczenia, jej małe wizje mogą stać się na chwilę rzeczywistością. Veena pamiętała, jak w dzieciństwie tworzyła nad dłonią małe wybuchy fajerwerków. Kiedyś tworzyła na suficie iluzję nocnego nieba – błyskające gwiazdy, przelatujące meteory – gdy nie mogła zasnąć.

- To dalej dwa z wielu rodzajów magii, które przypadają pod chaos – ciągnęła Aris – A ty je możesz wszystkie kontrolować.

Jedną z wielu prac napisanych przez Adiris była hierarchia magii. Na samej górze była równowaga. Od niej odchodził porządek i chaos. Dalej magia była bardziej podzielona, głównie po stronie porządku. Hierarchia mocno rozwinęła się od tamtego czasu.

W zależności od swojego miejsca w hierarchii, mag mógł kontrolować jeden lub kilka rodzajów magii. Mag równowagi mógł opanować każdy rodzaj. Mag porządku wyłącznie te, odbiegające od porządku.

Na przestrzeni lat pojawiali się ludzie, którzy kwestionowali słuszność hierarchii. Jak mógł istnieć ktoś jak mag równowagi? Chaosu? Porządku? W końcu żadnej z wymienionych rzeczy nie można kontrolować.

Odpowiedź leży w tym, co daje magowi energię. To nie jest tak, że bierze się z nikąd. Mag jest kimś w rodzaju przekaźnika. Pobiera moc z otoczenia i oddaje ją z powrotem. Z pozyskaną energią może zrobić wszystko, w miarę swoich możliwości i umiejętności.

Mag chaosu pobiera energię z negatywnych emocji, chaotycznych sytuacji. Mag porządku odwrotnie. Mag równowagi mógł czerpać ze wszystkiego powyżej.

Cykl PrzeklętychWhere stories live. Discover now