Ten w którym zaczynamy rok

311 13 39
                                    


Pov Eliabeth 

Wysiedliśmy z pociągu pożegnałam się resztą i ruszyłam w kierunku Hagrida który nawoływał do siebie Pierwszoklasistów. Powoli mój umysł się uspokajał a ja powolnie oddychałam nie zwracając uwagi na spojrzenie młodszych uczniów, kiedy wsiadałam wraz z nimi do łodzi.

Czułam się jakbym zmierzała do tego zamku pierwszy raz mimo że tu stawiałam pierwsze kroki w naukach magii. Zwiedzałam jej mury, gdy sama jeszcze byłam za młoda by się tu znaleźć robiłam tu rzeczy które w teorii były zakazane. Chodzenie po ciszy nocnej i wspinanie się na wieżę astronomiczną, by oglądać konstelacje gwiazd które widziały już nie jedną ludzką historię Spojrzałam się w niebo i przymknęła oczy wbijając paznokcie we wnętrze swoich dłoni. Pierdolone triki nerwowe towarzyszące mi już od dziecka i nie umiem się ich wyzbyć może, gdy dorosnę to zmieni mi się. Nie denerwuj się przecież to tylko głupia czapka na pewno dobrze zdecyduje i nie wyśle mnie do domu gdzie będę gnębiona za samo to jak się nazywam. Błagam cie Merlinie przydziel mnie tam, gdzie się odnajduje gdzie znajdę szczęście. Zajebiście gadam do siebie to już chyba oznaka ze serio zbzikowałam.

Jak dobrze ze Syzyf mnie w tej chwili nie widzi, bo naprawdę znając jego to spojrzałby się na mnie spojrzeniem numer 4 pod tytułem Znowu ci odwala.

Nie pamiętam jak łódki znaleźliśmy się pod salą czekając na Profesor McGonagall słyszałam jak dzieciaki wymieniały się teoriami jak dostaje się do domów. Jeden dzieciak twierdził, że przechodzi się walkę z duchem domów i ten którego pokonasz zaprosi cię do swojego domu. Hmm może powinnam im powiedzieć przynajmniej dzieciaki bałyby się trochę mniej, ale to trochę zbyt miłe chyba jak na mnie.

Za chwile wejdziemy do sali i sami się przekonają, że to nic strasznego tylko trzeba usiąść na stołku i w międzyczasie się nie wywalić.

Ciocia Minerwa jak to zdarzało mi się ją nazwać w dzieciństwie naprawdę chyba lubi doprowadzać dzieci do załamania skoro każe na siebie tyle czekać.

W końcu ukazała się poważnie wyglądającą czarownica z włosami ciasno związanymi w kok a jej usta jak zawsze były zwężone. Poważna wygląd idealnie oddawał jej surową osobowość, ale wiedziałam, że w głębi serca to dobra osoba która traktuje swoich wychowanków jak własne dzieci których nigdy się nie doczekała.

Jak jeszcze nie do końca rozumiałam o co chodzi wokół mnie traktowałam ją trochę jak drugą babcię.

Pozwala jeść ciastka przed obiadem i transmutowała żuki w różowy atrament bym mogła pisać własne prace i nie mazała po jej które sprawdzała. Dalej mnie ciekawi co powiedziała uczniowi któremu zalałam prace oczywiście przypadkiem. Hmmm muszę się o nią o to zapytać kiedyś jak znajdzie dla mnie wolną chwilę.

-Za mną. -Przerwałam swoje przemyślenia i ruszyłam za nią wraz z resztą tłumu. Czułam się jak w zoo do którego zabierali mnie rodzice na urodziny. Każdy się na mnie gapił jak na okaz w wymienionym wyżej zoo.

Spojrzałam na stół nauczycielski naprawdę lubiłam osoby siedzące przy tym stole. Profesor Flitwick niski czarodziej jedna z niewielu osób od którego byłam wyższa tak jak się nie ma z czego cieszyć to cieszysz się z małych rzeczy. Pamiętam jak bawił się ze mną znaczy dla mnie była to zabawa, ale on robił ze mną normalnie lekcje szkoda ze różdżki wtedy nie posiadałam. Szybko odnalazłam czarne oczy które mnie obserwowały wiedziałam, że on też się stresuje i liczy na jeden konkretny dom. Wiedziałam również, że jeśli zachowa się nieodpowiednio, gdy trafie do innego domu to mama go zdzieli po tym jego czarnym łbie jak to żartobliwie o nim mówiła, gdy była zła.

Ustawiliśmy się przed tiarą która wykonywała swoją pieśń jednak niezbyt zwracałam na nią uwagę. Chciałam tylko już zasiąść na stołku usłyszeć słowa Slytherin zasiąść przy stole i zjeść najlepiej jakąś pieczeń i ziemniaczki.

Córeczka NietoperzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz