°15°

79 12 0
                                    

— To chyba była najlepsza noc spadających gwiazd dotąd, nie sądzisz? — zapytał Hwang z uśmiechem, idąc powoli przez łąkę w stronę auta starszego. Jeongin skinął z drobnym uśmiechem.

— Niebo było tak bezchmurne... Coś pięknego. — przyznał szczerze, rozglądając się drobnie wokół. Trochę bał się patrzeć na towarzysza dzisiejszego wieczoru, nie chciał, by uważał go za dziwaka. Tak jak większość.

Hyunjin widział jednak w tym chłopaku coś na prawdę wyjątkowego, coś, co nie zdarza się u innych osób. Możliwe, że Hwang zbyt bardzo go idealizował przez wzgląd na to, iż był jego bratnią duszą? Nie miał pojęcia. Jednak zdecydowanie czuł do niego wielkie przywiązanie.

Kiedy znaleźli się przy aucie, Jeongin zacisnął lekko usta i mruknął patrząc w bok. W ten sposób stresował się odrobinę mniej.

— Więc... Do kiedyś..? — mruknął niepewnie. Niewiele czasu później Hwang zaśmiał się cicho, dzięki czemu wzrok niższego skupił się na nim. Posłał mu troskliwe spojrzenie.

— Może Cię odwiozę? Nie chce żebyś wracał sam do domu, młody. — zaproponował i mógł przysiąc, że widział jak ciało młodszego spina się na te słowa.

— Ah, nie nie, nie trzeba, to nie jest konieczne. — pomachał dłońmi szybko, a widząc jak starszy unosi brew z rozbawieniem, westchnął ciężko i odwrócił wzrok.
— Przepraszam, trochę się...

— Stresujesz? — dokończył za niego, a widząc jego niepewne przytaknięcie, położył dłoń na ramieniu chłopaka i uśmiechnął się czule.
— Nie masz czym, odwiozę cie i tyle, okej? — zapytał, bo jednak potrzebował jego zgody. Nie wiedział czy Jeongin na to przystanie, w końcu wtedy dowie się gdzie mieszka chłopak. Szczególnie, że jeszcze niedawno Jeongin nie chciał się mu nawet pokazać.

W końcu jednak skinął niepewnie, na co Hyunjin uśmiechnął się bardziej. Obaj wsiedli do auta, a będąc w pojeździe, Yang wystukał mu w nawigacji swój adres. Okazało się, że mieszkają całkiem niedaleko siebie, co wewnętrznie na prawdę cieszyło Hyunjina.

W końcu ruszyli. Z początku żaden z nich się nie odzywał, a jedynym, co przerywało ciszę, było cicho grające radio.

— Pewnie musiałem być żałosny, co? — zapytał cicho Yang, patrząc przez szybę w nocne niebo. Hyunjin zmarszczył brwi.

— Niby dlaczego? — zapytał zdezorientowany. Wiedział, że Jeongin postrzega siebie inaczej niż Hyunjin, jednak wciaz był zaskoczony tak niską samooceną kompana.

— Jestem dziwakiem. — mruknął z początku, zaraz kontynuując.
— Zbyt zestresowałem się tym spotkaniem, musiałem momentami brzmieć jak głupek... — prychnął, będąc zażenowanym sobą.

Hyunjin przez chwilę milczał, jednak zaraz zabrał głos.
— Dla mnie nigdy nie byłeś dziwny. — powiedział pewnie, zerkając w lusterku na chłopaka.
— I wcale nie było źle, świetnie się bawiłem w twoim towarzystwie. — na te słowa Yang prychnął ironicznym śmiechem.

— Świetna zabawa jest zapewne z kumplami w barze, śmiejąc się, tańcząc, wygłupiając się. Ja nie potrafię Ci tego dać. Jestem nudziarzem. — powiedział sciszonym głosem. Nie chciał z siebie robić ofiary losu, jednak taka była według niego prawda. Był skończonym przegrywem.

— A dla mnie świetna zabawa jest inna. — zaczął pewnie, czym zwrócił uwagę młodszego.
— Dla mnie świetna zabawa jest wtedy, gdy spędza się czas z kimś, kogo darzy się wielką sympatią. Można spędzać ten nawet w ciszy, a wciąż dobrze się bawić. Taki dla mnie był ten dzisiaj spędzony czas. Był świetną zabawą. — opowiedział mu z uśmiechem, co lekko wzruszyło chłopaka.

W końcu nigdy jeszcze nie miał takiej osoby, która lubiła go tak bezwarunkowo, od której biła szczerość. A Hyunjin właśnie taki był: autentyczny, prawdziwy. Różnił się od innych, różniło go wielkie serce i otwartość.

Jednak czy miałby odwagę mu to powiedzieć? Na pewno nie teraz, gdy było to ich pierwsze spotkanie. Nawet nie byłby pewien, by powiedzieć mu coś takiego po kilku latach znajomości. Bał się ludzi, a raczej bardziej zranienia. W końcu każda napotkana osoba go raniła, zawsze to się tak kończyło.

— Myślę, że możesz mieć rację. — powiedział jedynie, znów odwracając spojrzenie. Hwang uśmiechnął się dumnie. Wiedział, że to jeszcze nie jest czas, by chłopak całkowicie się otworzył, jednak skoro w końcu udało mu się go spotkać, to może była dla nich szansa?

W końcu dojechali pod jedno piętrowy dom, na co obaj westchnęli w tym samym czasie. Mimowolnie prychnęli śmiechem na tą niespodziewaną synchronizację.

— Więc do kiedyś, tak? — zapytał Hyunjin z uśmiechem, na co Yang przekręcił oczami z rozbawieniem i skinął.

— Do kiedyś, Hyunjin. — westchnął z drobnym uśmiechem i po szybkim podziękowaniu za podwózkę, wyszedł z auta i powoli zmierzył w stronę domu. W stronę miejsca, którego nienawidził całym swoim sercem.

help me // hyunin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz