Rozdział 9

14 2 0
                                    

Niesamowite, jak szybko mijał tutaj czas. Bycie w ciągłym ruchu sprawiało, że poranki i wieczory zlewały się w jedno pasmo ognisk, długich rozmów i coraz piękniejszych zachodów słońca. Poprawie uległa także moja relacja z Crisem, który coraz częściej zagadywał mnie o przypadkowe rzeczy, a nocami rozmawialiśmy na poważne tematy. Musiałam być oczywiście bardzo ostrożna, żeby nie powiedzieć za dużo; jedynie tyle, żeby nie wyglądało to zbyt podejrzanie.

Zmartwiło mnie jednak zniknięcie mojego cienia. Niewidzialny przybysz, z którym zawarłam przebiegły pakt o moją wolność, zniknął w ostatnich dniach.

~*~

Było jeszcze ciemno, gdy ktoś potrząsnął mną lekko i zmusił do wstania. Przetarłam oczy. Odrzuciłam koc, chwiejnie podnosząc się z miejsca. Gęsta, poranna mgła wylewała się z zarośli, a niebo wciąż straszyło szarością i różnymi odcieniami błękitu.

Wzdrygnęłam się. Było lodowato.

Rozejrzałam się wokół w poszukiwaniu Crisa, ale nigdzie go nie widziałam. Co gorsze, nie widziałam także obozu, ponieważ wszyscy byli już gotowi do drogi. Koce, pledy, broń - wszystko zostało spakowane, aż miejsce w którym nocowaliśmy było puste.

- Masz, zjedz. - Jeden ze strażników wcisnął mi kawałek czerstwego chleba i suszonego mięsa do ręki. - Generał prosił, żebym cię przyprowadził.

- Gdzie on jest?

- Na wzgórzu. Poranny patrol przyniósł niepokojące wieści. Możliwe, że będziemy musieli przyspieszyć naszą wędrówkę. - Mężczyzna przyjrzał mi się z ukosa. - Co sprawia, że jesteś dla niego taka ważna?

- Słucham?

- Po co z nami idziesz? Co takiego masz w sobie, że Vex jeszcze cię nie zabił?

Wytrzymałam jego przenikające spojrzenie. Wyglądał jakby sam miał ochotę rzucić mi się do gardła, byle tylko pozbyć się mnie z grupy. Nie dałam mu tej satysfakcji. Może bycie księżniczką jednak na coś się przyda. Uniosłam dumnie podbródek i zmrużyłam oczy.

- Skoro ci nie powiedział, dlaczego ja miałabym to robić?

Strażnik burknął coś pod nosem, ale nie odezwał się więcej. Zamiast tego pociągnął mnie za sobą w kierunku wzgórza, na którym zebrała się reszta serinian. Cris stał przed wejściem do groty, która niewątpliwie ciągnęła się przez cały masyw górski, a ja byłam pewna, że zaraz znajdziemy się w środku.

Tak bardzo chciałam się mylić.

Jedyne przejście tymi górami prowadziło przez Jaskinię Śmierci, dom potwora, którego bały się nawet bestie z Serinu. Jak straszny musiał być, skoro nawet najgroźniejsze stworzenia na kontynencie nie odważyły się przestąpić granic tej jaskini?

- Po moim trupie - skonstatowałam, zawracając na pięcie. Cris zastąpił mi drogę.

- Nie wiedziałem, że tak ci spieszno na tamten świat. Trzeba było poprosić, zakończyłbym twoje życie o wiele wcześniej.

- A żebyś sczezł!

- Tak myślałem - odparł, wyraźnie rozbawiony. - Panie przodem - dodał, ruchem ręki wskazując wejście.

Wysoko nad nami rozpościerało się pasmo Samotnych Gór, zaś po lewej migotała tafla Czarnego Jeziora. Od stromego urwiska dzieliło mnie najwyżej pół metra. Może to, co czekało pod powierzchnią byłoby mniej przerażające od rezydenta tej jaskini... Gdyby tak wychylić się jeszcze odrobinkę...

- Ani mi się waż! - warknął Rassler, który najwyraźniej zorientował się w jakim kierunku zbłądziły moje myśli. Chwycił mnie mocno za ramię i odsunął od krawędzi. Kilka odłamków skalnych oderwało się i potoczyło w dół zbocza, z pluskiem wpadając do wody. Rassler zacisnął usta, a Cris, który dopiero teraz zorientował się co się dzieje, roześmiał się.

Królestwo SerinuWhere stories live. Discover now