Rozdział 12

6 0 0
                                    

Brakowało mi powietrza. Musiałam coś zrobić, musiałam...

Kot przechylił drapieżnie głowę, po czym skoczył w przód, a na ziemi z niezwykłą gracją wylądował Cayden, na powrót w ludzkiej postaci. Zakręciło mi się w głowie, ale zanim upadłam, czyjeś ramię chwyciło mnie w talii i uniosło do góry.

Bardzo smutne zielone oczy przyjrzały mi się z troską.

Świat wokół nas nagle się zatrzymał. Ledwo rejestrowałam to, że otaczają nas strażnicy, zdezorientowany Rassler, rozbawiony sytuacją książę oraz kompletnie zdumiony i próbujący połączyć fakty Crisenth. Krew wyła mi w uszach, jakby mogła zagłuszyć napływający falami ból. Jakby mogła wymazać te ostatnie kilkanaście minut.

- Jesteś albo bardzo odważna, albo niezmiernie głupia... - zaczął Cris. - Powinnaś już dawno uciekać, więc dlaczego nadal tu stoisz?

Coś przeskoczyło w jego spojrzeniu i już wiedziałam, że wyciągnął pierwszy lepszy wniosek: po prostu byłam w szoku.

- Ty podła szumowino! - ryknął na brata, celując w niego mieczem. - Tak ją przestraszyć!

Poczułam, jak ciepłe dłonie mnie puszczają, a chwilę później wielka bestia już pędziła w stronę linii drzew. Kilku strażników zerwało się do biegu, ale Cris zatrzymał ich ruchem ręki.

- Niech idzie. Już go nie złapiecie. Zawsze był dobry w uciekaniu.

Zawroty głowy powróciły i opadłam bezsilnie na trawę. Usłyszałam kroki, zanim ktoś szarpnął mnie do pozycji pionowej.

- Ty i ja, mamy do pogadania - syknął Crisenth, boleśnie wbijając mi palce w ramię.

W tej chwili ledwie to poczułam. Umysł zalewały mi zasłyszane słowa, które teraz śmiały mi się w twarz.

Bo jestem potworem".

„Nie chciałbym, żebyś się wystraszyła".

Nie jestem twoim wrogiem".

Dawał mi tyle poszlak, a ja ślepo omijałam każdą z nich.

„Zawsze się troszczę o swój interes".

Troszczył się - nawet teraz. Bo nasz układ nadal obowiązywał.

Następnym razem, księżniczko".

Nie skłamał. Mógł uciec, nie odzywając się do mnie ani słowem, a jednak... zrobił to. Pozwolił mi się ujrzeć w pełni - zarówno jako potwór, jak i w ciele człowieka. Był zbyt sprytny, by dać się złapać. Przywlekli go tu tylko dlatego, że sam im na to pozwolił, nie miałam co do tego wątpliwości. Wiedział, że będzie musiał pokazać mi się bez maski oraz że poznam jego imię. Ryzykował wszystkim, ale obiecał. I dotrzymał słowa.

- Wstań, do cholery! - Lodowaty głos Crisa zanikał w chaosie moich myśli.

Cayden był bestią z Serinu. Był serinianinem.

Był... bratem Crisentha.

O bogowie.

Mrugnęłam i nagle wszystkie moje zmysły nabrały niesamowitej ostrości. Cofnęłam się tak gwałtownie, że zabójca aż mnie puścił. Zrobiłam kilka kroków w tył.

- Nie podchodź - ostrzegłam. Cris uniósł brwi.

- Bo co? Nie masz pod ręką mąki, by sypnąć mi nią w twarz, więc raczej nie mam powodu do obaw.

- Jesteście braćmi.

Mężczyzna spojrzał na mnie, jakbym postradała zmysły.

- Wnioskujesz po tym, że wyglądamy identycznie, czy po tym, że sam ci to powiedziałem?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 27 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Królestwo SerinuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz