Rozdział 6

401 9 0
                                    



Nie zdążyła wydać z siebie nawet jednego słowa a już chwilę później starszy mężczyzna leciał prosto na drzewo rosnące obok.

-Co do kurw...

-Zamknij mordę Valetti bo ci zaraz przypierdolę – Diana myślała że się przesłyszała. Dalej była odrobinę zszokowana po tym co przed chwilą się stało, ale szybko rozpoznała ten głos. – masz pół minuty aby stąd wypierdalać, inaczej zawołam chłopaków żeby trochę się z tobą zabawili.

Spojrzała na swojego szefa pełna wstydu, ale w jej oczach było widać także wdzięczność.

-Serrano, weź się kurwa nie wygłupiaj i sprzedaj mi tą durną dziwkę, albo chociaż wypożycz na jedną noc. Przecież twoje kurwy ciągle chodzą z klientami na górę żeby się ruchać. – starszy mężczyzna wyprostował się, ponownie kierując swoje spocone ręce w stronę przestraszonej brunetki – zabawię się z nią i nad ranem będzie jak nowa...

Nie zdążył dokończyć zdania przez pięść, która poleciała w jego stronę. Nim do Diany dotarło co się dzieje, Valetti leżał na chodniku trzymając dłoń przy ustach z których sączyła się krew. Był wściekły.

-Naucz się śmieciu odróżniać kurwę od normalnej dziewczyny. Dopóki jestem tu szefem, żadnemu mojemu pracownikowi nie ma prawa spaść włos z głowy. Jeśli dowiem się że ją straszysz, nękasz lub prześladujesz to osobiście cię odwiedzę i porozmawiamy inaczej, oczywiście przy twojej żonie. Miałem do ciebie dużo cierpliwości, ale za każdym razem coraz bardziej mnie wkurwiasz. Przypomnieć ci jaki jestem gdy się wkurwię? Zamilkłeś? Przed chwilą tak głośno szczekałeś a teraz siedzisz cicho? – Kobieta była w szoku jak bardzo jej szef potrafił być stanowczy i dosadny. Emanowało od niego pewnością siebie, dumą oraz odwagą której jej zawsze brakowało. Teraz już rozumiała słowa Felipe który mówił, że Serrano nie ma problemu aby kogoś zwolnić, wydawało jej się że żaden pracownik przy zdrowych zmysłach by się mu nie przeciwstawił. Stał tam, wpatrzony zarówno w nią jak i jej oprawcę i przez moment miała wrażenie, że zaraz i jej się oberwie. W końcu mógł pomyśleć że go sprowokowała.

Domenique na pewno by tak powiedział.

-Chodź ze mną, zobaczymy co ten skurwiel ci zrobił – zwrócił się do niej łagodnym głosem widząc, że ta trzęsła się ze strachu – Nie bój się, już nic ci się nie stanie. – wyciągnął dłoń zachęcając dziewczynę do zaufania mu. Złapała ją delikatnie i ruszyła za mężczyzną, nerwowo zerkając na oprawcę który z nienawiścią w oczach poprawiał swój zabrudzony garnitur. W jej głowie dudniło, miała dziwne wrażenie że ten facet tak łatwo nie odpuści. Bała się.

Posłusznie udała się za szefem, lekceważąc ludzi którzy zerkali w ich stronę. Miała ochotę zamknąć się w domu i nie wstawać przez najbliższy tydzień. Zmęczenie dawało o sobie znać, a hałas panujący w klubie wcale nie pomagał w uspokojeniu zszarganych nerwów. Niestety przez całe swoje dotychczasowe życie nie nauczyła się panować nad emocjami i była wręcz pewna, że lada moment po prostu się rozpłacze.

-Usiądź – mężczyzna wskazał ruchem głowy na skórzaną kanapę, nad której sensem jeszcze niedawno się zastanawiała – masz, przyłóż lód do policzka – skinęła sięgając po niebieski woreczek. Poczuła ukłucie ostrego bólu i przez moment zastanawiała się, czy drań nie połamał jej szczęki – bardzo boli?

-Mhm...

-Na dzisiaj już masz wolne w pracy, spróbuj wydobrzeć. Zaraz poszukam tabletek przeciwbólowych, jeśli nie poczujesz się lepiej do jutra, to proszę, jedź do szpitala. Pokryję całe koszty, ważne aby nic poważnego ci się nie stało. – Serrano chodził nerwowo po swoim biurze, szukając saszetki z lekami. Wyglądał na naprawdę wściekłego, dlatego kobieta posłusznie przytaknęła ruchem głowy i przymknęła bolące powieki. Jej policzek nadal był zaczerwieniony od uderzenia, zaschnięta krew na dolnej wardze przybrała teraz brunatny kolor a rzęsy sklejone miała od łez. Obecność szefa stresowała ją równie mocno co sytuacja sprzed kilku chwil i czuła, że musi jak najszybciej udać się do domu.

Ta Jedna Łza | ZAKOŃCZONE | W TRAKCIE KOREKTYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz