Rozdział 8

376 10 0
                                    


W klubie panował okropny zaduch.

Zapach nagich, spoconych ciał mieszał się z wonią tytoniu i alkoholu, przez co złapanie oddechu było prawie niemożliwe. Goście napływali całymi grupami, ze niecierpliwieniem oczekując obsłużenia przez zbyt małą liczbę tancerek, które dwoiły się i troiły, aby tylko każdy z klientów był zadowolony.

Serrano westchnął, rozglądając się po lokalu. Stał w swoim biurze, przez szybę obserwując wszystko to, co działo się pod nim. Widział barmana wycierającego pot z czoła, jednak nie on był głównym punktem jego obserwacji. Diana ruszyła w kierunku toalet ciągnąc za sobą wózek z różnego rodzaju płynami i ścierkami, całkowicie skupiona na swojej pracy. Uśmiechnął się w myślach na jej widok. Spódnica przed kolano, którą ubrała tego wieczoru idealnie opinała pełne pośladki a twarz umalowała tak, aby nie było widać siniaków i rozcięć. Była piękną kobietą i czuł, że spora część klientów śliniła się na jej widok. Musiał stać się bardziej ostrożny. Po sytuacji z Valettim nie dopuszczał do siebie myśli, że którykolwiek z tych mężczyzn miałby znowu ją dotknąć.

Zgrywała twardą, pewną siebie kobietę ale Mateo czuł, że to tylko pozory którymi karmiła wszystkich dookoła. Przerażenie malowało się na twarzy kobiety za każdym razem, kiedy w pobliżu pojawiał się jakiś obcy mężczyzna więc niemal czuł na własnej skórze, jak mocno musiała zostać skrzywdzona w przeszłości. Nie zamierzał ingerować w jej prywatne sprawy i wypytywać o szczegóły z życia, jednak zamierzał cały czas trzymać rękę na pulsie. Liczył, że pewnego dnia sama podzieli się z nim koszmarami które ją dręczyły.

Kto cię zranił, Diano?

Kiedy zabrała się za sprzątanie pomieszczeń na piętrze, podszedł do niej, robiąc to najciszej jak potrafił. Był zafascynowany tym, jak bardzo przykładała się do swoich obowiązków i nie zwracała uwagi na nic innego. Nie rozpraszała się nawet, gdy ludzie plątali jej się pod nogami. Rzadko trafiał na wartościowych pracowników, szczególnie jeśli chodziło o kobiety. Miał opinię surowego ale to zależało tylko od podejścia osób, które zatrudniał. Dopóki ktoś go szanował, on odwdzięczał się tym samym. Niestety, panie widziały w nim tylko obiekt pożądania i za nic miały swoje zobowiązania wynikające z umowy o pracę.

A ona?

Ona chciała tylko zarobić.

-Mam nadzieję że dzisiaj czujesz się już lepiej? – chrząknął, przerywając ciszę. Uniosła wzrok, zaciskając palce na jednej z butelek. Po raz kolejny ujrzał przerażenie w jej brązowych oczach – Diano, wszystko w porządku?

-Tak, przepraszam szefie. Czuję się już lepiej.

Skinął głową, lustrując ją wzrokiem kiedy wbiła oczy w podłogę. Nie mógł rozgryźć co siedziało w głowie tej dziewczyny, w jednej chwili normalnie rozmawiali a za chwilę traktowała go jak osobę, która chce ją skrzywdzić.

-Jeśli będziesz się źle czuła to powiedz, puszczę cię do domu. Nic na siłę, powinnaś kilka dni odpocząć. Zgodziłem się na twój powrót bo jesteś uparta jak osioł, pewnie gdybym zamknął cię na klucz to wybiłabyś okno...

Kobieta uśmiechnęła się delikatnie słysząc te słowa, po czym wróciła do poprzedniego zajęcia. Nie zamierzał jej nagabywać w żadnej sposób, już i tak ciężko mu było patrzeć na nią bez wyrzutów sumienia. Czuł się winny ostatniej sytuacji mimo, że nie przyłożył do niej ręki w żaden sposób. Po raz kolejny poprosił ją o zwiększone środki ostrożności i odpoczynek a gdy przytaknęła, wrócił do swoich obowiązków. Musiał zapanować nad chaosem, który tworzył się w klubie.

___

Tej nocy było aż za spokojnie, co było miłą odmianą od poprzednich, szalonych dni.

Żaden klient jej nie zaczepiał, nikt nie próbował rozmawiać ani posyłać podejrzanych uśmiechów. Miała wrażenie jakby była niewidzialna. Jedynie szef co jakiś czas zerkał na nią ukradkiem i chyba myślał, że tego nie widać. Czuła na sobie jego chłodne spojrzenie tak, że za każdym razem po plecach przechodziły jej ciarki. Miał w sobie jednocześnie coś co przyciągało i odpychało.

Ta Jedna Łza | ZAKOŃCZONE | W TRAKCIE KOREKTYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz