15. Ciężar zmian

348 46 8
                                    

Layla

Dziewięć dni do ślubu

Czwarty dzień się nie odzywał. Pogodziłam się z tym, mimo że dziwnie się czułam na myśl, że niedługo go zobaczę po tym, co się wydarzyło. Otworzyłam się przed tym obcym chłopakiem, a on prawdopodobnie mnie okłamywał i zghostował. Miło.

Weszłam jak zwykle spóźniona do budynku przedszkola i popędziłam w stronę mojej klasy. W środku z dziećmi była już Eva, ostatnio awansowała na zastępcę Cory i panoszyła się bardziej niż zawsze.

- Hej - rzuciłam w jej kierunku, zrzucając z ramienia torbę wypchaną pomocami na dzisiejsze zajęcia.

- Cora już o ciebie pytała - powiedziała z płaczliwym Timmy'm na kolanach. - Masz szczęście, że ma wyjątkowo dobry humor.

Nie odpowiedziałam, rozpakowując rzeczy. Mała Leslie już stała obok mnie, pokazując obrazek namalowany świecowymi kredkami. Cora nie leżała w centrum mojego zainteresowania. Jutro miał się odbyć panieński mojej przyjaciółki na tym chciałam się skupić.

- Wiesz dlaczego? - Eva nie dawała za wygraną. 

Kochała plotki i wsadzać nos w nie swoje sprawy. Wiedziała wszystko, co się u kogo działo i dlaczego. Była wyjątkowo czepialska i namolna.

- Nie wiem - powiedziałam, nie dopytując. I tak mi powie, czy tego chce czy nie.

Odstawiła Tima na krzesełko, dając mu jego pluszowego dinozaura bez jednego oka. Podeszła do mnie, jakby te maluchy mogły rozprowadzić tą plotkę dalej. Chociaż muszę przyznać, że czasami opowiadały naprawdę niesamowite historie odnośnie tego, co zobaczyły lub usłyszały w domu.

- Cora zaprosiła na randkę twojego Patricka. - Zrzuciła bombę, a ja chyba zmarszczyłam brwi, bo się uśmiechnęła. Uwielbiała wiedzieć coś przed kimś, zszokować i wypaplać. Miałam wrażenie, że jej pucołowate policzki wtedy płoną z ekscytacji. Może dlatego ona wiecznie była sama, kto by to zniósł. - I wiesz co? On się zgodził. Umówili się na sobotę.

Kiwnęłam głową z niepewnym uśmiechem. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Życzyliśmy sobie lepszego życia, jeśli on tego pragnął to miałam nadzieję, że będzie szczęśliwy z Corą. Mimo wszystko czułam się dziwnie z myślą, że mój były jest umówiony na randkę z moją szefową. Oby nie zwiastowało to żadnych problemów.

- Cóż, mam nadzieję, że będą się dobrze bawić.

- Nie jesteś zła? Ta wiedźma tylko czekała, aż się rozstaniecie. Śliniła się do niego, odkąd zaczęliście tu procować - szepnęła niby konspiracyjnie Eva.

Uśmiechnęłam się szerzej, mimo że wewnątrz czułam lekki niepokój i ukłucie... bo ja wiem, zazdrości? Rick po tylu latach wziął się w garść akurat po tym jak się rozstaliśmy, miał już umówioną randkę, mieszkanie i pomagał ojcu w rodzinnej firmie, a ja byłam żałosna. Zarabiałam grosze w przedszkolu, a za moment miałam sama opłacać mieszkanie. Chłopak, z którym się zaczęłam dogadywać okazał się dupkiem. Mogłam mieć jedynie nadzieję, że przyszły tydzień przyniesie lepsze wieści.

- Rick i ja się rozstaliśmy. Może się umawiać z kim chce, a teraz jeśli pozwolisz wezmę się już za zajęcia - odparłam, zbywając ją. 

Eva przewróciła oczami i wyszła z sali.

Westchnęłam i przywołałam na twarz uśmiech, rozpoczynając zajęcia.

Gdy po pracy poszłam na zakupy, stwierdziłam, że to jest dobry moment, żeby zadzwonić do mamy. Dawno z nią nie rozmawiałam, a zawsze lepiej się czułam po rozmowie z rodzicielką. Mama i ja byłyśmy ze sobą dość blisko. Ona i tato lubili Patricka, mimo że twierdzili, że strasznie zwleka z oświadczynami i zakładaniem rodziny. Mimo to oni już traktowali go jak syna i byli na mnie źli, gdy powiedziałam im o szalonym planie mojej najlepszej przyjaciółki. Stwierdzili, że oszalałam, zwłaszcza że Cole'a kompletnie nie znałam.

Opowiedziałam mamie o tym, co się ostatnio działo, kończąc na tym, co powiedziała mi Eva. Mama słuchała, dopytując momentami. Pozwoliła mi się wygadać i już samo to sprawiło, że było mi lżej na duszy.

- I jak się czujesz z tym wszystkim? - odpowiedziała, a w jej głosie słyszałam troskę.

- Przed obiecaj moje życie było spokojniejsze, mamo. Teraz się za dużo dzieje i sama już czasami nie jestem pewna, co czuję i myślę. Czasami mam wrażenie, że sprawa z Cole'm po mnie spływa, a czasami myślę o tym, dlaczego się tak zachował, skoro wydawał się być taki... Normalny? Sprawa z Rickiem też mnie zakuła, do tego wyprowadzka Mii. Dużo tego, mamo.

Przeżywałam małe załamanie nerwowe w alejce przy warzywach. Świetnie.

- To normalne, że cię przytłacza to wszystko. To dużo zmian w jednym czasie i musisz ochłonąć. - Kiwnęłam głową, przymykając oczy na słowa mamy. Jej głos mnie uspokajał. - Może w sobotę wieczorem jak już dojdziecie do siebie po panieńskim to przyjedziecie do nas z Mią? Jej tata też się na pewno ucieszy z odwiedzin. Zrobimy grill, Tobias przyrządzi swoje ukochane burgery. Co ty na to, Lay?

Uśmiechnęłam się na samą myśl o burgerach taty. Mia też się pewnie ucieszy na spotkanie ze swoim tatą.

- Zapytam ją, mamo, ale myślę, że przyjedziemy.

Po rozmowie z mamą czułam się o wiele lepiej. Skończyłam robić zakupy, słuchając przez słuchawki najnowszych hitów mojego ulubionego zespołu. W drodze do domu rozmawiałam z Barbett ustalając ostatnie szczegóły jutrzejszego wieczoru. Dwie z dziesięciu dziewczyny odmówiły nam w tym tygodniu, co trochę usprawni jutrzejszy odbiór dziewczyn, zwłaszcza, że Cassidy i Veronica były z drugiego końca miasta. Klub Moonlight był jednym z lepszych w naszych okolicach i miałyśmy zamiar bawić się do rana, przy tańcach i drinkach z fallicznymi słomkami. W limuzynie na Mię miała czekać szarfa i diadem, a sama panna młoda miała już wypraną sukienkę, która wisiała w pokrowcu w mojej szafie. Starałyśmy się ograniczać koszty, bo i tak były wysokie, więc sukienka była z trzeciej randki Mii i Granta. Poszli wtedy na piknik, który przygotował przyszły mąż mojej przyjaciółki, a ona kupiła sobie to białe cudeńko opinające jej zgrabne ciało.

Mia wisiała na telefonie, gdy weszłam do mieszkania z torbami.

- Kochanie, Layla przyniosła pół sklepu, muszę jej pomóc. Porozmawiamy zanim zaśniesz.

Zeskoczyła z kanapy i wzięła ode mnie wielką torbę wypchaną zakupami na przyszły tydzień.

- Grant powiedział, że nie widział się z Cole'm, mimo że wczoraj byli umówieni. Miałam nadzieję, że będzie coś wiedział.

Wzruszyłam ramionami, mimo że to było troche dziwne. Cole i Grant byli najlepszymi przyjaciółmi nie unikał, by spotkania z nim. Może coś było na rzeczy?

- Może jest bardzo zajęty - rzuciłam, chociaż w to nie wierzyłam. Do mnie też nie odezwał się od czterech dni. - Tak czy siak moja mama zaprasza nas do siebie na sobotni wieczór. Tato zrobi swoje słynne burgery. Zaprosili też twojego tatę.

Mia uśmiechnęła się szeroko, też lubiła te spędy naszych rodzin.

- Jak świetnie się składa! Charles i Milo będą u taty w ten weekend. Stevena tez dawno nie widziałam pewnie spory z niego chłopak już.

- Kończy szesnaście lat niedługo - rzuciłam, wspominając czasy, gdy on był bobasem, a my nastolatkami. - Napisze mamie, że będziemy.

- Ja dam znać chłopakom, że wpadam do was na kolację.

Uśmiechnęłam się do przyjaciółki, wysyłając wiadomość do mamy i opadłam na kanapę. Wtedy stało się to, czego się nie spodziewałam.

Czując Twój OddechOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz