Zakręt 3: Niezrozumiałe słowa.

2.7K 111 22
                                    

Już za siedem miesięcy, w moim domu będzie dziecko.

Moje młodsze rodzeństwo.

Mimo sporego czasu, który upłynął od wyznania matki... wciąż nie mogłam się przyzwyczaić. Nicholas też przeżył niezły szok.

Już współczuję temu dziecku.

Plusem w tym wszystkim jest to, że mogę lecieć z Nicholasem.

Ciekawiło mnie jego życie. Bardzo. Ciekawiło mnie to, co robi na co dzień. Jednak najbardziej cieszyło mnie to, że Nicholas ma dużo roboty, a ja będę siedzieć sobie sama w jego apartamencie, lub w różnych miejscach Barcelony. Mówiłam już, że uwielbiam tam jeździć?

Rodzice załatwili mi tygodniowe zwolnienie, więc byłam zadowolona. Spakowałam się na jakieś dwa tygodnie. Czemu? Bo nigdy nie wiadomo, w co będę chciała się danego dnia ubrać.

Lot mieliśmy na wieczór, więc miałam szansę jeszcze spędzić czas z Nicholasem tutaj. Poszliśmy do restauracji - Ja chciałam iść do kawiarni, ale Nick powiedział, że nie chodzi w takie miejsca. Bez sensu. Zjedliśmy dobry obiad, a gdy chciałam go wyciągnąć na spacer po parku - aby wyciągnąć z niego to, co siedzi u niego w środku - Ale również odmówił. Z powodu nagłego złego samopoczucia.

Gdy siedzieliśmy na lotnisku, byłam strasznie rozgadana. Co do mnie nie podobne. Buzia mi się nie zamykała, a Nick miał mnie dość. Nic nowego. Lot minął spokojnie, udało mi się zdrzemnąć i porozmawiać z Nicholasem. Dalej nic z niego nie wyciągnęłam. Tajemniczy człowiek.

- Chloé dzisiaj przychodzi - westchnął i otworzył drzwi. - Porozmawiam z nią chwilę, a później możemy iść gdzieś na miasto. Co ty na to? - zapytał, gdy przepuścił mnie przodem.

- Coś ważnego? - zapytałam zaciekawiona. I tak mi pewnie nie powie.

Apartament wyglądał tak, jak go zapamiętałam. Marmurowe płytki na podłodze, białe meble i przeszklone ściany. Uwielbiałam tutaj wracać, ponieważ jest to miejsce, gdzie choć przez chwilę mogę odetchnąć.

Nicholas nie odpowiedział na moje pytanie, tylko udał się do salonu.

Położyłam walizkę przed pokojem gościnnym i porozglądałam się po pomieszczeniach tak, jak robiłam to za każdym razem, a gdy wracałam do salonu, usłyszałam głos Nicka.

- Ogarnij to jakoś, proszę. Tak... Tak, przyjedź. - rozmawiał przez telefon. - Nie złapią... Nie, Chloé - dodał twardziej. - Wtedy osobiście się tam zjawię.

Rozmawiał z nią.

Stanęłam za ścianą tak, by mnie nie zauważył. Nie chciałam aby wiedział, że podsłuchuje.

- Spokojnie... Wszystko ogarnę. Przyjedź, jestem już w mieszkaniu - mówił już milej. - To nie przez Ciebie. Chloé, to nie twoja wina... dobrze, cześć.

Gdy upewniłam się, że zakończył połączenie, weszłam do salonu, jakby nigdy nic. Brunet zdjął płaszcz i rzucił go luzem na kanapę, następnie bezwładnie na nią opadł i włożył ręce w włosy. Usiadłam obok niego i spojrzałam się na niego ze zmartwieniem.

- Wszystko dobrze? - zapytałam spokojnie.

Uniósł głowę tak, jakby nie wiedział, że jestem obok niego.

- Ta, poprostu Chloé psuje mi humor - wstał z kanapy i podszedł do przeszklonej ściany. - Słuchaj... bo tutaj za jakąś godzinę będzie kilka ludzi... interesy i te sprawy. Mógłbym na ten czas, na przykład, podrzucić do Mercedes?

You won't outrun meWhere stories live. Discover now