•Zapach owoców cytrusowych•

433 33 4
                                    


Gdy otworzyłem oczy, ujrzałem tylko biel, a w mój nos uderzył intensywny zapach owoców cytrusowych. Znów przymknąłem zmęczone oczy, chcąc ponownie zasnąć. Jednak gwałtownie je otworzyłem, gdy zorientowałem się, że nie jestem u siebie w pokoju.

Podniosłem się trochę, rozglądając się po pomieszczeniu. Mój wzrok zatrzymał się na śpiącym chłopaku koło mnie. Znacznie się odsunąłem na drugi koniec, przy tym zrzucając z siebie koc. Przetarłem powieki palcami, przypominając sobie, że wczoraj przez przypadek zasnąłem na łóżku Gregory'ego.

Westchnąłem ciężko i spojrzałem na budzik stojący na biurku. 6:17. Znów się położyłem i przykryłem trochę kocem.

Wpadające promienie słoneczne przez okno, nie pozwalały mi na ponowne zaśnięcie. Jeździłem palcem, rysując różne kształty na pościeli.

Nie chciałem budzić chłopaka. Bałem się trochę, że zdenerwuje się dokładnie tak, jak matka, gdy ją budziłem..

Gdy zacząłem się tak zastanawiać, to było mi naprawdę ciepło tutaj. A to strasznie rzadko się zdarza. Nawet u mnie muszę się przykrywać kilkoma kocami, a i tak jest mi zimno.

Mimo tych wszystkich poprzednich moich myśli, czułem się tu bezpieczny. Nie czułem tego niepokoju, czy samotności jak w moim domu.

- Erwin? - usłyszałem zachrypnięty głos, po godzinie wsłuchiwania się w głuchą ciszę. Podniosłem głowę i spojrzałem w zmęczone ślepia Gregory'ego.

- Mogłeś mnie obudzić. Nie musiałeś przecież czekać. - przeciągnął się.

- Chciałem, żebyś się wyspał. - zacząłem się bawić rąbkiem puszystego koca.

Gdy chciał odpowiedzieć, obydwoje usłyszeliśmy pukanie do drzwi.

- Proszę! - krzyknął w stronę wejścia do pokoju.

Zazdroszczę mu, że u niego ktokolwiek puka przed wejściem. Szkoda, że u mnie nie może tak być...

- Chłopcy, jest tutaj może Pistacja? Nie mogę jej znaleźć od godziny, a to już jej pora śniadania. - do pokoju weszła matka chłopaka.

- Wieczorem spała na łóżku, ale zapewne teraz się gdzieś schowała. - rzekł, szukając zwierzęcia wzrokiem.

- Tam jest. - powiedziałem, pokazując na parapet.

- O, dziękuję. - wzięła kotkę na ręce i wyszła z pokoju.

- Siwy, bo ogólnie to ja poszedłbym się przebrać i pytanie, czy ty też byś chciał. W sensie mogę ci jakieś ubrania pożyczyć, ale na pewno będę większe od tych twoich. - odparł i zaczął szperać w szafie.

- Wiesz.. raczej zostanę w swoich. Nie będę ci zabierał ciuchów. Przebiorę się, jak do domu wrócę. - uśmiechnąłem się delikatne w stronę chłopaka.

***

- Przepraszam cię za wczoraj. Nie chciałam cię przetrzymywać, ale nie chciałem też, żeby coś ci się stało. Mam nadzieję, że nie jesteś zły.

- Nie masz za co. Przynajmniej miło spędziliśmy czas. A ja nie mam za co być zły. Tak właściwie to powinienem ci dziękować, że mnie nie wywaliłeś z domu w czasie burzy. - odrzekłem, szukając kluczy od domu w kieszeni bluzy. Gdy je znalazłem, otworzyłem drzwi.

- Dziękuję, że przyszedłeś wczoraj. - uśmiechnął się, ukazując białe zęby. - To do zobaczenia w poniedziałek. Jak coś to zawsze możesz dzwonić. Na razie młody! - rozczochrał moje włosy i ruszył w stronę swojego domu.

Wszystko co dobre, kiedyś się kończy... | [Erwin x Gregory]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz