Rozdział piąty

681 48 10
                                    

                                                                         Rozdział piąty

                                                                                THOREN

                                                                            Dziewięć lat

– Zniszczę cię moją super rakietą! A masz! – CJ patrzy na mnie błyszczącymi oczami, które zdradzają jak bardzo podekscytowany jest swoją wygraną. To nie fair, że kolejny raz mu się udało. Wzdycham głęboko i wstaje z kanapy. Kręcę się po pokoju jak wściekła osa. CJ to mój kuzyn, ale i najlepszy kumpel. Często u mnie nocuje kiedy wujek Edgar i tata pracują razem nad ściśle tajnymi projektami. Kiedyś chciałem dowiedzieć się co oznaczają te wszystkie przedziwne symbole, ale wówczas dostałem srogą reprymendę i nie mogłem już więcej wchodzić do piwnicy, w która w ogóle nie była piwnicą. Raczej gabinetem albo laboratorium.

– Zabiłem cię! – CJ zaczyna wymachiwać rękoma. Zerkam na telewizor, gdzie rzeczywiście moja postać staje się duchem. – Jestem najlepszy!

– Wcale nie!

– I najodważniejszy!

Przewracam oczami. No dobra, może i był najlepszy w Rocketmana, ale na pewno nie był odważniejszy ode mnie. Nikt nie był. Otrzymałem nawet złoty medal za wykazanie się odwagą podczas szkolnych rozgrywek w biegach przełajowych. Miałem puchary, a pani Jonas mówiła, że jestem superbohaterem. CJ kłamie i zaraz to udowodnię!

– Jeśli jesteś taki odważny, to pewnie nie będziesz się bał zejść na dół, co?

– Na dół?

– Do piwnicy. – Uśmiecham się szeroko. – Do tajnego laboratorium.

CJ kręci głową, nie jest przekonany co tylko dowodzi, że mam rację.

– Wiedziałem, że ściemniasz. – Rzucam obojętnym tonem i wracam na kanapę. Ponownie koncentruje się na grze. Dla mnie temat jest skończony, ale kuzyn wciąż nie wyglądał na pogodzonego z losem.

– Nie ściemniam. – Bierze kontroler w obie dłonie i spogląda na chipsy w plastikowej misce. Paprykowe, nasze ulubione. – Po prostu nie chcę tam iść.

– Bo się boisz.

– Nie.

– Tchórz z ciebie! – Chichoczę. – Mały kurczaczek na grzędzie! Ko-ko-ko!

– Zamknij się, Thor! – CJ ciska we mnie poduszką.

– No co? – Rzucam wzruszając ramionami.

– Gówno. – Warczy uruchamiając nową grę. Teraz będziemy piłkarzami. Nie mam nic do tego sportu, ale wolę coś, gdzie mogę się bardziej wykazać. Na przykład zestrzeliwując dwie rakiety CJ z rzędu. Tak, to byłoby cudowne widowisko. Kiedyś słyszałem o kodach, które pozwalają ulepszać postaci. Być może nadejdzie czas, że ich użyję, a wtedy....

– Czy ty w ogóle wiesz co tam jest? – W moje myśli wdziera się odrobinę poniesiony głos kuzyna.

– No pewka, że wiem. – Sięgam po chipsa. – Metalowy blat, mnóstwo szklanek i starych książek.

– No właśnie. – Syczy. – Wczoraj widziałem jak tata przyniósł do domu szczura. Mama strasznie się wściekła, a on jej powiedział, że kupił go tylko do badań i będzie trzymał u twojego taty w piwnicy.

Till the Last Breath / ZOSTANIE WYDANE /Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz