4

2 0 0
                                    

Weszliśmy do klubu, gdzie od razu zagłuszyła nas muzyka lecąca z głośników. Było pełno ludzi, patrząc na to, że jest piątek. Razem z kumplami udałem się do najbliższej loży, gdzie po chwili podeszła do nas kelnerka.

Tak, to klub z kelnerami i normalnym jedzeniem.

- Panowie, podać coś?
- Może śliczną Panią? - wyszczerzył się Pioter.
Próbowałem się zaśmiać, lecz na marne. Lekko się uśmiechnąłem.

- Niestety, nie jestem na sprzedaż - uśmiechnęła się i kontynuowała pytanie, stojąc z jakimś wyświetlaczem w ręku
- Może Panowie? - spojrzała oczekująca na mnie i Szakala.
- sex on the beach bedzie - powiedzialem w miare usmiechniety, ale i zrezygnowany.
Pioter czasem jak coś palnie to aż idzie sie poplakać z zażenowania.
- a Pan?
- zestaw shotów poproszę - kelnerka wyklikała coś na ekranie i po chwili odeszła.
- Stary, co tam masz? - zapytał Marcinek.

Szakal wyjął z gaci worek, z którego wyjął kolejne małe woreczki - jeden z ziołem, drugi z kokainą, a trzeci prawdopodobnie z mefedronem.

- No to zdrówko Panowie - Szakal zaczął rozsypywać prochy na stole, robiąc przy tym kreski kartą.

Z reguły Szakal był jak dla mnie spoko, a nawet mógłbym powiedzieć, że najlepszy z tej trójki.
Jest to mój stary kumpel za czasów szkoły. Mogłem na niego zawsze liczyć, jednak jedyną jego wadą było to, że jest dilerem. Ustawił sobie jakiś małolatów, żeby mu sprzedawali towar. Biedne dzieci. Natomiast Marcinka i Piotera poznałem na budowie, gdzie potem wszyscy zgadaliśmy się z Szakalem.

Pierwszy wciągnął Szakal, zaraz po nim Pioter, Marcinek jednak się trochę zawahał. Zapatrzył się w jeden punkt.

- Oj, stary - poklepał go po plecach Pioter.
- Co ty tam wypatrzyłeś, co? Pewnie jakąś fajną dupere - zaśmiał się.

- Marcinek rusza na polowanie - oznajmił Szakal.
- Powodzenia rycerzu na białym koniu!!!

Marcinek ruszył jednak w stronę baru, na co westchnąłem z ulgą. Za każdym razem, gdy szedł wyrywać jakieś panny, brał mnie przy tym ze sobą. Uważał, że jestem największym maczo z naszej grupy i że to ja muszę iść z nim na podboje. Jednak gdy dochodziło co do czego, mój przyjaciel nie chciał współpracować, przez co panny się z prawie każdym razem wystraszały.

Akcje działy się w różnych miejscach. W kiblu, na zewnątrz, w centrum miasta i w krzakach. Jednak nigdy nie byłem w stanie w pełni zadowolić kobiety, bo mój towarzysz odmawiał współpracy, przez co byłem nazywany impotentem.

the dark side of my other self (+18)Where stories live. Discover now