Rozdział 2

11 1 0
                                    

Kamil zdecydował się pójść na tą imprezę, choć znał swoich znajomych i wiedział, że bardziej trafne byłoby określenie „rzeź". Powód był jeden - potrzebował wsparcia w postaci alkoholu i to dużej ilości.

***

Kiedy dotarł na miejsce zgodnie z przewidywaniami, chaos słyszany przez słuchawkę telefonu był niczym w porównaniu z rzeczywistością. Szkolna drużyna, do której należał blondyn, nie była liczna, zaledwie 8 członków (w tym trener). Niektórzy zawodnicy przyprowadzili ze sobą dziewczyny, co w połączeniu z małym metrażem było odczuwalne tak spory tłum.

Głośna muzyka sprawiła, że blondynowi zaczynało się kręcić w głowie. Na jego szczęście szybko udało się dotrzeć do celu - kuchni. Przejrzał ogromną ilość opróżnionych butelek w poszukiwaniu chociażby resztek, wszystko puste. Już chciał się poddać, ale dostrzegł wybawcę dzisiejszego wieczoru - nietkniętą 1,75L butelkę whiskey. Stała tam niczym rudy wybawca zasypany śmieciami. Złapał po drodze jakiś kubek, kieliszka nawet nie próbował szukać. Schował trunek do przedniej kieszeni swojej dresowej bluzy, by nikt nie chciał przywłaszczyć sobie jego znaleziska. Po prawdzie Kamil nigdy nie był jakimś wielkim miłośnikiem alkoholu, jeśli już miał pić to tylko dla towarzystwa, ewentualnie okazyjnie z mamą po kieliszku czerwonego wina. Pierwszy raz miał szczerą ochotę uchlać się w 3 dupy.

Był początek czerwca, mimo to wieczorami robiło się chłodnawo, więc wszyscy będą siedzieć w środku. Otwarty taras był idealnym miejscem do samotnego pozbawienia się przytomności przy użyciu 40% Jacka Daniel'sa.

Gdy tylko otworzył drzwi prowadzące na zewnątrz, poczuł przyjemnie chłodny powiew wiatru. Wyszedł głębiej na taras, rozglądając się za jakimś wygodnym miejscem do schowania się przed światem i problemami. Jego plany zostały zniszczone wraz z spostrzeżeniem skulonej pod ścianą osoby. Już zaczął myśleć nad nową kryjówką, ale uświadomił sobie kim był nieznajomy, który zabrał mu jego wymarzone miejsce - Weronika, dziewczyna Konrada.

— Dlaczego twój chłopak jest przekonany, że go ze mną zdradziłaś? - zapytał zaskakująco spokojnie Kamil.

Dziewczyna tylko błagalnym wzrokiem spojrzała na butelkę, którą chłopak zdążył wyciągnąć z kieszeni. Widząc to blondyn podszedł bliżej podając jej butelkę. Weronika nie pytając o szklankę, bez wachania odkręciła trunek i zaczęła wypijać jej zawartość prosto z gwinta. Kiedy była w 1/5 butelki oddała ją Kamilowi wycierając usta rękawem za dużej bluzy. Nie odrywając od szatynki wzroku, trochę z podziwu, trochę z ciekawości, usiadł obok opierając się o płot ogradzający taras i czekając na odpowiedź.

— Ktoś mu powiedział, że rzekomo to zrobiłam. Pokazał mi nawet zdjęcia. Prawdą jest, że zanim zaczęliśmy się spotykać miałam... swobodny tryb życia, że tak to ujmę, ale nigdy nie upadłam tak nisko by kogokolwiek zdradzić.

— Wiesz kto wcisnął mu te informacje? - zapytał coraz bardziej nie mogąc uwierzyć w irracjonalizm tej sytuacji.

— Nie chciał mi powiedzieć. Uznałabym, że robi to by wymyślić jakąś wymówkę tylko po to, żeby ze mną zerwać, ale... - przerwała na chwilę - ten piersicionek... . Nie uwierzę,że by to zrobił.

— Jestem ciekawy kto może go aż tak bardzo nienawidzić... że chciałby zniszczyć naszą przyjaźń i wasz związek.

Weronika otworzyła już usta by coś powiedzieć, ale nie pozwoliło jej wejście Oliwiera wraz z 4 innymi członkami drużyny. Chłopak, który z resztą był najsilniejszy w ich zespole, podszedł do Kamila i podniósł za fraki, zanim blondyn zdążył w jakikolwiek sposób zareagować i uderzył go w twarz. Od napastnika było czuć silny odór alkoholu.

— Ty ochydny zboczeńcu! - patrzył na niego z góry nie ukrywając obrzydzenia - Głupi pedale! Myślałeś, że nigdy się nie dowiemy, że jesteś jednym z tych zboczonych fetyszystów?!

To jak wielkim homofobicznym dupkiem był Oliwier wiedział już od dawna, ale o jego orientacji wiedziała tylko jego mama... i... Konrad...

Chłopacy, którzy weszli z tyłu widząc, że przedstawienie, które przyszli obejrzeć, zeszło stanowczo za daleko, rzucili się by odciągnąć zbyt agresywnego kolegę, gotowego ponownie ruszyć na blondyna. Weronika złapała Kamila za rękę i pociągnęła go w stronę wyjścia. Żadne z nich nie ściągało butów, więc po prostu szybko wybiegli na zewnątrz.

Kiedy byli już w bezpiecznej odległości, zatrzymali się by złapać oddech.

— Ten to się z choinki urwał... hehe - zaśmiała się Weronika próbując rozluźnić nieco atmosferę i samemu się przy tym nieco uspokoić.

— Nie kłamał.

— Co? - spytała myśląc że się przesłyszała.

— Jestem gejem...

— Wow. Tego się szczerze nie spodziewałam. W sensie nie, że to złe, bo sama jestem bi. Po prostu się tego po tobie nie spodziewałam - próbowała się tłumaczyć, bojąc się, że mogła tym urazić przyjaciela.

— A wiesz co mnie najbardziej teraz zastanawia? - powiedział po drodze pokazując jej gestem, że nie poczuł się tym urażony.

— Jak można być takim homofobicznym dupkiem?

— Że Oliwier taki jest to wiem już od dawna, ale nie o to mi chodzi. Bardziej mnie zastanawia dlaczego on to zrobił?

— Oliwier? On od zawsze był dup...

— Nie Oliwier. Konrad - przetrwał jej Kamil.

— Konrad?

— On i moja matka jako jedyni wiedzą o mojej orientacji.

— Nie spodziewałam się, że byłby wstanie zrobić coś tak chujowego.

— Ale jednak. - Czuł rosnący w nim zawód - Odprowadzę Cię - zaproponował po chwili.

— Dzięki.

Reszta drogi minęła im w ciszy, żadne z nich nie miało siły się odezwać, a nawet jeśli by miała, to byli zbyt wykończeni tym co się teraz działo.

Po odprowadzeniu Weroniki Kamil wrócił do siebie. Było wpół do jedenastej i mama Kamila jeszcze nie poszła spać. Nie miał siły na jakiekolwiek interakcje, więc poinformował tylko rodzicielkę o powrocie i poszedł do swojego pokoju. Rzucił się na łóżko i praktycznie od razu zasnął mając już dość wrażeń na dzisiaj.

Just U [{BL}] Just enemies Where stories live. Discover now