Rozdzial 3

9 2 0
                                    

Rano ze snu wyrwał Kamila dźwięk budzika. Z przeciągłym jękiem sięgnął w kierunku źródła dźwięku w poszukiwaniu telefonu. Po zlokalizowaniu uporczywego urządzenia niechętnie podniósł się do pozycji siedzącej. Miał się już z powrotem położyć, gdy uświadomił sobie, że musiał jak najszybciej wszystko wyjaśnić z Konradem. To go chociaż trochę rozbudziło. Wstał, przebrał się, zjadł tosta, popijając go mocną kawą, by jakkolwiek funkcjonować, po czym wyszedł z domu. Idealnie jak na zamówienie trafił autobus jadący pod samą szkołę. Pomimo wczesnej godziny dzień zaczynał się nad wyraz dobrze.

Kamil był bardzo poddenerwowany, zaskakująco nie konfrontacją z przyjacielem, tylko z Oliwierem, który z niewiadomego źródła wiedział o jego orientacji. Nie był głupi, znał Konrada. Nigdy by nie upadł tak nisko, by w ramach zemsty wyjawiać czyjąś największą tajemnicę, a co dopiero jego własna matka. Kamil nie miał bladego pojęcia kogo mógłby podejrzewać.

Dojechał na miejsce. Pięć minut do dzwonka. Oliwiera nigdzie nie było. Jeden problem z głowy.

Klasa Kamila liczy dwadzieścia osób, a z nich tylko połowa przyszła na pierwszą lekcję. Co się dziwić, skoro wszyscy już po maturach i nikomu się nie chce. On sam by nie przyszedł, gdyby Konrad go nie zablokował na wszystkich mediach społecznościowych, uniemożliwiając kontakt.

***

Poranny entuzjazm prysł wraz z ostanim dzwonkiem. Przez cały dzień nie widział Konrada, więc została mu ostatnia szansa - trening. Blondyn ruszył w kierunku szatni. Niestety Konrada jak nie było, tak nie ma. Świetnie...

Mimo okropnego humoru, zmęczenia i ogromnej niechęci do jakiejkolwiek aktywności fizycznej dzisiejszego dnia, zaczął się przebierać. Stał przodem do ściany i był zbyt skupiony by zwrócić uwagę na jakąkolwiek nową osobę w pomieszczeniu. Niestety uświadomiła go o tym duża, silna dłoń, która za szyję przygwoździła go do ściany prawie łamiąc mu nos. „Czy to jakaś nowa moda na przyszpilanie ludzi do ścian?" - zaśmiał się w duchu, choć wcale nie było mu do śmiechu.

— Nadal śmiesz pokazywać mi się na oczy, pedale? - powiedział drwiąco znajomy głos.

Oliwier... zajebiście. Akurat on był ostatnią osobą, którą chciał dzisiaj spotkać.

— Zostaw go. - powiedział twardo znajomy głos.

Nie był to żaden z ekipy przydupasów Oliwiera. Kamilowi zajęło dłuższą chwilę rozpoznanie właściciela głosu. Był to Konrad, we własnej osobie.

— Puścisz go czy mam iść po trenera?! - powtórzył jeszcze ostrzej, wyraźnie tracąc cierpliwość.

Konrad był wyższy, ale znacznie drobniejszy od Oliwiera, mimo to za każdym razem jak się kłócili, kiedy dochodziło do rękoczynów, były to zasadniczo jednostronne bójki, z których brunet zawsze wychodził zwycięsko, tylko i wyłącznie z małymi zadrapaniami.

Oliwier jako kapitan drużyny, wiążący daleką przyszłość ze sportem, nie mógł pozwolić sobie na tego typu wpadki, a tym bardziej ryzykować wyrzuceniem z drużyny. Westchnął wściekle, odpychając się od karku Kamila w ostrzegawczym geście, pokazując, że ten ma przewalone. Odsunął się na 2 kroki, odwrócił i zajął swoimi sprawami, starając się ignorować wypalający w nim dziurę wzrok Konrada.

Kapitan był gotowy do treningu i kierował się ku wyjściu, co nie zajęło mu długo. Brunet stojący w drzwiach odsunął się odprowadzając go wzrokiem do wyjścia i sam w końcu zaczął się przebierać. Kamil próbował do niego zagadać, ale żadne słowo nie dało rady przejść mu przez gardło. Atmosfera była zbyt napięta, jedyne co sprawiało, że nie była aż tak nieznośna, to wesoły gwar reszty kolegów z drużyny, rozmawiających o ostatnim wygranym przez nich meczu.

Konrad zawsze przebierał się pierwszy, a potem śmiał się ciągle ponaglając Kamila, by ten stężył ruchy, bo się zaraz spóźnią. Teraz było widać, że brunet specjalnie przeciągał wyjście z szatni. Gdy tylko usłyszeli, że ostatnia osoba wyszła, Kamil poczuł chłód ściany na plecach. „CZY TO JAKIŚ NOWY TREND?! CIŚNIJ KAMILEM O ŚCIANĘ?!" - przeklął w duchu ledwie powstrzymując się by nie powiedzieć tego na głos.

Poczuł jak Konrad coś wkłada mu do kieszeni szepcząc do ucha „przeczytaj to jak wrócisz do domu, tam nikt nie patrzy". Odsunął się mając dalej ten sam poważny, grobowy wyraz twarzy i wyszedł z szatni już nic więcej nie mówiąc.

Blondyn stał oparty o ścianę, zbyt oszołomiony by się ruszyć i niespecjalnie wiedząc co się właśnie stało.

— Zgubiłeś się w tej szatni?!- wyciągnął go z zamyślenia poddenerwowany głos trenera.

— Już idę! - odkrzyknął pośpiesznie i włożył karteczkę głęboko do torby, po czym szybko wybiegł z szatni nie chcąc za karę dostać dodatkowych kółek na rozgrzewce.

Trening przebiegł wyjątkowo zwyczajnie i spokojnie. Mimo to nie dał rady wymienić chociażby zdania z przyjacielem. Brunet po prostu go ignorował. Kamil nie chciał, a musiał w końcu to przerwać i wszystko wyjaśnić.

W szatni nie było lepiej niż na boisku. Konrad przebrał się jeszcze szybciej niż zwykle i czekał koło drzwi do szatni oparty o ścianę po prostu obserwując. Wyszedł chwilę po Oliwierze. „Coś mi się tu nie kalkuluje... z jednej strony z rzekomej nienawiści do mnie, nawet słowa nie zamieni, po czym  ratuje mi dupę i jest w cholerę tajemniczy... O co tu do cholery chodzi?" - przeklnął w duchu i sięgnął w głąb plecaka w poszukiwaniu karteczki. Na szczęście szybko przypomniał sobie proźbę o dyskrecję i cofnął rękę, woląc nie ryzykować. Zapiął plecak i wyszedł ze szkoły. Wyjątkowo nie wychodził ostatni, więc dzisiaj nie musiał martwić się zamykaniem szatni.

Dom Kamila nie był daleko, zaledwie siedem przystanków. Jednak z powodu wiecznych korków zajmuje to prawie półtorej godziny by dotrzeć autobusem do jego domu. Od samego przystanku to już tylko 15 minut.

Kiedy w końcu dotarł do domu, było już grubo po 21. Anna - mama Kamila zajmowała kuchnię. Jej włosy tego samego koloru co syna, były niechlujnie spięte klamerką. Wszędzie były porozrzucane różnego rodzaju papiery, paragony i dokumenty. Takie widoki widywał tylko w filmach detektywistycznych.

Blondyn miał w przyszłości dokładnie to po studiach przejąć jej stanowisko pracy wraz z obowiązkami. Anna była sekretarką ojca Konrada - właściciela jednej z najbardziej wpływowych firm na świecie i jednocześnie była właścicielką 1/4 udziałów. Pierwotnie tą pozycję zajmował jego ojciec - Krzysztof, ale zginął kiedy Kamil miał 6 lat. Oficjalna wersja jest taka, że zginął w wypadku samolotowym jednak wszyscy wiedzą iż wypadek to nie był. O ojcu pamiętał tylko z opowieści mamy. Na przykład, że poznali się z nią na studiach administracji i zarządzania, tych samych, na które Kamil miał iść wraz z Konradem, który miał w przyszłości przejąć firmę po ojcu.

Blondyn przywitał się ostrożnie przechodząc między stosami, w celu dostania się do szafki po szklankę. Nalał sobie wody z kranu, wypił na miejscu nie ryzykując wylania choćby kropli na jakikolwiek z dokumentów. Wychodząc z kuchni delikatnie poklepał mamę po plecach, pomimo ciekawości nie chcąc jej przeszkadzać. Wszedł po schodach kierując się do pokoju po drodze zgarniając plecak.

Gdy wszedł do pokoju, podszedł do łóżka i kładąc na nim plecak zaczął szukać karteczki od Konrada. Po około pięciu minutach udało mu się ją wygrzebać. Usiadł na podłodze opierając się o krawędź łóżka i ostrożnie rozwinął karteczkę.

„Nie mieszaj się w nic dopóki wszystko się albo wyjaśni, albo chociaż uspokoi. Nie chce cię stracić. Po prostu  udawaj, że mnie nie znasz albo najlepiej nie chcesz znać."

To absolutnie nic nie wyjaśniało Kamilowi. Był tylko jeszcze bardziej zagubiony w tym wszystkim. Miał zbyt dużo pytań, których nie wolno było mu zadać. Niechętnie, ale wolał spełnić prośbę przyjaciela, przynajmniej na tyle na ile starczy mu cierpliwości.

Just U [{BL}] Just enemies Where stories live. Discover now