Przemyka między kominami w bezchmurne noce
Czasami, jeśli zamiauczy w stronę nieba
Spomiędzy gwiazd odpowie mu Łajka
Porzucony przez matkę i wychowany przez gołębie
Chowa się przed śniegiem w rynnach
I wygrzewa na parapetach w letnie popołudnia
Niektórzy mówią, że boi się zejść z dachu
Ale on po prostu zrozumiał, że tu, na dole, nie ma nic dla niego
Śmieje się w tarczę każdego zegara
Bo dla niego czas nie istnieje
Czasem, siedząc na poddaszu, słyszę z góry jego tupanie
Niczym szelest skrzydeł anioła stróża
Chodzą słuchy, że
Zostanie ogłoszony świętym patronem samotników
