Boję się jutra
A jutro nigdy nie nadchodzi
Boję się tego, co kryje się w ciemności
Potworów utkanych z nocy z zębami z gwiazd
Które wyparowują, gdy zapalam światło
Boję się ciągle
Lęk mam głęboko w szpiku kostnym
I tuż pod skórą, jak robaka w jabłku
I pod sercem, bo uwił sobie gniazdo między żebrami
Boję się tego, co nieuniknione
Co czai się za rogiem, za krzesłem, pod stołem
Co zawsze jest za daleko, bym mogła się przyjrzeć
Ale na tyle blisko, by przechodził mnie dreszcz nawet w największy upał
Boję się jak jelonek
Jeden nieuważny krok, jedno trzaśnięcie gałęzi
I uciekam, uciekam, uciekam
Uciekam, uciekam, uciekam
Znikam w czarnym lesie
