24. rollercoaster

373 21 57
                                    

HYUNJIN POV

Po tym szczęśliwym zwycięstwie nie mogło się obyć bez powiadomienia o tym Bang Chana.

Uśmiechnięci zasiedliśmy w moim pokoju wykręcając numer do przyjaciela.

— Hej, Bang — zaczął Minho — pamiętasz co powiedziałeś nam na lotnisku?

— Na lotnisku? — zapytał — żebyście nie płakali?

— Też, ale nie to.

— Hmm, że poradzicie sobie beze mnie?

— Też nie.

— No to wydaję mi się, że sobie nie przypomnę... — westchnął zastanawiając się co chodziło nam po myśli.

— Że możemy nawet być w reprezentacji — wyjaśnił szybko Jisung.

— Ah, no tak. Ale jaki to ma związe- zaraz... chcecie mi powiedzieć, że jesteście w tej reprezentacji?

Z lekkim uśmiechem spojrzałem się na moich przyjaciół i po paru sekundach padliśmy w wielki, radosny krzyk. Chan śmiał się razem z nami, a gdy postanowiliśmy się uciszyć, rozmawialiśmy z nim na ten temat.

Nagle ktoś zapukał do drzwi.
Do Isik.

— Widzę, że macie tu dość wesoło. Chcecie z nami jechać do parku rozrywki? Taki szybki wspólny wypad — powiedział i pomachał Bang Chanowi do telefonu.

— Jeszcze pytasz?! — wykrzyczał Seungmin.

***

Chłopaki wynajęli dla naszej dziesiątki busa, do którego bezproblemowo się zmieściliśmy. Nie powiem, że nie, ale zaskoczył mnie tą propozycją.
Jednak cieszyłem się tym, że znalazł się ktoś z kim mogliśmy obyć te smutne chwile.

Dosiadłem się do siedzącego samotnie Dodo. Chłopak na szczęście pozwalał mi używać tej nazwy.
Przejazd nie mógł się odbyć bez muzyki puszczanej na głośniku. Zazwyczaj były to starsze przeboje, ale każdy wiedział, że właśnie one mają najlepszy klimat.

— Dodo, byliście już na tym turnieju międzynarodowym? — zapytałem chłopaka balującego do utworu.

— I to nie raz, ale zawsze zajmowaliśmy 4 miejsce...

— Są aż tacy dobrzy? Kto zdobywał złoty puchar?

— Francja zawsze wygrywała... Oczywiście, że są dobrzy, jednak jestem przekonany, że macie szanse to wygrać.

— Byliśmy gorsi od was, jak mamy wygrać?

— W sumie prawda, ale moja drużyna mocno reaguje na porażkę lub inne takie... Jak przegrywaliśmy chociażby jednym punktem, Jun i reszta popadała w płacz i nie mieli siły już grać. Na dowód tego sami wiecie jak zareagowaliśmy na rzut Felixa za trzy punkty...

Francja? Wygrana? Zestresowałem się na samą myśl jakie okropne rzeczy czekały nas tego dnia.
Wiedziałem, że mój klub ma dobrą pewność siebie. Jeżeli postanowiliśmy sobie coś, dążyliśmy do tego za wszelką cenę. Zazwyczaj wszyscy słuchali się mnie bądź młodszego Yongboka.

***

Gdy już powoli zasypiałem, rozbudziły mnie donośne krzyki przyjaciół mówiące mi, że dojechaliśmy na miejsce.

Stanęliśmy całą dziesiątką przed pojazdem i zaczęliśmy się sami z siebie liczyć. Poza tym, byliśmy tam bez opiekuna, a ja i Do Isik byliśmy dowódcami trzymającymi wszystkich w kupie.

— Dobrze, ktoś ma chorobę lokomocyjną? — zapytał kapitan drużyny przeciwnej.

— Ja i Jihoon mamy — zaczął jeden z jego klubu — chuj i tak idziemy, na przypale albo wcale.

***

Po zakupie biletów i założeniu przepasek, pierwsze co rzuciło nam się w oczy był automat. Rzucało się w nim piłkami do kosza i liczyło punkty. — Hah, no patrzcie, idealnie dla koszykarzy.

Nie mogło się obejść bez spróbowania. Chłopaki wyrzucili mnie na środek rozkazując mi zagrać.

W trakcie słyszałem za sobą wrzaski całej grupy z którą byłem — Szybciej, szybciej!

***

Rozdzieliliśmy się na pięcioosobowe grupy, a w całości chodziło o to, że kto pierwszy znajdzie jakąś bardzo ogromną kolejkę, ma zadzwonić na wcześniej utworzony czat grupowy.

Biegłem betonową ścieżką razem z Junem, Isikiem, Felixem i Seungminem, byle żeby znaleźć coś porządnego.

Końcowo pierwsza zrobiła to grupa druga.
Rollercoaster, który znaleźli był na prawdę wielki. Dużo pętli, ostrych zakrętów... Na samą myśl zrobiło mi się nie dobrze.

Spoglądając w górę na sam szczyt przejażdżki, Yongbok pociągnął mnie prosto do długiej kolejki.

Staliśmy i czekaliśmy w tłumie ludzi rozmawiając o wszystkim i o niczym, aż nagle usłyszałem z kądś znajomy mi głos wymawiający moje pełne nazwisko.

Reszta też to usłyszała i zaniepokojeni zaczęliśmy się rozglądać dookoła. Nagle ktoś pociągnął mnie za włosy. Spojrzałem w tył, a okazali się to być nasi dawni przyjaciele z liceum będący na drugim końcu kolejki...

Automatycznie z szoku moja dłoń zakryła moje usta, a chłopaki z mojej drużyny, z obu stron trzymali się moich pleców.
Natychmiast kazałem Changbinowi i Soobinowi przejść nad barierką do nas.

— Co tu robicie?! — zapytał jeden z nich pełny entuzjazmu.

— A zrobiliśmy sobie taki spontaniczny wypad. To są nasi przyjaciele, Isik, Jun, Jihoon, Dohyun i Eunhyuk — przedstawiłem każdego z osobna.

— Hej, a to nie ci, z którymi walczyliście na turnieju prowincji? Chungcheong? — spytał Seo.

Wszyscy padliśmy w głośny śmiech. Było na prawdę miło ich spotkać, gdyż w ogóle nie spodziewałem się ponownego spotkania z nimi...

***

Kiedy nadeszła nasza kolej na przejazd, w PIERWSZYM wagonie usiadłem z Felixem. Podkreśliłem ten wyraz, ponieważ ogromnie się stresowałem.

— Zaraz popuszczę — zaśmiał się Lee, mocno zaciskając dłonie na trzymaczce.
Skoro młodszy się bał, nie było to nic mylniejszego. Zacząłem się jeszcze bardziej stresować.

Stwierdzam, że nikt nie darł japska bardziej niż Minho z Jisungiem siedzący za nami. Od ich pisków chciało mi się śmiać, więc byłem im wdzięczny za uspokojenie mnie...

WINNER || hyunlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz