drei

40 7 16
                                    

Sprawdzanie poczty nigdy nie było moim hobby (czy ktoś w ogóle robi to hobbystycznie?), jak i nie wzbudzało żadnych pozytywnych emocji; listowo dowiedziałam się, że nie dostałam się na wymarzone studia, że nie dostałam się na casting, że nie chcą mnie w szkole baletowej, że zalegam z czynszem, że tata się żeni. Tak i tym razem nie byłam zbyt szczęśliwa, kiedy zeszłam na dół sprawdzić, czy kolejne straszne wieści zostały już dostarczone.

— Dzień dobry! — powiedziałam, widząc panią Dern ze swoim mopo-psem, na co nie dostałam odpowiedzi. Pokiwałam tylko głową, bo przecież wiedziałam, że tak będzie i podeszłam do skrytki. Tak, jak myślałam, znalazłam w niej rachunek z gazowni i list od studia, w którym starałam się o rolę Valerie. Nie wiem, czemu porozumiewają się listownie, a nie mailowo, ale może taka jest teraz moda. Wiecie, vintage. Powoli wczołgałam się po schodach i jak chciałam łapać za klamkę, to zauważyłam małą notatkę napisaną na karteczce samoprzylepnej. Uniosłam w górę jedną brew i odkleiłam karteczkę od białych drewnianych drzwi.

"Jak pięknie to było przedstawić się najpierw i tak dopiero dać się poznać."

Tylko głupi by się nie zaśmiał. Rozejrzałam się na boki i zgniotłam karteczkę, jednocześnie rozważając, czy mój listonosz jest stalkerem i do tego fanem Kafki. Poczułam lekki niepokój i miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, więc szybko weszłam do mieszkania, czując, jak przyspiesza moje serce. Teoretycznie mógł to być ktokolwiek, kto chodzi ze mną na studia, a jak wiemy, cała ta hołota zbiera się u Andreasa na kwadracie prawie codziennie. Podejrzenie wynika stąd, że Franza przerabialiśmy tydzień temu i to dokładnie Proces, więc za bardzo mi to śmierdzi. Czy ta kartka wisiała tam przed tym, jak wyszłam czy po tym? Czy zamknęłam drzwi, jak wyszłam? Czy ktoś mnie podsłuchuje?

Nagle w mieszkaniu rozległ się głośny dźwięk domofonu, a ja sama podskoczyłam w miejscu, bardzo wolno podchodząc do okna w celu zobaczenia, kto zakłóca mój spokój. Żarty chyba.

— Nie masz swoich kluczy? — krzyknęłam przez okno, a chłopak tylko wydął wargę. Ledwo go widziałam przez ogromny bukiet, który zakrywał trzy czwarte jego ciała.

— Dzień dobry tobie też, Roma! Nie mam jak wyjąć kluczy! — odpowiedział, uśmiechając się zza kwiatów. Uśmiechnął się szczerze, odpowiedział też jak najmilej i nie aż tak denerwująco, więc wypełniłam jego prośbę i otworzyłam drzwi. Mnie nie obchodzi dla kogo ten bukiet, ale pewnie Matilda będzie chciała wiedzieć, więc muszę się go o to zapytać, pomyślałam i otworzyłam swoje drzwi, czekając, aż wejdzie na półpiętro. Gdy w końcu pojawił się zza zakrętu, uśmiechnęłam się lekko i oparłam o framugę.

— No, to dla jakiej panny te chwasty? — zapytałam prześmiewczo, a on zachichotał, stawiając bukiet na podłodze. Zaczął szukać kluczy w tylnej kieszeni, a gdy w końcu je wyjął, spojrzał mi prosto w oczy, mówiąc:

— Dla mojej zmarłej babci — odpowiedział. — Miłego dnia, Roma — dodał i zamknął skrzypiące drzwi, zostawiając mnie z poczuciem winy. Gdy w końcu doszło do mnie, co powiedział, zapukałam w drzwi z numerem trzynaście.

Andreas, przepraszam, nie wiedziałam! — krzyknęłam, kiedy nie chciał otworzyć. Co ty robisz, idiotko, pomyślałam i wróciłam do siebie, czując się jak największy pajac. Wyjęłam telefon i weszłam w konwersację z nim, pisząc krótkie "Przepraszam", ale niestety ze względu, że nie jesteśmy znajomymi, moja wiadomość trafiła do spamu. Pokiwałam głową i uznałam, że najlepiej będzie wyprzeć to, co się wydarzyło i po prostu zajmę się korespondencją. Gazownia, nie ważne, rachunek za prąd, można odłożyć, decyzja o castingu. Powoli otworzyłam kopertę, spodziewając się odrzucenia, ale jak wielkie było moje zaskoczenie, kiedy list okazał się pozytywny.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 07 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

dalliance; a.wellingerWhere stories live. Discover now