6

159 25 0
                                    

Dzisiaj troszkę później, ale moja psineczka miała wyrywanie mleczaków i no:<

Ale dzisiaj chyba jak na razie najdłuższy rozdział, chociaż kij wie jakie będą kolejne XD

No, mam nadzieję, że się Wam spodoba.

Miłego weekendu! ♥


———



Niedziela przyszła szybciej niż Louis się spodziewał. Oczywiście, że tak.

Ależ jak przyjemna była to niedziela. Chociaż spotkali się w kwiaciarni, która tego dnia również byłą otwarta, wcale mu to nie przeszkadzało. Na zapleczu powitał go ten sam zapach herbaty oraz przyjazny uśmiech. Co prawda tym razem prawie obyłoby się bez czegoś słodkiego do przekąszenia, jednak Tomlinson szybko wyskoczył do sklepu, żeby wszystko było tak jak ostatnio. Później wypominał sobie, że nie spróbował czegoś upiec, ale gdy Harry powiedział bez cienia najmniejszej złośliwości, że ten na pewno miał dużo pracy i wszystko rozumiał, poczuł się może tylko trochę lepiej.

Lecz tak naprawdę jego nastrój zmienił się diametralnie, kiedy zaczął rozprawiać z mężczyzną o jego podróżach, tym bardziej, że brzmiały na bardzo nieturystyczne. Jakby ten jechał tam odpoczywać od innych albo zgłębiać nowe sekrety świata. Może ciekawiło go, skąd ten miał na to pieniądze i czas, ale ostatecznie nie pytał. Jednak prawdą było, że chyba jeszcze nikogo wcześniej nie słuchał z takim zaciekawieniem. Taką fascynacją. Czasami nie rozumiał wszystkiego, co było zrozumiałe, ale i tak czuł się tak, jakby słowa mężczyzny czarowały jak zaklęcia. To samo działało również w drugą stronę, kiedy Louis mamrotał o tym i o tamtym, często bez żadnego ładu i składu, ponieważ jego życie chyba nawet w połowie nie było tak ciekawe. A jednak Harry słuchał i to z tak wielką uwagą, jakiej nie był w stanie wydobyć nawet u własnej rodziny. I mogłoby wydawać się, że jedynie udawał, ale spojrzenia, którymi go obdarzał, gdy kiwał głową co jakiś czas w jakiś sposób upewniały Tomlinsona w tym, że faktycznie był słuchany. I chyba w tym momencie nie chciał niczego więcej, jak właśnie tej uwagi.

Louis nie pamiętał, kiedy ostatni raz nie czuł niepewności w obecności kogoś innego. A tutaj jego nieśmiałość, o ile tak mógł ją nazwać, znikała bezpowrotnie. Po prostu mówił, słuchał i czasami nawet lekko się śmiał, nie czując ani razy potrzeby, aby się powstrzymać. Kiedy jakiś temat zdawał się kończyć, szybko znajdowali kolejny, o ile nie pozwalali sobie na kilka minut na oddech. Czasami związany z klientem, który przychodził, a czasami z czymś tak prozaicznym jak wizyta w łazience.

W końcu nastał wieczór, a kiedy Tomlinson zorientował się, że na dworze było już ciemno, naprawdę poczuł wielkie zaskoczenie. Wydawało mu się, że siedział z Harrym maksymalnie z cztery godziny, a tutaj zbliżała się już pora, aby zamknąć kwiaciarnie. Po cieście pozostały jedynie okruszki, a po herbacie puste kubki. Oznaczało to, że należało się zbierać i wrócić do siebie. Louis czuł mrowienie w rękach, aby tylko wyciągnąć telefon i poszukać przepisów na jakieś proste wypieki na następny raz. Ponieważ teraz wierzył, że na pewno zobaczą się ponownie.

Widział, jak Harry zamykał kwiaciarnię i uderzył w niego smutek, kiedy pomyślał, że tak naprawdę nie wiedział, kiedy zobaczą się ponownie. Może za kilka dni, a może dopiero za dwa tygodnie? Louis nie lubił takich niepewności, jednak w tym wypadku nie mógł za wiele zrobić. Cóż, może mógł, ale mimo wszystko nie potrafił.

— Naprawdę nie zauważyłem, że jest już wieczór — powiedział Harry, zerkając na to, co działo się na ulicy. — Nie chciałbym, żebyś pomyślał sobie, że uważam cię za słabego, jednak może mógłbym odprowadzić cię chociaż do stacji metra?

Whispers of SolitudeWhere stories live. Discover now