Część 3 - Conrad

39 0 0
                                    

Była sobota. Mama tak nagle zachorowała. Nikt się nie spodziewał, dotąd była okazem zdrowia. Kiedy więc w czwartkowy wieczór zabrali ją do szpitala i po badaniach rozpoznali nowotwór, przygniotła nas ta wiadomość. Tata przez cały dzień nic nie jadł, a wieczorem się ulotnił z domu nic mi nie mówiąc, ani niczego ze sobą nie biorąc i nie wrócił. 

                                                                                         *     *     *

Siedziałem sam i oglądałem film. Nie wiedziałem co zrobić. Nagle do głowy przyszedł mi pomysł, żeby zajrzeć do sypialni rodziców. Wstałem, ruszyłem korytarzem w stronę pomieszczenia. Na ścianach wisiały zdjęcia z wakacji i mojego dzieciństwa. Zazwyczaj przechodziłem obok nich obojętnie, ale teraz zatrzymałem się i patrzyłem na nie. W jednej chwili wspomnienia z beztroskich chwil ożyły w mojej głowie. Nie wypadało mi się rozpłakać, ale w tamtej chwili miałem na to ochotę. Z trudem powstrzymałem się i ruszyłem dalej w kierunku sypialni. Kiedy stanąłem pod drzwiami, zawahałem się. Mamy nie było w domu od kilku dni, a czułem jakby jej od lat nie było. Otworzyłem drzwi i przekroczyłem próg po raz pierwszy odkąd zabrali ją do szpitala. Łóżko było zaścielone, tak jak zawsze, jej ulubionym kocem w kolorze fioletowym. Podszedłem bliżej, usiadłem na brzegu łóżka i zauważyłem na szafce nocnej jakiś notatnik. Podniosłem go i obejrzałem dokładnie. W końcu otworzyłem na losowej stronie i w oczy rzucił mi się adres:


Aurelia Braight

ul. Hurst Street 65

Birmingham

                                                                                         *     *     *

Jako, że nie miałem nic ciekawszego do roboty sam w domu, postanowiłem udać się pod wskazany adres. Ubrałem się i wyszedłem. To nie było daleko, jakieś zaledwie 3 km od mojego domu, więc ruszyłem pieszo. 

                                                                                         *     *     *

Kiedy dotarłem pod wskazany adres.....uświadomiłem sobie, że znam Aurelię. Chodzimy razem do liceum, ale nie rozmawiamy ze sobą wiele. Jest miła, pewna siebie, otwarta na pomoc innym, ale ja nigdy nie otworzyłem się na nikogo w takim stopniu i nie prezentowałem sobą takiej postawy. Stałem tak jeszcze chwilę, a potem zapukałem. Otworzyła. Stałem i przyglądałem się jej. Była ubrana w szary dres. Podobała mi się od dawna, ale nie miałem odwagi nigdy podejść bliżej, zagadać. A już tym bardziej wyznać co do Niej czuję. W końcu zaprosiła mnie do środka. Zrobiła herbatę i usiedliśmy w salonie. 

- Co się stało? - zapytała.

- Moja mama ciężko zachorowała i jest w szpitalu. - odpowiedziałem po krótkim milczeniu.



Love storyWhere stories live. Discover now