Rozdział 11

197 63 192
                                    

Następnego dnia Konrad i Aleksy udali się do dziekanatu. Już przed samym wejściem kłębili się guślarze. Niektórzy trzymali w dłoniach kartki ze zleceniami i zawzięcie dyskutowali, jak się przegrupować. 

— .... To przecież kompletna bzdura! — sapnęła z niedowierzaniem kobieta, machając dokumentami przed nosem guślarza. Oboje mieli niewiele ponad czterdzieści lat. — Mamy iść we dwójkę na Dzikich Ludzi?! — Skrzyżowała ręce na piersi, patrząc na niego groźnie. — Ich tam może być z tuzin!

— Bywają łagodni...

— Tak, Adam. To bywają mnie przekonuje — sarknęła i wziąwszy głęboki wdech, dodała: — Nie są łagodni. Jedzą ludzi! To cholerni kanibale i porwali turystę!

Dzicy Ludzie zamieszkiwali głęboką głuszę, więc trzeba było mieć wyjątkowego pecha, żeby na nich trafić. Te demony zwykle nie szukały zwady, ale gdy natrafiły na człowieka, goniły go do upadłego. Żeby go zjeść. Aleksy podejrzewał, że nieszczęśnikowi już i tak nikt nie pomoże. Sądząc po minach Adama i nieznajomej guślarki, oni też o tym wiedzieli. 

Aleksy i Konrad prześlizgnęli się przez tłum poruszonych łowców i weszli do dziekanatu. Lidka związała włosy w niedbały koczek i wepchnąwszy w nie długopis, stukała zawzięcie w klawiaturę. W milczeniu usiedli naprzeciwko niej i czekali, aż skończy. Aleksy rzucił okiem na dokumenty, które leżały przed monitorem: wprowadzała dane ze zleceń do systemu.

— Nie dostaniecie zlecenia — odpowiedziała, nie odrywając wzroku od komputera. — Zgodnie z poleceniem rektora, macie zdrowieć i odpoczywać.

— A do kina możemy jechać? — zapytał mimochodem Konrad, poprawiając stos dokumentów na jej biurku. Zamarła z palcami zawieszonymi nad klawiaturą i spojrzała na niego podejrzliwie zza ekranu. — Aleksy nie widział żadnego hitu z tych, co lecą w kinie.

— Nie wkręcasz mnie?

— Nie śmiałbym — odpowiedział obronnie, posyłając jej jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów. 

Westchnęła i podniosła się z krzesła. Na ścianie obok drzwi do pokoju Godlewskiego wisiała gablotka z haczykami na klucze i piloty od samochodów. Otworzyła ją, pokazując im niemal komplet. Wybrała jeden i podała im, wskazując na doczepioną etykietkę.

— Musicie się zadowolić tą Skodą. Lepsze auta chcę wydać guślarzom jadącym w teren — wyjaśniła, posyłając Aleksemu tajemniczy uśmiech. 

Obaj skinęli głową i jednocześnie podnieśli się z siedzisk dla interesantów. Zawsze mogła zmienić zdanie i zabrać im klucze, jeżeli doszłaby do wniosku, że jednak i ten stary samochód musi posłużyć na zleceniu. Gdy wychodzili, Aleksy dostrzegł kątem oka, jak Lidka znowu wlepia wzroku w dane na monitorze.

— Ona cię tak lubi, że aż jestem zazdrosny — powiedział Konrad, patrząc na niego wymownie, gdy w końcu znaleźli starą Skodę i zajęli miejsca w środku. Aleksemu koszulka od razu przykleiła się do pleców, było bardzo gorąco. — Znalazłeś coś wczoraj w tych raportach?

Aleksy podzielił się swoimi spostrzeżeniami, wspominając zakreślone cytaty i ich własne przygody z demonami. Konrad zatrzymał się na światłach na rondzie i zabębnił palcami w kierownicę.

— Trochę to brzmi, jakby je podjudzała.

— Podjudzała? — powtórzył zaintrygowany Aleksy, przechylając się do przodu, by na niego spojrzeć.

— Szczególnie w kwestii Teresy mam takie odczucia. Jakby ta guślarka użyła jej furii i pragnienia zemsty do jakichś swoich celów. Wybrała Teresę, bo wiedziała, że będzie siała zniszczenie, jeżeli da jej odpowiednie narzędzia. No, ale co... ta guślarka też została zgwałcona? To się kupy nie trzyma. Wąpierz czy Strzyga nie byli ofiarami gwałtu... tak jak i setki innych demonów, czy duchów.

Ten Guślarz [I tom guślarskiej dylogii]Where stories live. Discover now