Rozdział 5

328 20 5
                                    

Rozdział 5


Violet

Jak to zrobić? – To pytanie, które odbijało mi się echem w głowie. Mimo swojej kreatywności i destrukcyjnej duszy, nie miałam bladego pojęcia, jak zabrać się za realizację planu. Sam w sobie był on genialny, lecz co za tym szło; problematyczny w wykonaniu.

Wlepiałam oczy w tę irytującą dziewuchę. Jak zwykle szczerzyła się do mojej matki i topiła jej serce swym urokiem. Niedobrze mi się robiło na ten widok. Nie powiem wam o czym rozmawiały, bo się wyłączyłam już na początku. Nie obchodziło mnie to. Zastanawiałam się tylko; co dalej?

- Bardzo się cieszę, że możemy się w końcu tak dobrze zapoznać i nieco zintegrować. Myślę, że trzeba takie wspólne wyjścia organizować jak najczęściej – mówiła mama.

Boże, proszę nie! – pomyślałam.

- Cóż, myślę, że... - zaczął lodowato Bruce.

- ... na przykład co tydzień! Moglibyśmy mieć taką mini tradycję, że nasze rodziny widują się co weekend! – zaaferowała się wesoło kobieta. Ważniakowi to ewidentnie nie odpowiadało, ale z grzeczności nie zaprzeczył.

- Brzmi... interesująco – wydusiła nienaturalnie grzecznie kujoneczka.

- Val? Co myślisz? – Matka się uśmiechnęła ku mnie.

- Naprawdę chcesz wiedzieć? – Skrzywiłam się.

- A może wyjdziemy gdzieś, by uczcić tak wspaniały koncert? – zaproponowała, by zmienić temat. – Jak przeważnie świętujecie udane występy?

- Raczej nie mamy takiego zwyczaju – rzekł sztywno Bruce. – Udany koncert to obowiązek członka orkiestry, a nie byle zabawa. Nie wymaga ona nagrody czy celebracji – podzielił się opinią.

- Rozumiem... - zmieszała się mama. – My przeważnie po udanym pokazie mody Val świętujemy, opychając się słodyczami – zaśmiała się.

- Zapewne każda rodzina ma inne zasady – ciągnął lodowato.

Ta rozmowa nie kleiła się coraz bardziej. Nikt nie umiał w niej swobodnie dryfować, ale co się dziwić, skoro my byłyśmy normalnymi, nieco popapranymi, ludźmi, a oni jakimiś cyborgami bez grama osobowości.

- Organizujesz pokazy mody? – podłapała cicho kujonka.

- Jak każdy uczeń szkoły mody. – Wywróciłam oczami, gdyż było to oczywiste.

- Może odpowiesz nie aż tak zdawkowo? Widocznie Clarice się zaciekawiła, a przecież nie wie, jak wygląda szkoła artystyczna. Poopowiadaj jej co nieco. Może złapiecie wspólny język – poleciła matka.

Spojrzałam na nią niechętnie, choć miała trochę racji. Jeśli chciałam wcielić w życie swój plan, musiałam z tym czymś rozmawiać. No, dobra, niech będzie.

- Każdy uczeń musi wykonać zadanie semestralne. My mamy w szkole dwa semestry. Zimowy i letni. Rok szkolny zaczynamy we wrześniu. Na przełomie stycznia i lutego mamy przerwę zimową. Wtedy kończy się pierwszy semestr. Przed tą przerwą prezentujemy swoją pracę. Szkoła organizuje coś na wzór Fashion Week'a. Całe wydarzenie trwa przez cały styczeń. Każdy rocznik ma swój tydzień mody, czyli że na przykład pierwszy tydzień stycznia to pokazy mody pierwszej klasy. Kolejny jest dla drugiego rocznika. I tak dalej. Drugi semestr trwa mniej więcej do końca maja. W czerwcu mamy różnorodne egzaminy i oficjalne prezentacje prac końcoworocznych. Wtedy też jest miesiąc mody. Fashion Week dla każdego rocznika po kolei. Z tym, że ten końcoworoczny jest o wiele ważniejszy niż ten semestralny w zimie. Lipiec i sierpień to nasze wakacje, ale uczniowie ostatniej klasy muszą w tym czasie robić staże w domach mody, w najgorszym wypadku w butikach.

Lesbian Panic [ ZAKOŃCZONE ]Where stories live. Discover now