24. zu viele Fragen und kyrillisch

74 11 65
                                    

Gdy Zygmunt ocknął się rano, zauważył, że Geiser zniknęła. Nie robili tej nocy nic szczególnego, głównie ponieważ zasnął kilka minut po tym, jak jego głowa opadła na poduszkę, jednakże resztką świadomości załapał, jak kobieta kładła się obok, o dziwo mieszcząc w swobodnej pozycji. To pewnie przez jej niewielki wzrost i drobną sylwetkę.

Właściwie spodziewał się, że nie zostanie na całą noc, aczkolwiek i tak poczuł nieprzyjemne, ściskające ssanie w żołądku. I to wyjątkowo nie z głodu. Dawno nie odczuwał tego uczucia tak naprawdę, jak do tej pory raczej samemu ściśnięty w obozowych barakach.

Obiekty badań doktor Geiser miały spore szczęście z taką protektorką u boku. Jak na fakt przebywania w jednostce pseudomedycznej, żył całkiem długo, czuł się doskonale i narzekał jedynie na przedłużającą się nudę, zresztą ostatnio coraz bardziej do zniesienia.

Przy talerzu z kilkoma kromkami chleba i wyschniętym serem pozostawiono karteczkę, zapisaną elegancką cyrylicą. Rodion może nie umiał posługiwać się za dobrze literkami polskimi, ale pismo ojczyste prezentował naprawdę kaligraficzne.

Миссис Гейзер не сможет позаботиться о вас в течение следующих нескольких дней, но не волнуйтесь — другие не должны беспокоить вас больше, чем это необходимо — Родион

Przy pierwszym słowie zdecydował się odpuścić. Kiedyś uczył się rosyjskiego, ale połowy ich literek zapomniał, a druga połowa wydawała się nieczytelna, sowieci mają doprawdy strasznie trudne do odczytania znaki pisane; wszystkie wyglądają tak samo!

Odłożył notatkę na bok, samemu wbijając mało przekonany wzrok w dzisiejsze śniadanie. Nie zamierzał wybrzydzać, lecz liczył na coś więcej. Szwabka znała jego preferencje związane z kartą dań i od dłuższego czasu się do nich stosowała, a bywał dość wybredny.

W ogóle, robiła dla niego zaskakująco wiele. Trudno powiedzieć, czy obejmowała tym wszystkich swoich podopiecznych czy tylko jego, aczkolwiek samo dostosowywanie posiłków do konkretnego gustu to zaskakująco dużo jak na Niemca.

I ciepła kołdra, razem z golfem; jasne, wolała nie doprowadzić do jego kolejnej choroby, aby nie marnować na niego czasu i pieniędzy na leki, ale większość jej pobratyńców dawno dałaby sobie z nim spokój. Jest wielu innych Żydów, z pewnością znalazłby się kolejny w jakimś stopniu go przypominający.

I jeszcze to uwieszanie się na nim. Do tej pory żaden Niemiec, a tym bardziej Niemka, nie kładli mu rąk na obojczyku, nie wchodzili między nogi, a co dopiero nie gryźli go w szyję. Na samo wspomnienie przeszywał go bezwiedny dreszcz, aż musiał dotknąć tamtego miejsca, by upewnić się, czy Geiser nie zrobiła tego ponownie jakąś minutę temu.

Nie wspominając już o miłych słowach, po długich miesiącach ciągłego chłodu i nienawiści, będących niby kojący balsam na każde zadrapanie. To zupełnie nieniemieckie z jej strony.

Poza tym wypuściła go z obozu i pozwoliła przejść się na spacer, a to także nie zdarzało się często. Przypuszczał raczej, że z wspaniałych wakacji zdrowotnych wyleci najszybciej kominem, tak, jak powiedziano mu na wejściu, zaraz po przekroczeniu żelaznej bramy, choć i tak trzymał się dłużej niż przewidywane trzy miesiące.

Wyszedł na spacer, a potem do kawiarni, gdzie zjadł przyzwoite, tętniące słodyczą danie, jakiego nie miał w ustach od bardzo dawna. Niemka zaprosiła go na kawę i w dodatku zapłaciła za jego posiłek. W dodatku Niemka, kobieta.

Gdyby nie jej narodowość, byłby skłonny uwierzyć w jakieś jej pozytywne uczucia, jednak takim jak ona nie można do końca zaufać. Podli, wredni ludzie, zapewne Geiser chce go jakoś przebadać pod kątem psychologicznym albo podobne sprawy, inaczej nie bawiłaby się jego emocjami.

FAHRRADSATTEL [PL] | enemies to loversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz