1. 14. [METEORYT] Odrzucenie.

51 13 27
                                    

Kiedy na miejsce przyjechały uzbrojone jednostki Policji i zabezpieczały teren, mama została przekazać im informacje, a my pojechaliśmy do głównej siedziby agencji. Na ostatnim piętrze czekała już na nas agentka Zamiejski, wyczesując pajęczyny z włosów, oraz Władek z chłopakami. Przez chwilę ich przytulał, ale zaraz zmienił ton, zaczął ględzić i pouczać, jak to ojciec. 

Żeby tego nie słyszeć, musiałam schować się do łazienki, ale nie byłam tam sama.

Darek umył twarz i ręce. Kapała mu jeszcze krew z nosa, więc zatkał jedną dziurkę zwitkiem papieru. Jak każda troskliwa istota ludzka, załatwiłam mu woreczek z lodem i przyłożyłam do czoła. Miał na skórze kilka skaleczeń, więc jęknął. Stanęłam tuż przy nim, nie zważając na niewielkie wymiary pomieszczenia.

— Gdyby nie twoja bohaterska walka, to bym się nawet cieszyła, że syczysz z bólu — zaczęłam z przekąsem. — Będziesz miał bardzo seksowne szramy na twarzy przez jakiś czas.

— Też tak myślę. Na pewno spodoba się to wielu dziewczynom. Będę mówił, że napadł mnie wściekły kot niedoszłej szwagierki.

— Dobrze ci tak — zażartowałam, choć widziałam, że naprawdę go boli. — W każdym razie, dzięki, Darek. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.

— Też nie wiem. Pewnie byś zabłądziła. Po tygodniu szczury wyrzuciłyby cię z tego labiryntu, bo byś im uprzykrzyła życie. — Starał się żartować, ale wyczuwałam, że nadal jest przestraszony. W naszym życiu naprawdę nie działo się nic ciekawego, może poza ucieczkami ze szkoły przez okno w piwnicy.

— Dziękuję. Serio — powiedziałam, poklepując go delikatnie po ramieniu.

Darek rozpostarł ramiona teatralnie, więc skorzystałam i rzuciłam się mu na szyję. Wybawca, kolega, przyjaciel i zarazem przyszły szwagier siostry. Byliśmy już prawie rodziną.

— Strasznie się bałam — przyznałam płaczliwym tonem. A przytulanie było takie ciepłe, miłe i dobre.

Pogłaskał mnie po głowie jak kota. Czułam się przy nim odrobinę lepiej. Nie obejmowaliśmy się chyba od podstawówki, a nawet wtedy to był przypadek, bo zaklinowałam się we wspomnianym wcześniej piwnicznym okienku.

— No co ty, Marta. Ty się nigdy nie boisz. Nigdy się nie poddajesz. Zawsze stawiasz czoła przeciwnościom losu. Jesteś najodważniejszą dziewczyną, jaką znam.

— To nie ja, to Jolka. Ja jestem tą siostrą mazgajem — dodałam, ale i tak było miło w końcu się do kogoś przytulić.

Alicja stała przy oknie i patrzyła z góry na przejeżdżające auta. Wyglądała na zadowoloną. W białej bluzce z kołnierzykiem, krótkiej spódniczce i czarnych glanach wyglądała jak uczennica. Ja wyglądałam jak miotła. Abstrahując już od wyglądu, czułam się podle. Grzesiek nie wyglądał lepiej, Darek bujał się na krześle, oglądając internet na telefonie, tata sprawdzał ceny w auto detailingu, gdzie odstawił BMW.

— Wydaje mi się, że facet, który wchodzi do szpitala, to Wiśniewski. Grzegorz, spójrz — zawołała Alicja. — Niemożliwe, tu i teraz? Co on ma w ręku? Jakąś kopertę?

Spojrzałam w okno. 

— Nasza lekarka w szpitalu na oddziale zakaźnym miała na nazwisko Wiśniewska. Może to rodzina? — zasugerowałam, ale Grzegorz już był w windzie i zjeżdżał na dół.

 Alicja schwyciła mnie za rękę.

— Marta, gdzie go widziałaś? — pytała z przerażeniem w oczach.

— W szpitalu. Majstrował w serwerowni i przy sprzęcie — odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

Alicja dopadła do okna, ale zanim je otworzyła, wychyliła się i krzyknęła: 

Nie jestem z cukru - Chorobliwy Brak Chłopaka - tom 1 [seria CBC] [1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz