-Mamo, dlaczego ciągle jesteś na mnie zła? Co takiego ci zrobiłam?
-Nie pomogłaś mi, umarłam a ty tylko patrzyłaś jak się rozpadam.
-Nie mogłam nic zrobić... nie umiałam...
-Nigdy nie uzyskasz wybaczenia, Diano. Bez nas jesteś nikim.
Otworzyła oczy czując na sobie czyjś intensywny wzrok. Wydarzenia z poprzednich dni sprawiły, że zmęczenie dawało o sobie znać i to coraz mocniej. Nadal chodziła zestresowana i sfrustrowana faktem, że Domenique pozostaje nieuchwytny, bowiem miała wrażenie że zaszył się gdzieś i w najmniej spodziewanym momencie ponownie zacznie niszczyć jej życie. Bała się. Strach z powodu tego człowieka był z nią już od kilku dobrych lat, a zakończenie relacji wcale niczego nie poprawiło.
Wszystko się pieprzyło i nic nie mogła z tym zrobić.
-Wyspało się maleństwo?
Kiwnęła głową w odpowiedzi, rozglądając się po pokoju z zaciekawieniem. W końcu zaczęła się przyzwyczajać do życia w jego domu, do całej tej luksusowej otoczki na której widok zawsze była wyczulona. Wystrój był chłodny, ale tego właśnie spodziewała się po takim mężczyźnie jak Serrano. Widział ktoś groźnego przywódcę mafii z kolorowymi dodatkami i puchatym dywanem?
Zaśmiała się w duchu i ponownie zerknęła na twarz mężczyzny. Podkrążone oczy i kilkudniowy zarost wskazywały że nie tylko ona była zmęczona. Martwiła się bo wiedziała, że to wszystko z jej winy.
-Spałeś w ogóle? – widząc jego krzywy uśmiech, westchnęła głośno. Ile jeszcze miał zamiar zajeżdżać swoje zdrowie przez jej przeszłość?
Wyrzuty sumienia ponownie wypełniły jej umysł.
-Masz zamiar się wykończyć? Jak mam być spokojna skoro ciągle muszę się o ciebie martwić, Mateo. Nie chcę aby coś ci się stało.
-O czym ty mówisz, skarbie? – gdy tylko przysunął się bliżej, poczuła jak serce chce wyrwać jej się z piersi. Za każdym razem reagowała na niego jak przy pierwszym spotkaniu, a ogień wewnątrz nie gasł ani na moment. Wielokrotnie zastanawiała się czy mężczyzna czuje coś podobnego w jej towarzystwie czy raczej jest dla niego tylko chwilową przygodą. Człowiek pokroju Mateo Serrano mógł mieć każdą kobietę, dlaczego więc zwrócił uwagę na kogoś takiego jak ona?
-Znowu nie spałeś. Nawet nie próbuj zaprzeczać bo widzę jakie masz wory pod oczami. Myślisz że jak będziesz czuwał nocami to Domenique tutaj nie wejdzie? Potrzebuję cię przytomnego do cholery! Zaraz zostaniesz w domu a ja sama pojadę na cmentarz a ten głupi bankiet sobie darujemy.
-Nie ma takiej możliwości. Idziemy tam razem choćbym miał cię siłą przetransportować. Przestań się dąsać – westchnął, widząc jej upartą minę i założone ręce – poważnie? Kurwa, Diano. Twoje fochy nic nie zmienią. Ubieraj się albo pojedziesz w piżamie, nie zapomnij że musimy odebrać twoją przyjaciółkę z lotniska o trzynastej.
-Jeszcze z tobą nie skończyłam – prychnęła, na co zaśmiał się złośliwie. Wiedziała że miał swoją rację i nie była w stanie go przegadać, nawet jeśli przedstawiłaby mu dowody w formie prezentacji.
Cholerny, uparty osioł.
Ubrała proste jeansy z wysokim stanem dobierając do nich jednokolorową bluzę i związując rozczochrane włosy w luźny kok. Nie zamierzała się stroić, Mirabele znała ją od każdej strony i nie wstydziła się w jej obecności być sobą. Zawsze zależało jej na wygodzie.
Miała nadzieję że po wizycie na cmentarzu, matka w końcu przestanie nawiedzać ją w snach. Była wykończona codziennymi wyrzutami sumienia które gnębiły ją zarówno nocą jak i za dnia. Od kilku miesięcy nie potrafiła się na niczym skupić bo ciągle z tyłu głowy miała jedną osobę i bynajmniej nie był nią Mateo.
CZYTASZ
Ta Jedna Łza | ZAKOŃCZONE | W TRAKCIE KOREKTY
RomanceKobieta nie mogąca pogodzić się z odejściem bliskiej osoby, zostawia wszystko i zmienia otoczenie mając przy tym nadzieję na pozbycie się zła które ją ściga. Mężczyzna próbujący przekonać ją do siebie na wszelkie możliwe sposoby. Demony, które wypeł...