Rozdział 23 -EMILY

310 10 3
                                    

Czuję się jakby ktoś mocno przyłożył mi patelnią w głowę tak jak Sophie kiedyś, gdy wystraszyłam ją gdy myła naczynia.
Czułam uścisk na mojej dłoni i głaskanie po głowie.
- Jesteś w bezpiecznym miejscu... obiecuję że już nikt cię nie skrzywdzi. Nawet ja.
Słyszałam jak przez mgłę głos Alberta. Z trudem otworzyłam oczy i spojrzałam na mężczyznę siedzącego obok mnie.
Jego ręka znajdowała się na mojej głowie, a druga trzymała mnie za ręce.
- Dlaczego mnie pan dotyka? - zapytałam na tyle
ile umiałam, moje gardło uschło na wiór.
- Emily ja... - zaczął ale nie cofnął swoich dłoni. Miałam wrażenie jakby moje pytanie go uraziło.
- Błagam ja już nie chcę... - byłam zmęczona. Psychicznie i fizycznie. Muszę uciec od tego człowieka.
- Emily przysięgam ci, że nie zobaczysz mnie więcej, że nigdy nic ci nie zrobię. Błagam zostań z Mią. Nie będzie mnie w domu. Będę pojawiać się tylko kiedy ty nie będziesz mnie widziała. Tak żebyś czuła się komfortowo. - spojrzałam na niego zdezorientowana. - Błagam...
- Ja...
- Ciocia! - przerwał nam głośny krzyk wspomnianej wcześniej istotki. Tuż za nią pojawiła się pielęgniarka. Mia nie mogła przestać gadać. Opowiadała jak się nudziła i o tym jak bardzo mnie jej brakuje.
Czy wiedziałam w tym momencie jaką decyzję podejmę? Oczywiście, że tak. Czy to był błąd? No właśnie...
Kiwnęłam głową do Alberta na co on uścisnął mocniej moją dłoń, a jego twarz przyozdobił piękny uśmiech. Oj tak nie jedna kobieta by oszalała w tym momencie.
——————————————————
W szpitalu nie leżałam długo.
Przynajmniej tyle na ile pamiętam.
Kilka dni później wróciłam do domu z wielkim wykrzyknikiem na papierach żeby się nie przemęczać.
Albert dotrzymał słowa. Nie widziałam go odkąd wróciłam ze szpitala czyli aż dwa tygodnie.
Na początku było mi to na rękę, ale zaczęło się we mnie pojawiać uczucie.
Wyrzuty sumienia?
Tęsknota?
To drugie zdecydowanie było dziwne.
Próbowałam raz nie usnąć. Żeby złapać go gdy wróci do domu. Ale o godzinie pierwszej nocy niestety przegrywałam ze snem. Co lepsze mimo że zasypiałam na kanapie i tak budziłam się w swojej sypialni.

Robiłam właśnie naleśniki dla Mii, ma właśnie lekcje z matematyki, a po nich zawsze jest głodna.
Nagle słyszę huk, a do pomieszczenia wbiega Albert.
Bałam się że może znów ma jakiś atak, ale on spojrzał na mnie z przerażeniem w oczach.
- Wszystko w porządku? - zapytał łapiąc mnie za policzki i przyglądając się twarzy.
- T-t-tak czemu pytasz? - nie bardzo wiedziałam, w którą stronę to idzie.
Wziął głęboki wdech jakby ulgi i spojrzał na mnie jeszcze raz.
- Proszę cię, jeśli źle się czujesz to dzwoń do mnie od razu. Obiecuję że wtedy wezwę kogoś innego, żebyś nie musiała mnie widzieć, ale nigdy nie ukrywaj, że coś się dzieje. - zaczął się ode mnie oddalać. Jedyna osoba, która wie że nie za dobrze się dziś czuję to Sophie.
Napisałam jej sms jakieś trzydzieści minut temu. No nieźle.
- Albert! - zatrzymałam go zanim wyszedł z domu. - Ja nie chcę tak... chcę twojej znaczy Pana obecności. Nie chcę tych podchodów, to pański dom. Nie mam nic przeciwko pana obecności.
- Dobrze Emily. Cieszę się bardzo. W takim razie widzimy się wieczorem.
- Tak, będzie Pan na kolacji? - miałam wrażenie że temperatura w pomieszczeniu wzrosła kiedy przybliżył się do mnie, a my stykaliśmy się klatkami piersiowymi.
- Emily, jest jeszcze jedna rzecz dla której powinniśmy trzymać się od siebie z daleka. - westchnął i delikatnie dotknął mojego policzka. -
Doprowadzasz mnie do szaleństwa. Na początku myślałem, że to tylko pociąg fizyczny. Jednak teraz wiem, że pragnę zarówno twojego ciała jak i twojego serca. Chce całą ciebie. To nie osiągalne dla mnie, dlatego nie wiem czy to dobry pomysł. - cały czas pochylał głowę kiedy to mówił. Mam wrażenie, że ani razu nie mrugnął. I wtedy zrobiłam to.

Pocałowałam go.

Najgłośniej krzyczy serceWhere stories live. Discover now