Koń trojański

29 2 0
                                    

Wyszłam z pomieszczenia i zobaczyłam, że Berlin bierze kilka kobiet, które biorą leki by spisać ich nazwy, które Sergio poda policji. Miała ona nam przynieś jeszcze jedzenie i wodę.

Po zjedzeniu kilku kawałków pizzy, stanęłam przy produkcji by kontrolować pracujących zakładników. W końcu od tego zależało czy wyjdziemy z pieniędzmi czy też bez niczego.

- Jak rozmowa z Profesorem? - Spytał pewny siebie Berlin, który pojawił się tu z nikąd.

- Jak rządzenie?

- Dobrze. Nawet bardzo dobrze. - Odparł, czego wtedy jeszcze nie zrozumiałam.

- U mnie też.

- Nie dostałaś minusa do dziennika? - Zdziwił się, a ja się sztucznie uśmiechnęłam. - Bez minusa?

- Mają moją tożsamość, więc powiedzmy,  że mam karę.

- Sukinsyny. - Rzucił pod nosem.

- Powinnam jej lepiej pilnować.

- To na pewno.

Drgnęłam słysząc strzał.

- Co to było?- Spytałam, a gdy ten nic sobie z tego nie zrobił nabrałam podejrzeń.- Berlin, co to było? - Drugi strzał.

Mimo jego prób zatrzymania mnie, poszłam do sali głównej, gdzie również zdziwieni byli Nairobi i Rio, a zakładnicy byli przerażeni.

- To ty?- Spytała mnie przyjaciółka, na co ja pokręciłam głową.

- Myślałam, że wy.- Moje słowa odbiły się w naszych uszach niosąc się echem po budynku.

Ktoś strzelił dwa razy, tylko kto i dlaczego? Wszystko miało się wkrótce rozwiązać.

Rozglądałam się po mennicy w poszukiwaniu osoby, która mogłaby strzelić. Nikt nie znał przyczyny strzałów, co było zagrożeniem dla nas.

W końcu policja również je słyszała, a gdy pomyślą, że to my, wejdą tu siłą.

Szłam zaglądając do każdego pomieszczenia, aż z łazienki wyszedł poważny Berlin.

- Nic tu nie ma.- Powiedział, na co ja przekręciłam lekko głowę w bok.- Musieli strzelić na zewnątrz.

- Zejdź mi z drogi.

- Nic tam nie ma.- Powtórzył głośniej.

- Nie wkurwiaj mnie, Berlin.- Rzuciłam, czując, że kręci.

Ten przeszył mnie wzrokiem, jakby chciał znów coś zrobić, jednak tym razem ja zadziałałam pierwsza i ominęłam go na siłę.

Gdy weszłam do łazienki, zamarłam z przerażenia. Na podłodze była krew. Mnóstwo krwi. Nie było ani ciała, ani osoby strzelającej, jednak ten widok mi wystarczył. Przyłożyłam rękę do ust, powstrzymując płacz.

- Coś ty zrobił?

- Przecież byłem z tobą.

- Nie, wiedziałeś, dlatego byłeś taki spokojny.- Ułożyłam sobie w głowie, wracając do niego wzrokiem.- Kto? Oslo? Helsinki? Kto strzelał? I kogo to krew?

- Monici Gaztambide.- Wyjaśnił, a ja pokręciłam głową nie dowierzając.- Miała telefon, mogła zadzwonić na policję...

- Ona była w ciąży idioto! - Wrzasnęłam, na co ten zamilkł.- Zabiłeś nie tylko ją!

- Słychać was na całym piętrze.- Odezwała się Nairobi, która do nas dobiegła. Gdy zobaczyła to co ja, również brakło jej słów.

- Kto to zrobił? - Spytała go.

To (nie) tak miało byćNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ