Rozdział 43

865 19 57
                                    

Czując na twarzy poranny wiatr rozchyliłam lekko powieki, rozglądając się za źródłem przyjemnego powiewu. Obracając się na drugi bok zamierzając schować się w objęciach mężczyzny, natrafiłam na krawędź materaca, a że na moje szczęście nie zdążyłam się złapać, zleciałam razem z kołdrą. Adrien słysząc huk, który przyznam nie był mały znalazł się obok z prędkością światła zajmując miejsce na końcu materaca. Siedział i gapił się we mnie tymi czekoladowymi oczami z szerokim uśmiechem.

( Kocham brązowe/czekoladowe oczy ~ autorka)

- Coś cię bawi?-  uniosłam jedną brew do góry patrząc się na niego w oczekiwaniu na odpowiedź.

- Mnie? - no nie, ja się śmieję.

- Tak ciebie

- Nie, zupełnie nic mnie nie bawi Hailie Monet. - nie wytrzymując ani chwili dłużej zaczęłam śmiać mu się prosto w twarz.

- A ciebie droga Hailie co tak bawi? - odbił piłeczkę również unosząc brew do góry, dokładnie tak jak zrobiłam to chwilę temu.

- Tak. Twoja poważna mina, przy wypowiedzeniu ,, Nie, zupełnie nic mnie nie bawi Hailie Monet "- przedrzeźniłam go udając ton podobny do głosu Adriena.

- Hmm. Skoro tak bawi cię moją poważna mina to mam rozumieć, że ta blizna - wskazał na ramię - została zrobiona przez ciebie z powodu mojej poważnej miny?

Ach tak całkowicie zapomniałam. Raz na kolacji z Santanem Dylan próbował rzucić w niego widelcem ale nie trafił, więc ja chwyciłam za nóż i niewiele myśląc rzuciłam tak że wspólnik mojego brata dostał w ramię.

- Nie to nie było z powodu twojej miny kochaniutki, tylko mówiłeś obleśne rzeczy.

- Może i masz rację. Jak ty to dobrze pamiętasz. - pokręcił z niedowierzeniem głową.

- Jakże bym śmiała zapomnieć.

Oboje zaczęliśmy się śmiać. Z całej zabawy wyrwał nas głos mojego telefonu. Mona. Dzwoniła Mona, moja przyjaciółka. Nie wahając się dłużej przeciągnęłam zieloną słuchawkę w górę tym samym odbierając połączenie.

- Hejka Hailie.

Zaczęła od razu, gdy przyłożyłam telefon do ucha.

- Hej Mona.

- Boże Hailie jak my się dawno nie widziałyśmy.

To prawda. Ostatnim razem widziałyśmy się przed wakacjami.

- Faktycznie.

- Chcesz do mnie wpaść?

- Nie mogę dzisiaj i chyba przez najbliższe dwa tygodnie.

- Coś się stało?

W głosie dziewczyny dało się wyczuć dawkę zmartwienia.

- Nie, jestem z Adrienem w Paryżu.

- O mój boże stara zazdroszczę ci.

Uśmiechnęłam się pod nosem. Wiedziałam, że rodziców Mony nie było stać na takie wyjazdy jak rodziny Monetów czy Santanów.

- Polecimy kiedyś tutaj razem.

- OMG dziękuję

Ekscytacja w głosie, którą słyszałam od przyjaciółki sprawiła, że na moich ustach malował się ogromny uśmiech. Zanim zakończyłam połączenie kątem oka dojrzałam Adriena wpatrującego się we mnie jak w obrazek. Poplotkowałyśmy trochę o wakacjach i zaplanowałyśmy sobie nasz wieczór po moim powrocie.

Skończywszy rozmowę posłałam Adrienowi uwodzicielskie spojrzenie i skierowałam się do garderoby po ubrania, a później weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam białą spódniczkę wraz z niebieskim topem. Mój makijaż składał się z rozświetlacza, różu, błyszczyka i tuszu do rzęs. Nie byłam typem osoby malującej się niewiadomo jak mocno. Zawsze wolałam wyglądać chociaż trochę naturalnie, nie jak te lalunie.

( nie hejt ani krytyka)

Wyszliśmy z pokoju, oddając klucz przy recepcji. Następnie udaliśmy się do kawiarni po kawę dla mojego wspaniałego mężczyzny. Zmierzaliśmy do parku zwiedzając okolicę. Wsłuchałam się w świergot ptaków i szum strumyczka znajdującego się nieopodal nas.

Kiedyś z mamą chodziłyśmy na łąkę nieopodal strumyka, rozkładałyśmy koc i siedziałyśmy na nim rozmawiając o wszystkim i o niczym. Ogladałyśmy zachody słońca i wracałyśmy do domu. Takie wypady nad strumień zdarzały nam się często.

Wspomnienia wywoływały u mnie mieszane uczucia. Z jednej strony czułam smutek i gorycz, ponieważ już nigdy nie spędzę czasu z moją mamą jak kiedyś. Z drugiej strony natomiast cieszyłam się każdą chwilą spędzoną z tą kobietą.

Popatrzyłam w górę na piękne niebo dopełnione słońcem. Wiedziałam, że ona tam na mnie czeka i patrzy cały czas mnie obserwując. Mam nadzieję spotkania jej tak wysoko, lecz w swoim czasie.

Rozmyślając tak nie zdążyłam zarejestrować, kiedy Adrien znikł mi z pola widzenia. Rozglądałam się w każdym możliwym kierunku, a tracąc nadzieję postanowił wrócić do hotelu. No tak. Przecież nie pamiętam dokładnie jak się szło. Nie wspomniałam, że zwiedzając okolicę miałam na myśli siebie i po części Adriena. Dlaczego? O tuż dlatego, że w Paryżu jestem po raz pierwszy, a Santan jeździ w delegację razem z moim bratem i z tego co wiem to byli parę razy tutaj.  Spróbowałam jeszcze raz rozejrzeć się za mężczyzną. Szedł. Podążał w moją stronę z uśmiechem na ustach, który tak kochałam.

Dumnie kroczył w tym swoim jakże okazałym garniturze. Biała koszula z rozpiętymi dwoma pierwszymi guzikami, czarne garniturowe spodnie oraz marynarka. W dłoni trzymał ogromny bukiet kwiatów. Na pierwszy rzut oka wyglądały jak różowe róże, które co dopiero zaczynały rozkładać płatki kwiatów, ale im dłużej przyglądałam im się dostrzegłam stokrotki. Różowe stokrotki.

- Gdzie byłeś? - zapytałam ciekawa jego długiej nieobecności.

- Musiałem coś załatwić. Proszę to dla ciebie. - mówiąc to podał mi bukiet - Zbierałem jak wracałem - wyznał.

Zbliżyłam kwiaty do twarzy w celu wyłapania zapachu. Pachniały cudownie.

- Są prześliczne. Dziękuję

W odpowiedzi uśmiechnął się do mnie i podążyliśmy dalej trzymając się za ręce. Po drodze napotkaliśmy parę znanych dla Adriena osób. Nie obyło się bez kulturalnego przywitania jak przystało na członka organizacji.

- Perełko, chciałbym abyś dzisiaj wieczorem była gotowa na wyjście. Ubierz się elegancko.

- Gdzie idziemy?

- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.

Obróciłam się udając obrażoną.

- Nie obrażaj się Hailie.

Podszedł do mnie łapiąc od tyłu w talii. W reakcji na jego gest stanęłam przodem, aby być twarzą w twarz. Szatan nie zdążył zrobić nawet żadnego ruchu, a moje wargi zderzyły się z jego ustami. Całowaliśmy się dopóki nie zabrakło nam tchu. Odrywając się od siebie złączyliśmy nasze czoła próbując uspokoić oddech.

W jego oczach dojrzałam obawę? Obawiał się? Ale czego? Miał jakieś sekrety, o których nie wiedziałam?

Nie chciałam psuć tej pięknej chwili, dlatego postanowiłam go nie wypytywać. Chyba że chodziło o organizację.  Nie zaprzątając sobie tym głowy wzięłam książkę i zaczęłam czytać od miejsca, w którym skończyłam.  Pewnie jesteście ciekawi skąd ją mam skoro nie wspominałam nic o pakowaniu książek. Ale to nic wiecie zapewne że jestem wielkim molem książkowym. Bo bez książki ani rusz. Siedziałam na balkonie czytając i zachwycając się przyjemnym wiaterkiem z widokami na Paryż w tym wieżę Eiffla. Adrien zaś rozmawiał w pokoju o czymś z Vincentem. Obstawiałam dwie opcje. Albo mój brat sprawdza jak nasz pobyt lub rozmawiają o kolejnej delegacji.

Wtedy nie wiedziałam jak bardzo się myliłam, a moje życie miało obrócić się o 360 stopni.

Hejka>3

Mam do was pytanie. Chcecie rozdział z perspektywy Adriena?

Kolejny rozdział ---> Poniedziałek/wtorek.

Rodzina monetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz