Rozdział 12

254 23 5
                                    

Rozdział 12


Violet

- Zluzuj gacie. Mam plan – rzuciłam do irytującej dziewczyny usiłującej pokonać parapet. Clarice nie należała do najzwinniejszych osób. Nie uśmiechało nam się jednak robić wejście smoka przez główne drzwi. I tak zbyt długo nas nie było. Kłopoty wisiały w powietrzu. Znaczy, kłopoty dla niej rzecz jasna. O siebie się nie martwiłam.

- C-co się tutaj... panienka Johnson? – wydusiła oszołomiona pracownica personelu wchodząca właśnie do łazienki. Widziałam jej cień już wcześniej. Miała świetne wyczucie czasu, bo choć jeszcze o tym nie wiedziała, zdążyła stać się częścią mojego planu ratunkowego.

Spanikowana brunetka raczyła w końcu wyplątać się z sukienki i unieść głowę na kobietę. Warga jej zadrżała.

- C-co panienka tu robi? Większość gości poszukuje panienki od jakichś trzydziestu minut – jąkała się.

- To i tak późno – wymamrotałam pod nosem. – Mniejsza, pracujesz tu, tak? – odezwałam się donośniejszym, władczym tonem.

- Eh, tak – odpowiedziała słabo.

- I jej ojciec jej szuka, bo zorientował się, że gdzieś zniknęła? – upewniałam się. Kobieta skinęła głową. – Wiesz, kim jest jej ojciec?

- Pan Bruce Johnson? Oczywiście... - zaczęła zlękniona.

- A więc wiesz też, że on nie akceptuje żadnych niedoskonałości – ciągnęłam, ignorując pracownicę. – Skup się teraz i słuchaj. Jeśli Johnson się zorientuje, że coś na tej imprezie było nie tak i jego córka zniknęła w magicznych okolicznościach, to was wszystkich pozabija, a właściciel lokalu pójdzie z torbami...

- Ah... n-nie rozum-miem, co miałabym...

- Zawołasz zaraz jakąś swoją koleżaneczkę z pracy. Każesz jej pójść do Johnsona i powiedzieć, że odnalazłaś zgubę w łazience. Jak tu przyjdzie, będziesz udawać, że byłyście tu we dwie od samego początku. Jest to łazienka oddalona od tych dla gości imprezy. Powiesz, że przyprowadziłaś tu panienkę Johnson, bo zauważyłaś, że źle się poczuła na korytarzu. Kumasz? – Zwróciłam się najpierw do kelnerki, potem do Clarice.

- Ale, jak to? To znaczy... nie mogę tak... - mieszała się nieznajoma.

- Albo nam pomożesz i to zrobisz albo będziesz obserwować, jak jej ojciec rozpierdala ten lokal i wszyscy od jutra będziecie bezrobotni. – Wbiłam w nią dosadne spojrzenie.

- Eh... no d-dobrze. – Kiwnęła głową, usiłując zapanować nad drżącymi dłońmi.

Po upewnieniu się, że kobieta podała dalszą informację koleżance z personelu, zniknęłam za filarem w korytarzyku obok. Stałam sobie cichutko, całkowicie skryta. Na dalszą część planu nie trzeba było czekać zbyt długo. Po kilkunastu sekundach usłyszałam mosiężny, szybki i nerwowy krok. Odczekałam chwilę, po czym ostrożnie wyłoniłam głowę, by tylko kątem oka ujrzeć sylwetkę wchodzącego do pomieszczenia Bruce'a. Nie musiałam się nawet zbytnio wysilać w nasłuchiwaniu. Mężczyzna zaczął się wydzierać w kierunku pracownic i robić awanturę na cały lokal.

- Co pani sobie wyobraża, że dostaję tę informację tak późno!?

- P-przepraszam najmocniej, panie Johnson. Nie chciałam, by tak to się potoczyło. Śpieszę z wyjaśnieniami. – Cienki głosik kobiety, którą sama sterroryzowałam zaczął drżeć.

Lesbian Panic [ ZAKOŃCZONE ]Where stories live. Discover now