XII

122 7 1
                                    

- Zaraz będziemy razem trzy miesiące, Harry - mruknął pretensjonalnie Mac. Leżeli na łóżku w jego pokoju po kolejnej randce w tym tygodniu. Harry starał się udawać, że wszystko jest okej i jest totalnie rozluźniony, ale wcale tak nie było. Stresował się niesamowicie, gdy blondyn z każdą minutą obniżał swoją dłoń, kierując ją w stronę jego krocza. - To naprawdę długi czas razem, chyba nie oczekujesz, że całe życie będziemy się tylko całować.

- Oczywiście, że nie Mac, ale...- westchnął czując łzy pod
powiekami. - Ja, ugh... Nigdy z nikim nic nie robiłem i to mnie strasznie stresuje - w końcu otworzył się przed partnerem. Wypuścił długo wstrzymywane powietrze i uniósł wzrok by spojrzeć na chłopaka. - Przykro mi Mac, bo naprawdę cię lubię, ale potrzebuje czasu, żeby przejść na wyższy poziom - chciał złapać chłopaka za rękę ale ten gwałtownie je wyrwał.

- Tyle zachodu a ty taka cnotka - mruknął wierząc że chłopak tego nie usłyszy. Niestety, Styles usłyszał doskonale. W jego zielonych oczach natychmiastowo pojawiły się łzy. Myślał, że chłopakowi szczerze na nim zależy, w końcu tyle się o niego starał. Te wszystkie kartki, wiersze czy małe upominki, wierzył, że dla Maca też coś to oznacza.

- Chyba już pójdę - Robinson nic mu nie odpowiedział i pozwolił, by też sam radził sobie z wyjściem z domu. Styles z całych sił starał się powstrzymać łzy, przynajmniej przed dotarciem do drzwi. Niestety, na jego drodze stanęła starsza blondynka, która z uśmiechem do niego zagadała.

- Harry, witaj kochanie. Uciekasz już?

- Tak, muszę pomóc mamie - wydukał cicho i po równie cichym pożegnaniu ruszył do wyjścia z mieszkania. Szybko ubrał buty i kurtkę i opuścił budynek.

Mac mieszkał wraz z rodzicami i młodszym rodzeństwie na jedynym z lepszych osiedli w całym Doncaster. Bloki należały do tych luksusowych, ze strzeżonymi osiedlami i portierami na wejściu. Będąc na drodze, wyciągnął telefon i wybrał numer przyjaciela.

- Niall jesteś u siebie? - zapytał bez przywitania, sekundę po tym gdy blondyn odebrał.

- Tak, Harry jestem. Co się stało? - spytał słysząc głos przyjaciela. Horan naprawdę się zaniepokoił, bowiem wiedział, że Harry dzisiejszy dzień spędza ze swoim chłopakiem.

- Będę za pięć minut - powiedział cicho wsiadając do autobusu. Usiadł przy oknie, dzięki czemu mógł swobodnie oprzeć głowę o szybę. Brał głębokie uspokajające oddechy, co pozwoliło mu się trochę opanować. Ściskał telefon całą drogę, co kilka sekund rzucając okiem czy przypadkiem Mac nie dzwoni lub pisze z wytłumaczeniem. Niestety przez całą drogę nic takiego nie miało miejsca. Gdy już wysiadał z autobusu, spojrzał na ekran gdzie dojrzał imię Louisa.

Od: LouLou:
Wiem, że jesteś teraz z Maciem, więc jak będziesz w domu to daj mi znać. Chodzi o urodziny Liama🥳

Harry uśmiechnął się delikatnie i nacisnął na słuchawkę przy imieniu przyjaciela. Rozłączył się jednak jeszcze szybciej niż próbował z nim połączyć. Chciał z nim porozmawiać, naprawdę tego potrzebował, ale jednocześnie był pewny, że Louis jest teraz w dobrym nastroju i nie chciał psuć mu tego swoimi małymi problemami.

Do: LouLou:
Pasuje ci 19?

Od: LouLou:
Słońce, dla ciebie wyszedłbym z połowy treningu gdyby było trzeba. Dzwoń kiedy tylko chcesz

Mimo szerokiego uśmiechu, który pojawił się na jego ustach, w jego oczach zabłysły również łzy. Mac mimo, że był dobrym chłopakiem to nigdy nie zachowywał się w stosunku do niego jak Louis. Nie był tak, troskliwy, wyrozumiały i nie poświęcał mu swojej uwagi w stu procentach gdy byli razem, tak jak robił to Tomlinson. Nie oczekiwał od Robinsona jakiś ogromnych dowodów miłości, szczególnie, że sam przed sobą przyznawał, że to co czuję do chłopaka to jeszcze nie jest miłość. Ba, to nie było nawet zakochanie. Zauroczenie? Jak najbardziej, ale nic ponad to. Dlatego jedyne czego oczekiwał, to miły czas razem, czasami jakaś randka i więcej zrozumienia i cierpliwości do pewnych decyzji Stylesa.

Strawberries and cigarettes always taste like you || Larry ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz