Śpiew na murawie

71 3 0
                                    

Czyjś głośny śmiech rozbrzmiał tuż koło niego. Wzdrygnął się, czując, jak migrena pulsuje w całej jego głowie. Główne skupisko bólu znajdowało się za oczami, przez co je nieustannie mrużył. W ustach czuł suchość, jego ciało mrowiło z bólu; dziś był jeden z najgorszych dni, które miał w trakcie ostatnich tygodni.

Ledwo kontaktował, a musiał utrzymać pełne skupienie. Wokół niego było za dużo ludzi, by mógł rozpłakać się czy chociażby zaskamleć z bólu.

Trwał mecz lacrosse. Stiles siedział na ławce rezerwowych razem z dwoma innymi chłopakami. Trener właśnie wykrzyczał jeden z motywujących cytatów, którego i tak nikt nie zrozumiał.

Chciał wrócić do domu i położyć się w łóżku. Ale wiedział, że nie może sobie na to pozwolić. Mecz za dziesięć minut się skończy, weźmie prysznic i chwilę porozmawia z drużyną, a później doczłapie się do Jeepa i pojedzie do domu. Jego ojciec, szeryf miasteczka, miał dziś zmianę do późna w nocy; mówił, że czeka go masa papierkowej roboty i weźmie nadgodziny. Nie mógł się doczekać, aż zostanie sam ze swoim bólem, który będzie mógł w końcu wyrazić.

- Wszystko w porządku? – Pyta chłopak siedzący obok niego. Nazywa się Isaac Lahey, jest uroczym blondynem, z którym Stiles nie ma za dobrych kontaktów. Mieli kilka sprzeczek na początku roku szkolnego i teraz starają się trzymać od siebie z daleka. Ale teraz Stiles widzi w niebieskich oczach zmartwienie i zdaje sobie sprawę, że jest z nim naprawdę źle.

- Taa, zjadłem rano odmrażaną pizzę. Chyba się strułem – Kłamie. Ledwo mówi, ból głowy jest tak dojmujący. Isaac kiwa głową, łykając kłamstwo i nic więcej się nie odzywa.

Prócz migreny dochodziło zmęczenie. Nie ważne, ile spał, nie mógł pozbyć się tego uczucia. Miał zawroty głowy, gdy za szybko wstał, a stać także nie mógł za długo. Był blady i bolały go wszystkie kości. Miał wrażenie, że jak źle stanie, połamie sobie obie nogi, albo strzeli mu kręgosłup, jak będzie stał za długo.

W końcu mecz dobiega końca. Siada na zimnej podłodze w szatni, czując, jak gorączka atakuje jego ciało. Może to po prostu grypa? Tłumaczy sobie. Dlatego od tygodni czuł się tak źle? Jego ciało walczyło z chorobą, która teraz wygrywa.

Luke, jeden z członków drużyny, rzuca żart o pingwinach:

- Podchodzi do fotografa zebra z pingwinem, a fotograf pyta: Kolorowe czy czarno-białe? Na co pingwin: A chcesz w pysk?

Większość się śmieje. Hemmings ma niezdrową obsesję na punkcie pingwinów. Scott i Derek podchodzą do Stilesa, w ich oczach widać zmartwienie.

- Wszystko dobrze? – Pyta Scott. – Stiles, wyglądasz, jakbyś miał zaraz zemdleć.

- Chyba będę chory. Czuję się rozpalony – Mamrocze Stiles.

Derek podchodzi bliżej i dotyka dłonią jego czoła. Stiles czuje, gdy ich skóry się ze sobą spotykają, przyjemny dreszcz. Nie spodziewał się delikatnego dotyku Hale'a i wpatruje się w niego zauroczony.

- Co to za dotykanie się? – Znikąd zjawia się trener. – Chociaż lepiej, że wciąż jesteście w ubraniach. Nie wiecie, na co ostatnio się natknąłem w tej szatni! To było straszne! A teraz marsz pod prysznic!

Żołądek Stilesa wykonuje skręt, a usta wypełniają się słodką, cieprką śliną. Podrywa się na nogi, mając wrażenie, że ten ruch kosztował go więcej energii, niż powinien i ucieka na boisko. Ma poczucie, że zaraz zwymiotuje.

Dogadania go Derek, siadając razem z nim na murawie.

- Nie jest z tobą okej – mówi – Coś się z tobą dzieje, Stiles. Nie wyglądasz dobrze, a ja się coraz bardziej o ciebie martwię.

Stiles patrzy na niego kątem oka. Czuje, jak cały się rumieni, gdy Derek mówi mu te kilka prostych zdań. Znaczą dla niego tak wiele, że nie jest w stanie znaleźć słów, by pocieszyć bruneta. Chce go przytulić, pocałować i wyznać swoje uczucia. Jedyne, co go powstrzymuje, to strach.

- Zaśpiewasz mi?

- Nie lubię swojego śpiewu.

- Ja go kocham.

Teraz to Derek się rumieni. Obejmuje bruneta ramieniem tak, by ten przytulił się do jego boku i zaczyna śpiewać. Padło na ulubione przez Stilesa Team.

You gotta set the score right, call it Hans Zimmer
My time wherever I go
I took a chance like I'm from Chicago
Hundred-plus in that Murcielago
'Bout to go ape, hey, yurn it to the cango

Baby, I got me
Baby, I got me
And that's all I need

Zaśpiewasz mi? /sterekWhere stories live. Discover now