Rozdział 18

328 21 2
                                    

Rozdział 18


Violet

Opuściliśmy betonowe ulice autostrad. Nadszedł czas, by zachwycać się nadmorskim klimatem miasta, w którym się znaleźliśmy. Nawet jego centrum nie było tak przytłaczające i zabudowane, jak Londyn. A gdy wyjechaliśmy na skromną uliczkę ciągnącą się wzdłuż plaży, oniemiałam z zachwytu. Od morza ciągnęła się śliczna plaża z białym piaskiem, a dosłownie jakieś dziesięć metrów od nich było pasmo beżowych domków piętrowych z widokiem na wodę. Trafiliśmy do raju!

- Wujku Adamie, spisałeś się! – wrzasnął Marcus parkujący samochód na jednej z posesji.

- To tu? Na pewno nie pomyliłeś adresów? – pytałam w szoku na widok tak malowniczego miejsca.

- Yhym, raz w życiu coś mu wyszło – zażartował chłopak.

Wyszliśmy z samochodu. Od razu naszym oczom ukazał się obraz opalonego faceta w hawajskiej koszuli i z wielkim uśmiechem na twarzy. Stał na werandzie przed domkiem. Machał nam i witał z oddali. Obserwując go, miałam wrażenie jakbym trafiła na teneryfę, a nie na angielską, zimną plażę.

- Cześć, wujku! – rzucił donośnie szatyn, targając swoją torbę do drzwi.

- Witam moją piękną młodzież! Dawno się nie widzieliśmy, co? Violet? Jak ty wyrosłaś! – Posyłał nam promienne spojrzenia.

- Dobrze pana widzieć – rzekłam wesoło.

- Och tam, nie będziemy sobie „panować". Jestem Adam, po prostu – nalegał.

- W porządku – przystałam na taką ofertę.

- A ta młoda dama? – Zwrócił się do Johnson z serdecznością.

- Clarice, nowa koleżanka – wyjaśnił Marcus.

- Ach, więc miło poznać. – Facet wyciągnął ku niej dłoń. – Bardzo się cieszę, że ta zakała rodziny jednak ma jakichś przyjaciół. Poważnie! – ciągnął, gdy parsknęłyśmy śmiechem. – Jak opowiadał, że ma aż tyle koleżanek, to nie wierzyłem. Dopóki ich nie poznałem. A właśnie, gdzie Jazmyn i ta... emm... Riley?

- Mają kupę roboty z projektami końcowymi – oznajmił.

- A wy niby nie? – Uniósł figlarnie brwi.

- My... jesteśmy zaradni – powiedziałam. – Na razie plaża. Na prace przyjdzie jeszcze czas.

- Huh, no dobrze! Podoba mi się – wołał rozradowany. – No to chodźcie, pokażę wam pokoje!

Ruszyliśmy za mężczyzną. Teraz mogłam mu się przyjrzeć dokładniej. Niewiele się zmienił od naszej ostatniej wizyty u niego. Wtedy co prawda byliśmy w zupełnie innym miejscu, gdyż jego plażowy kurorcik składający się z drewnianych domków był nową inwestycją. Ostatnio gościł nas w wypasionym hotelu z basenem. Było ślicznie, ale ja osobiście i tak będę się upierać, że takie skromne domki są o wiele lepsze. Mają klimat nie do podrobienia. Co do Adama. Był to facet około czterdziestki. Wyglądał na więcej lat niż miał. Prawdopodobnie stres związany z interesami go wykończył i doprowadził do takiego stanu. Nie miał on takiej smykałki do biznesów, co drugi wujek Marcusa, ten który podarował mu drogie auto. Adam był raczej roztargnionym dzieciakiem w skórze dorosłego. Wiecznie migał się od „prawdziwej i poważnej" pracy. Zawsze chciał zarabiać, ale tak, by się nie narobić. Ja tam to szanowałam i rozumiałam. Wracając; Adam był dość wysoki, raczej smukły, choć miał już delikatne „boczki" jak na wujaszka przystało, miał błękitne oczy i czarne włosy. Zawsze był uśmiechnięty. To jedna z najserdeczniejszych osób, jakie kiedykolwiek miałam okazję poznać. Z całej rodziny przyjaciela on był moim ulubieńcem. No, dobra, tata Marcusa też był zajebisty, a szczególnie jego makaron carbonara i krewetki misu i brownie i sernik... Marcus wspominał, że ojciec jest świetnym kucharzem?

Lesbian Panic [ ZAKOŃCZONE ]Where stories live. Discover now