Rozdział 19

308 25 4
                                    

Rozdział 19


Violet

Wbiegłam tuż za przyjacielem do lodowatego morza. Pisnęłam, kiedy zimne krople zetknęły się z moją skórą. Pogoda nie była dość wakacyjna. Świeciło słońce, lecz musiało ono stale walczyć z chmurami wyłaniającymi się zza horyzontu. Wiał lekki wiatr, a w powietrzu unosiła się woń wiosennej burzy. Mimo że chmury wyglądały niewinnie, nigdy nie można było zaplanować sobie dnia w tym kraju. W każdej chwili pogoda mogła wszystko zrujnować. Cholerna Anglia.

Plaża była opustoszała w zestawieniu z tym, jakby wyglądała w pełni sezonu, ale co się dziwić. Do wakacji daleko. Po piasku snuło się kilka wielodzietnych rodzin. Dorośli spacerowali lub siedzieli na kocach i czytali książki. Ich pociechy wrzeszczały i wyżywały się w wodzie. Tak, jak i my. Różnica była tylko taka, że oni mieli jakieś pięć do ośmiu lat, a my prawie osiemnaście na karku i wyglądaliśmy bynajmniej śmiesznie.

Przyjaciel oblewał mnie wodą. Nasza walka była nierówna, bo był sporo wyższy i silniejszy. Z czasem mu się zwyczajnie znudziło, wyprostował się i śmiał ze mnie, kiedy próbowałam odkleić z siebie obrzydliwe glony oraz poprawić fryzurę. Wtedy też ruszyłam na niego i z całym impetem popchnęłam go w tył. Marcus stracił równowagę, następnie runął do wody. Nie była ona głęboka, bo do pasa, ale zszokowany chłopak wywracając się na tyłek, cały znalazł się pod wodą. Rozwścieczony wynurzył się pospiesznie i kaszląc, zaczął iść w moim kierunku. Obróciłam się oraz rzuciłam do ucieczki, ale szatyn był lepszym pływakiem. Dogonił mnie bez trudu, złapał w pasie, podniósł i zamachem wrzucił do wody.

- Stary, kurwa! – Ocierałam twarz ze skrzywieniem tuż po tym, jak się wydostałam spod tafli.

- Przypominam, że sama zaczęłaś! – Uniósł dłonie w gotowości na ewentualną obronę. Ja plusnęłam swoimi w wodę, ochlapując go lekko. Nie miałam siły na dalszą walkę.

Rozejrzałam się dookoła. Nasza mała koleżanka stała sobie przy brzegu, mając wodę po kostki. Miała ubaw z naszych poczynań.

- Co? Bogaty tatuś zadbał o balet i łyżwy, ale o lekcjach pływania to już zapomniał? – zaczepiłam ją.

- Żebyś się nie zdziwiła! – fuknęła, zakładając ręce na piersi w geście urazy.

Clarice nie była raczej typem osoby, która dałaby się sprowokować w takiej sytuacji. Nie czuła potrzeby udowadniania nikomu niczego, toteż nadal nie dołączyła do naszej błazenady. Spacerowała sobie brzegiem, podziwiając horyzont. Ja jednak nie byłabym sobą, gdybym nie zaczęła się z nią droczyć.

- Ej! – pisnęła, kiedy podbiegłam do niej i ją ochlapałam.

Tak się rozpoczęła kolejna walka. Tym razem to ja byłam tą niepokonaną. Dziewczyna broniła się długo, ale przegrywała z kretesem. Zgięła się wpół i zasłoniła twarz dłońmi, podczas gdy kolejne fale wody zderzały się z jej skórą.

- To nie jest śmieszne! – odpowiedziała na mój dziki śmiech.

- Jest. – Otarłam łzę z oka.

Brunetka wykorzystała moją chwilę nieuwagi i machnęła rękoma, nabierając na nie wody i mnie oblewając. Teraz nasze starcie przeistoczyło się w jeden wieli chaos. Jedna okładała drugą i odwrotnie. Radości nie było końca. Nie spodziewałam się w sumie, że ta sztywniara prędzej czy później wdrąży się w nasze zabawy. Panna Johnson zaskakiwała z każdym dniem coraz bardziej.

Lesbian Panic [ ZAKOŃCZONE ]Where stories live. Discover now