Rozdział pierwszy

275 54 12
                                    

To naprawdę się stało. Właśnie skończyłam studia, których jeszcze niedawno tak bardzo się obawiałam, żałując, że opuściłam rodzinne Seattle. Ten czas minął mi tak szybko, że zanim się obejrzałam, było już po. Nie był to najlepszy okres w moim życiu, ale wiedziałam, że szybko zatęsknie za Nowym Jorkiem, gdyż poznałam tu masę świetnych ludzi, którzy pomogli mi przebrnąć przez studia. Nie wiedziałam, co bym zrobiła bez ich towarzystwa i wsparcia, ale zapewne skończyłoby się szybkim powrotem do rodziców i rzuceniem nauki.

Długo zastanawiałam się nad przeprowadzką. Myślałam o tym przez ostatnie dwa lata, czując, jak tęskno mi z powrotem do Seattle. Tam było moje miejsce, to tam czułam się, jak w prawdziwym domu. Nowy Jork był dla mnie zbyt przytłaczający, idealny na okres studiów, ale tragiczny na dalsze życie. Nie chciałam zostać w nim na stałe, ale cieszyłam się, że spróbowałam czegoś nowego i przekonałam się na własnej skórze.

Teraz, stojąc na lotnisku i czekając na swój lot, czułam, jak moje obawy rosną. Co, jeśli podjęłam złą decyzję? Co, jeżeli nie powinnam była wracać do domu? Miałam w głowie pełno wątpliwości, które sprawiały, że bałam się odprawić.

Wciąż po cichu liczyłam, że zostanę zatrzymana przez Owena, że pojawi się tu i nie pozwoli mi wyjechać, ale chyba za bardzo puściłam wodze fantazji. Byliśmy razem przez kilka miesięcy, było między nami w porządku, ale on nie traktował mnie poważnie. Wciąż był dużym dzieckiem, myślał o rozrywce, nie o ustatkowaniu się, a ja wręcz przeciwnie. Miałam już dwadzieścia trzy lata i czułam, że potrzebuję spokoju oraz stabilizacji, nie wypadów na piwo czy wiecznego towarzystwa znajomych. Wybawiłam się, posmakowałam wolności i stwierdziłam, że to najwyższy czas, aby wydorośleć. Trzy miesiące temu, moje zdrowie lekko się pogorszyło, a ja czułam się straszliwie osłabiona, co popchnęło mnie do zrobienia testu ciążowego. Pierwszy wyszedł pozytywny, a dwa następne negatywnie. Udałam się do lekarza, by upewnić się, że jednak nie zaszłam w ciąże, co spowodowało u mnie emocjonalne wahadło. Cieszyłam się, że nie jestem w ciąży z kimś, kogo nie byłam nawet w siedemdziesięciu procentach pewna, ale z drugiej strony było mi przykro. Wiedziałam, że to nienajlepszy czas na dziecko, ale chciałam chwilę o tym pomarzyć i wyobrazić sobie, że wszystko wyglądało inaczej.

Zmusiłam nogi do ruchu i zdecydowałam się na odprawę. Wyjęłam potrzebne dokumenty, przygotowałam bagaż i uświadomiłam sobie, że nie ma już powrotu. Cokolwiek, by się stało, leciałam do Seattle. Obawiałam się reakcji rodziców, gdy już zobaczymy się na żywo. Nasze kontakty stanowczo się ochłodziły, a przebywanie z nimi było ciężkie i przygnębiające z powodu ich wiecznych awantur. Przyjechałam na święta tylko raz, na pierwszym roku, a później dałam sobie z tym spokój, nie chcąc psuć sobie humoru i świątecznej atmosfery. Można było pomyśleć, że skoro spędzałam te ważne dni sama, to było mi źle, ale nic bardziej mylnego. Bawiłam się ze sobą lepiej niż z nimi wszystkimi i nie zamierzałam rozpaczać z tego powodu. Miałam święty spokój, pierniczki i zapas wina, więc nie potrzebowałam niczego więcej.

Skłamałabym jednak mówiąc, że nie tęskniłam za nimi. Nie widzieliśmy się przez dwa lata, ba, nie rozmawialiśmy nawet od jakichś ośmiu miesięcy. Bałam się ich reakcji na mój widok, ale czułam, że jestem przygotowana na każdą ewentualność i nic nie mogło mnie złamać. Zastanawiałam się, co u nich, co u mojej starszej siostry, ale miałam dość wiecznego wyciągania ręki. Kiedy ktoś zadzwoni do mnie i spyta o moje życie? Nienawidziłam tego jednostronnego zainteresowania i troski.

Musiałam się z tym zmierzyć. Zdecydowałam, że jeśli nie będę mogła zatrzymać się w domu, pojadę do przyjaciela, który czekał na mnie z otwartymi ramionami. Wiedziałam, że pomoże mi z każdym problemem, dopóki nie wynajmę czegoś swojego.

SzansaWhere stories live. Discover now