10.2. Guzik z pętelką [kaszubska Czarownica 10]

74 18 70
                                    

[Bronisław Bies, lat 842, HellDesk Superior Technical Manager at DeVill's Lucy&Spheres, miejsce urodzenia Sanok, Poland; poprzednie stanowisko - rycerz]

- Ale, że ja? - zdziwiłam się. - Bron, poinformuj Pierwszą Czarownicę i Sabat, one lubią pomagać, nawet jeśli nikt ich o to nie prosi. Na pewno ci nie odmówią.

Byłam przecież lebiegą, którą musiały chronić za wszelką cenę. Czarownicą, która nie potrafiła zapamiętać prostego zaklęcia. Zniszczyły mi życie i prawie zabiły Artura, sprawiły, że codzienność stała się dla Marka udręką. Nie zebrałam się jeszcze, żeby im to wygarnąć.

- Kasia, pójdziesz ze mną? Proszę ... pomóż mi. - Bron ściszył głos do szeptu, a w jego oczach było widać smutek i strach. Miałam nadzieję, że było to coś więcej, niż tylko troska o własny tyłek.

Westchnęłam. Z trzy razy. Wzruszyłam też ramionami i rozłożyłam bezradnie ręce.

- No a co ja mogę...

Nie rozumiałam tylko dlaczego uważał, że zarówno magiczne światy, jak i Piekło korzystają z jednego zasilania. Czyżby były ze sobą połączone?

- To co?! Pójdziesz? - spytał z nadzieją w głosie. - Pójdziesz! - wykrzyknął zadowolony. - No, moja czarownica!

Poklepał mnie po ramieniu i kazał szukać wełnianych skarpet.

Nie zapędzałabym się aż tak. Już niejeden wołał "moja czarownica" zanim obudził się z ręką w nocniku. Aczkolwiek z ust młodszego o lata świetlne Bronisława brzmiało to dość sympatycznie, żeby nie powiedzieć zachęcająco. Pomógł mi ubrać puchową kurtkę i poprawił szalik.

Miał gładkie dłonie, bez ciemniejszych przebarwień, napiętą skórę na szyi, niemal młodzieńczy owal twarzy, gładkie czoło, jasne spojrzenie i żadnej widocznej opuchlizny. Nie muszę wspominać o gęstych włosach bez śladu siwizny. Modne ciuchy leżały na nim z niewymuszoną elegancją. W życiu nie powiedziałabym, że to ten sam facet, którego spotkałam jesienią w pociągu. W środku, pod tą piękną i nową etykietą urody tkwił od setek lat diabelski charakter.

- Bron, a ty wiesz co to jest age gap?

- Wiem, a co? Podoba ci się nowa okładka?

- Pójdę, ale nie młodniej już. Wystarczy tego dobrego.

Wyszłam przed dom, a Bron wrócił po czapkę i rękawiczki. Zamknęliśmy drzwi.

- Bron, poczekaj... - zawiesiłam głos. Coś mnie tknęło. - Artur i Falka, nie wrócili ze spaceru. Nie zostawię ich na podwórku.

- Oj, Kasiu, spokojnie. Zaraz cię odstawię z powrotem, nawet nie zauważą, że nikogo nie ma w domu - powiedział i zaczął tłumaczyć, w jaki sposób przedostaniemy się do Piekła.

- Mógłbym cię objąć, dla podkreślenia dramatyzmu sytuacji. Możemy też złapać się za ręce, będziemy mieli pewność, że wylądujemy w jednym miejscu i nie rozstrzeli nas na atomy. Ale to nie jest konieczne - dodał, widząc, że nie miałam ochoty na przytulasy.

Diabeł klepnął w jakąś broszkę przypiętą do klapy marynarki, wyglądającą jak guzik z wybitym pentagramem, a z chmur spłynęły na nas świetliste kręgi, zatrzymując się z trzaskiem jeden na drugim.

- Jak w studni - roześmiałam się nerwowo.

- W "Gwiezdnych Wrotach" jak już - poprawił, pewnie myślał o innym serialu.

- To jest właśnie różnica wieku nie do pokonania. Osiemset lat, czy więcej? - uwielbiałam droczyć się z Biesem, a on nie pozostawał dłużny. - Dioble jo! Ta winda jedzie do góry! - krzyknęłam zdumiona.

Kaszubska Czarownica [wolno pisane]Where stories live. Discover now