Rozdział 23

243 22 4
                                    

Rozdział 23


Clarice

Sen. Coś z czym nigdy nie miałam problemu. I coś, z czym miałam problem dziś.

Nie dało się zmrużyć oka. Choćbym nie wiem, jak chciała. Nie dało się. Leżałam pod kołdrą, tak jak każdej innej nocy. Wpatrywałam się w biały sufit. Otulał mnie zapach nowej pościeli. Obok leżał jakiś pluszak. Przez okno świecił księżyc.

Wszystko było jak zawsze, ale... nie dało się. Umysł nie zwalniał obrotów. Wałkował obrazy imprezy w kółko i w kółko. Nie dawał mi spokoju. Nie pozwolił się odprężyć.

Myślałam tylko, kiedy to się skończy? Jak długo to coś będzie zatruwać mi życie? Przecież tak nie będzie już zawsze! Nie może tak być!

Zerkałam co jakiś czas na zegarek stojący na szafce nocnej. Minęło pięć minut, potem dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści, minęła godzina, półtora. Nic. Nie dało się spać.

Uniosłam się do siadu. Poprawiłam poduszkę. Położyłam się znowu. Nic się nie zmieniło. Chociaż nie, zmieniło. Teraz, jak na złość, moja pamięć przywróciła wspomnienie tego, jak blondynka rzuciła we mnie poduszką. Potem rzuciła się na moje łóżko. Leżała tuż obok mnie. W takiej odległości, jak teraz leży mój pluszak. W takiej samej. Tak blisko. Objęła mnie ręką gdzieś w pobliżu pleców, by przyciągnąć mnie do materaca i udusić w kołdrze, traktując to jako wygłup. Poczułam ciepło w klatce piersiowej. Obróciłam głowę w bok. Nadal był tu tylko pluszak. Westchnęłam z irytacją. Przymknęłam powieki, by zmusić się do snu. Zaczęłam czuć mrowienie na tych partiach skóry, których wtedy, w tym wspomnieniu, dotykała jasnowłosa. Przez zamknięte oczy widziałam też jej cwaniacki uśmiech. Otworzyłam oczy. Zrzuciłam z siebie kołdrę, czując duchotę i siadłam, jak poparzona.

Tak się nie dało żyć, funkcjonować, myśleć, spać. Nic się nie dało!

Tylko, dlaczego to coś dolegiwało mi akurat w związku z Violet? Przecież nie była jedyną moją znajomą. Widywałam na co dzień innych ludzi. Nie miałam może przyjaciół, ale mijałam się z niemałą grupą rówieśników każdego dnia. Czemu akurat ona wywoływała we mnie takie specyficzne odczucia? Czemu nie koleżanki ze szkoły? Czemu nie Amanda? William? Czemu nie przypadkowy przechodzień? A czemu nie Marcus czy Jazmyn? Czemu akurat ona? I co to w ogóle było za odczucie?! Czy ktoś potrafi je nazwać?! Czy ktoś powie mi, co to? Skąd się wzięło? Co oznacza? I jak się tego pozbyć raz na dobre?

Pomocy!

***

Violet

Przebudził mnie dźwięk trzaskających gdzieś w tle drzwi. Mama jak zwykle nie umie zachowywać się cicho. Dochodziły do mnie pojedyncze dźwięki z kuchni. Obijające się o siebie naczynia. Nastawiona zmywarka. Piszczący czajnik.

Odsunęłam się na moment od dziewczyny leżącej tuż przy mnie, aby się przeciągnąć i jej nie obudzić. Czułam, że jedyne, co na sobie miałam to jakaś za duża koszulka. Zero bielizny. Zero czegokolwiek innego. Wróciłam myślami do sobotniego wieczoru. Trochę nas poniosło na imprezie Megan. Trochę bardzo. Ale żyje się tylko raz, prawda? No i nikogo nie zabiłyśmy ani nic z tych rzeczy. Znaczy... chyba.

Wtuliłam się w nią jeszcze mocniej. Leżałyśmy na prawym boku. Riley tuż przede mną. Poprawiłam kołdrę okrywającą ją i złożyłam krótkiego buziaka na szyi dziewczyny. Ta się lekko przebudziła. Z subtelnym uśmiechem na twarzy sięgnęła dłonią po moją rękę, a następnie otuliła się nią. Poczułam przyjemne ciepło bijące od niej. Ponownie przyciągnęłam twarz do zagłębienia między głową a szyją nastolatki. Zaciągnęłam się jej zapachem i już wiedziałam, że jestem w przysłowiowym „domu". Obecność Ray zawsze dawała mi poczucie bezpieczeństwa i bycia kochanym. Nigdy nie mówiłam tego na głos. Nie byłam nawet do końca pogodzona z tym, że pozwalałam sobie na takie myśli. Byłam osobą gruboskórną. Bez wielkich emocji. A przynajmniej zewnętrznie. Każdy widział we mnie twardzielkę i zimną sukę. Nie narzekałam na taką reputację. Przynosiła sporo korzyści. Więc po co ją psuć?

Lesbian Panic [ ZAKOŃCZONE ]Where stories live. Discover now