Inny 4 marca | Alternatywne zakończenie 'Topiel' 2/3

78 15 16
                                    

2. Wilk nie da się oswoić


Wriothesley pierwszy raz od lat stąpał po kruchym lodzie delikatnej, ludzkiej psychiki. Nie wiedział, czy robi słusznie. Sam potrzebował pomocy, a mimo to pchał się do pomagania innym. Sigewinne odradziłaby mu pewnie ten pomysł, ale postanowił załatwić sprawę po swojemu. Nie chciał widzieć dłużej tego biednego chłopaka w takim stanie.

Spojrzał w pęknięte lustro, na którym wciąż były ślady jego krwi. Poprawił krawat, potem popryskał się perfumą, a na końcu spojrzał na flakonik z niedowierzaniem. Po jaką cholerę to robił?

Wyszedł kilka minut po dwudziestej. Denerwował się, ale miał w głowie plan. Gdy wszedł do baru, znajomi strażnicy powitali go ochoczo. Po kilku grzecznościowych uściskach odszukał wzrokiem Louisa. Siedział sam w kącie i popijał piwo. Wciąż był w swoim mundurze, jedynie marynarkę zarzucił na oparcie, a rękawy szarej koszuli podwinął do łokci. Wriothesley podszedł, chwycił za oparcie krzesła, a zaskoczony Louis wzniósł na jego twarz smutne spojrzenie. Potem znów zapatrzył się na kufel.

- Już myślałem, że nie przyjdziesz, diuku - szepnął.

Wriothesley przysiadł się i machnął na barmana, aby przyniósł mu piwo. Czuł na sobie spojrzenia innych, ale nie przejmował się tym, co sobie pomyślą. To nie była randka, jedynie spotkanie na neutralnym gruncie. Dostał piwo, upił łyk i wsłuchał w szum gwaru. Magnetowid grał starą muzykę country, a dym z hut i papierosów drażnił go w nos. Nie lubił tu chodzić. Spojrzał na Louisa, który wciąż patrzył w kufel i nerwowo bawił korkową podstawką.

- Rozmawiałem z Sigewinne - zaczął od najprostszego tematu. - Już nie będzie cię zmuszać do przychodzenia. Jeśli jednak będziesz chciał z nią pogadać, to...

- Nie, nie będę chciał. Dziękuję za załatwienie tego tematu.

- Powinienem sam z tobą porozmawiać, a nie zdawać się na Sigewinne. W zasadzie to chciałem, ale dostałem wezwanie od Lady Furiny, zniknąłem na tydzień... Ech, niepotrzebnie się tłumaczę. Chciałbym po prostu jakoś ci pomóc, ale jestem najgorszą osobą do tego zadania.

- Nieprawda. Samo to, że tu jesteśmy, bardzo mi pomogło. Dziękuję, że zostałem potraktowany indywidualnie. Jest pan dobrym przywódcą.

- Możesz być szczery, nie musisz kłamać.

- Nie kłamię. Jest pan dobrym przywódcą. Najlepszym, jakiego znam. Skoczyłbym za panem w ogień, dlatego przyszedłem tu z własnej woli. Bo jest pan moim bohaterem. Nie zadręcza mnie diuk, wręcz przeciwnie. Gorzej mi zrobiła przeprowadzka na najwyższe piętro i terapia u pani Sigewinne. Jeśli diuk rzeczywiście się martwi o moje zdrowie psychiczne, to chciałbym wrócić do starego trybu pracy. W ten sposób szybciej odbudujemy naszą rutynę.

- Wierzysz, że się da wrócić do tego, co było? – zapytał Wriothewsley. – To trudne, niemal niemożliwe.

- Wiem, a mimo to się okłamuję, że może jednak się uda. Diuk wie, że ja... - Louis chwycił za kufel i wypił resztę piwa do dna. Odłożył kufel, przetarł usta ręką i dodał szeptem: - Nawet jeśli diuk wiedział wcześniej, nawet jak się domyślał, to co innego, jak ja to potwierdziłem na głos. No i ten pocałunek, nigdy go nie zapomnę. Myślałem, przez chwilę, że diuk też ma z tego jakąś przyjemność, że może... Ach, ale nie jestem nawet w połowie tak wspaniały, jak sędzia Neuvillette... Przepraszam. Jest mi wstyd, że to mówię... Chyba za dużo wypiłem.

- To ja cię pocałowałem. To ja ponoszę całą winę za to, co się stało. Poza tym nie zadręczaj się, że zrobiłeś coś źle, bo byłeś... świetny w tej roli. Jesteś moim strażnikiem, moim agentem do zadań specjalnych. Jeśli powrót na starą wartę rzeczywiście ci pomoże, zgadzam się.

Krótkie formy | Genshin ImpactWhere stories live. Discover now