-No Sam-jęknęła blondynka po drugiej stronie telefonu-Chodź tam ze mnąLeżałam na łóżku, rozmawiając z moją przyjaciółką, która od godziny namawia mnie na domówkę. Nie ma mowy że się zgodzę.
-Daniel będzie-wyrzuciła rozbawiona
Skubana.
-Dobrze-westchnęłam, na chwilę odrywając się od laptopa-Pójdę z tobą na te imprezę Melody
I to wystarczyło żebym musiała oddalać telefon od ucha, bo dziewczyna pisnęła na całe gardło.
-Boże kocham cię Samantha-po brzmieniu jej głosu, byłam niemal że pewna, że się uśmiecha-Będę pod twoim domem o ósmej, pośpiesz się, G nie będzie na nas czekał-i się rozłączyła
Melody Bradford. Przyjaźniłyśmy się od dziecka. W przedszkolu spytała mnie o ulubioną księżniczkę, a później zaczęłyśmy się przyjaźnić.
W szkole, w klasie czwartej, na stołówce dosiadł się do nas pewien blondyn. Gabriel White. Dzieciak odrazu przypadł nam do gustu, bo lubił kucyki. A to, nie zmieniło się do dziś. Tak. Szesnastoletni Gabriel White, lubił kucyki. Nawet moja mama była zdziwiona, gdy jej córka w wieku czternastu lat, zaprosiła do domu, na noc dwójkę osób, które napewno są uszkodzone na umyśle, a płeć męska z tej dwójki, lubiła kucyki. Jak kto woli.
Wstałam z łóżka, aby się uszykować, gdy w moich drzwiach stanął troszkę wyższy ode mnie brunet.
-A księżniczka gdzie się wybiera?-wygiął jedną z brwi, uśmiechając się kpiąco
Skłamać czy nie? Skłamać czy nie?
Ryzyk fizyk-Jedziemy z Melody na domówkę u Ernesta-odpowiedziałam zgodnie z prawdą szukając czegoś w szafie
-Boże-jęknął cierpiętniczo-Też chce-założył ręce na piersi
-Było nie podpalać kuchni, gdy mama zostawiła cię w domu, bo nie chciałeś do babci jechać-rzuciłam rozbawiona, znajdując skórzaną, czarną spódniczkę. Mój skarb.-Wracając, mogłeś być uważniejszy to byś szlabanu nie miał
-Ej to nie moja wina, że Matt się zapomniał i zgasił skręta na dywanie mamy-przewrócił oczami, a ja podniosłam brwi rozbawiona-A no tak..Bo wy myślicie że to z fajki
-Uważaj bo jakbyś się tak potknął, w rozmowie z mamą, nie byłoby za ciekawie-mruknęłam szukając białej bluzki na ramiączkach-Będziesz mnie krył? Dycha?
-Piętnaście-puścił mi oczko, a ja przewróciwszy oczami wyjęłam z portfela piętnaście dolarów-Gdzie jesteś w razie czego?
-W pokoju-wzruszyłam ramionami-Tak i tak, tu nie wejdą, bo mają dużo roboty na głowie
-Racja-westchnął-Tylko mam nadzieję, że to serio domówka u Ernesta, bo jak tak patrzę, to ubrania wybrałaś, jakbyś miała iść, zarabiać pod latarnie-mruknął i tak po prostu wyszedł
Zmarszczyłam brwi.
No dobra, może trochę przesadziłam-pomyślałam gdy przyglądałam się przygotowanym ciuchomCzarna, obcisła, do połowy uda, spódniczka ze skóry, biała damska bokserka z okrągłym głębokim dekoltem, a na to skórzana kurtka i zwykłe Conversy.
Gdy już się przebrałam, postanowiłam zrobić mocniejszy niż zazwyczaj makijaż. Korektorem zasłoniłam cienie pod oczami i punktowe miejsca, rzęsa podkreśliłam wydłużającą maskarą oraz zrobiłam kreski, kości podkreśliłam bronzerem, w kącikach oczu i na czubku nosa, nałożyłam rozświetlacz, a usta obrysowałam bordową kredką, środek natomiast wypełniłam trochę jaśniejszym kolorem. Ciemne brązowe włosy wyprostowałam, ale to nie był mój szczęśliwy dzień, więc ostatecznie związałam je w ulizanego kucyka. I tak już wymagały prysznica, więc wzruszyłam ramionami. Wyciągnęłam telefon by powiadomić brata, o moim wyjściu.
![](https://img.wattpad.com/cover/366220251-288-k517913.jpg)
CZYTASZ
Stars can't shine without Darkness
RomansSparkle #1 Samantha Martinez mieszka na wybrzeżach Los Angeles. Za dnia, zwykła dziewczyna. Dobre oceny, brak problemów, wzorowe zachowanie w szkole i wychowana uczennica. Jednak tylko liczni wiedzą, jak Samantha spędza piątkowe wieczory. Dziewczyn...