2. Topór wojenny

19 2 0
                                    

Asher

Czemu właśnie się czuję, jakby mój przyjaciel zapijał się w trupa? Może dlatego że, tak jest.

Tak. Jonathan właśnie siedzi ze mną w klubie i zapija smutki. Jakie smutki? Jego młodsza siostra jest w szpitalu, a on zamiast przy niej być, zalewa się właśnie w trupa.

Widząc jak ledwo się podnosi, westchnąłem i kiwnąłem do barmana, że to już koniec. Ten tylko posłał mi blady uśmiech i skinął głową. Podniosłem Jonathana i obejmując go ręką skierowałem się do wyjścia.

Po przepchnięciu się do wyjścia, podeszliśmy do mojego auta. Jak ja kochałem ten samochód. Czarny, matowy-Aston Martin. Włożyłem w to auto, tyle czasu by, pięknie brzmiało,  oraz trzymało się dobrze. Aż w końcu wygrałem. Bo to najlepsza na całym jebanym świecie fura.

I to właśnie do niej wepchnąłem Jonathana, a gdy to zrobiłem i zauważyłem że śpi, stwierdziłem że szybko zapalę. Opierając się o maskę, widziałem mnóstwo ludzi w wieku moim, Jonathana, czy też jego młodszej siostry Samanthy. No właśnie. Samantha.

Zemdlała gdy poszła do łazienki. Chciałbym wiedzieć, co zrobiła i jak bardzo szukała atencji, że zrobiła coś, przez co zemdlała. Jednak... Cholera, nic nie mogłem poradzić, na to że cholernie się martwiłem.

Nie ważne, jak bardzo z Sam, się nie nawidziliśmy. My zawsze będziemy sobie bliscy, przez nasze mamy. Właśnie. Audrey Moon. Mama tej idiotki.

Audrey Moon, jest przepiękną i prze spokojną kobietą. Idealna matka. Moja też była dobra. Wiem to. Ale...Mój ojciec nie jest najlepszy. Dlatego tak bardzo nie nawidzę Samanthy Martinez. Ona ma ojca. Jestem po prostu zazdrosny.

Byłem taki głupi.

Nie wiele więcej rozmyślając, wyrzuciłem niedopałek papierosa, a wtedy przede mną wyrósł, Gabriel, wraz z nawaloną w trzy dupy blondynką. Zerknąłem najpierw, na Gabriela.

Ciemne blond włosy, były tak roztrzepane, że wyglądał, jakby dopiero co się bzykał. Luźna szara bluza i czarne jeansy. Miał chłopak styl.

Następnie zerknąłem na Melody. Blondynka miała na sobie, jedynie kusą i bardzo skąpą sukienkę. Oczy miała przymknięte, jednak na jej ustach błąkał się, zadziorny uśmiech. Tak. Była porządnie nawalona.

-Wiem, że nas nie lubisz...-westchnął Gabriel, zaczynając swoją wypowiedź, lecz na pierwsze słowa zmarszczyłem brwi.-Nie udawaj, kurwa-parsknął.-Wiem, że pomiędzy tobą, a Sam, jest tyle nienawiści, że można by tym powstrzymać wojnę w trzydziestym dziewiątym-przewrócił oczami, a ja uniosłem kącik ust.-Ale..-podrapał się po karku

-Potrzebujemy podwózki, przystojniaku-mruknęła, na wpół śpiąca Melody, chyba nawet nie patrząc na to co mówi.-Pomóż nam, bo inaczej, twoja królewna S-Samantha...-zmrużyła oczy, chyba myśląc.-Nie da ci buzi, i tyle będzie z waszej próby mi...

-Już-przerwał jej blondyn i zasłonił buzię ręką.

Westchnąwszy, wiedziałem jedno. Nie ważne jak wiekim chujem bym był. Przyjaciół, przyjaciela czy rodziny, nie zostawia się w potrzebie. Jonathan był dla mnie jak brat, więc teoretycznie, Sam to moja siostra. Śmieszne.

-Wsiadajcie-powiedziałem westchnąwszy.

Wsiedliśmy do auta, a ja odpaliłem, napawając się pięknym brzmieniem tego cuda.

Stars can't shine without DarknessWhere stories live. Discover now