3. Propozycja

10 0 0
                                    

Samantha/Asher

-..Tak więc, jeśli dodamy, chloru, do miedzi..-głos nauczycielki, był powolny i usypiający.

To nie tak, że nie lubię chemii. Jestem przeciętna, jeśli chodzi o ten przedmiot. Po prostu czasami, to jest zbyt nudne. Co mnie tak zainteresowało w medycynie?

Tata chce żebym poszła na prawo. Mama też. Grey mi powiedział, że nie warto, ich słuchać. Mam spełniać swoje marzenia.

Zawsze chciałam zostać psychologiem. Pomagać ludziom, fizycznie czy też psychicznie. Interesuje mnie organizm człowieka.

-Martinez!-wrzasnęła, dotąd spokojna nauczycielka, więc przeniosłam na nią wzrok. Obok niej stała osoba, której najmniej się tu spodziewałam.-Czy to coś poważnego?-spytała chłopaka Pani Vale.

-Oj, nie-machnął ręką brunet.-Po prostu, Samantha musi pilnie jechać-uśmiechnął się przepraszająco.

-Oczywiście-skinęła głową Vale z uśmiechem na ustach.-Samantha, zbieraj się.

Posłuchałam nauczycielki i spakowałam się, aby następnie, iść za tym idiotą. Wyszłam z klasy, a za mną chłopak.

-Co ty tu, do cholery, robisz?-podniosłam szeptem głos, patrząc na niego z dołu. Jego pierdolony metr osiemdziesiąt siedem. Pieprzona żyrafa.

-Przyjechałem po ciebie.-wzruszył ramieniem, szczerząc się od ucha do ucha. Dopiero teraz przyjrzałam się, jak jest ubrany.

Czarne jeansy, z przetarciami na kolanach. Szara bluzka kontrastowała, z bluzą, w kolorach zielono-czarnych. Kolorach naszej szkoły. Bluza drużyny koszykarskiej. Na piersi numer zawodnika, a na plecach nazwisko. Ładną, delikatną, białą, czcionką, wyszyty był napis ,,Walker".

-Po co?-spytałam zirytowana.

-Po gówno.-Fuknął, a chwilę później, zaczął kierować, się, do swojego nieśmiertelnie zajebistego auta. Poszłam za nim, a ten kontynuował.-Muszę cię gdzieś zabrać.

-Jonathan-westchnęłam.-Czy to jest, aż tak ważne, że musiałam opuścić trzy ostatnie lekcje? Starzy mnie zabiją. A jak nie oni to Grey-potarłam skronie.

Otworzyłam drzwi, szarego BMW i wsiadłam, a za mną chłopak. Nie odpowiedział mi, tylko odpalił auto i z piskiem opon, wyjechał z parkingu szkolnego. Włączył radio, a chwilę później z głośników poleciała Gasolina Daddy Yankee. Uwielbiałam latynoskie piosenki. To była jedna z moich ulubionych.

Poruszałam nogą w rytm piosenki i zerknęłam na panel, na którym widniała na mapa, z drogą do celu naszej podróży. Gdzie on, do cholery, chce mnie wywieźć? Kątem oka, zerknęłam na brata. Siedział wygodnie oparty. Prawą rękę oparł o drzwi, a na niej głowę, lewą ręką kierował. Wyglądał na rozluźnionego.

Oparłam głowę, o zagłówek wzdychając. Muszę zrobić projekt na Angielski, z chłopakiem, którego nawet nie kojarzę. Wypracowanie na Historię, też nie będzie czekać. Sprawdzian z Geografii, muszę napisać na A, żeby rodzice zgodzili się, na wycieczkę szkolną do pieprzonej Francji.

Nie wiem jak ostatnie dwa roczniki dały radę, za nią zapłacić. Ale pociesza mnie jedynie fakt, że Jonathan też jedzie. Pani Celestia, która uczy Historii, namówiła nas nawet, na wzięcie, kogoś starszego brata czy siostry, na opiekuna. Naprawdę trudno mi było namówić rodziców, ze względu na ostatnią imprezę.

Stars can't shine without DarknessWhere stories live. Discover now