11. X

465 34 33
                                    

Pov. Lucyfer

Dowiedziałem się od Charlie, że Alastor wyszedł więc poszłem w kierunku baru, zobaczyłem jak Husk pije z butelki jakieś piwo i kątem oka patrzy się na Angela który znów kłóci się z Vaggie. Podeszłem pewnie i usiadłem przy barze.

- Chciałbym coś słabego.- powiedziałem patrząc na niego z zaczepnym uśmieszkiem.

- Spoko, zajmę się tym, ale powiedz mi czemu tak na mnie patrzysz?- rzekł nieco zmieszany Husk.

- Angel.- odpowiedziałem krótko.

- Ja nie...- zaczął się tłumaczyć, ale ja uciszyłem go gestem ręki.

- Okej okej nic nie powiedziałem.- zachichotałem cicho.

Husk spojrzał na mnie kątem oka i odwrócił się aby zrobić mi napój. Ja zacząłem rozglądać się wokół, i wtedy zobaczyłem Niffty z rysunkiem na którym był Valentino, no cóż ten rysunek wyglądał jakby był zrobiony przez 6-latka. Podbiegła do mnie i podała mi kartkę z jej dziełem.

- Wow, on jest... naprawdę... interesujący.- powiedziałem biorąc rysunek w rękę.- Czemu go narysowałaś?

- To mój następny cel HAHAHAHA...- zaczęła się śmiać jak opętana.- Ja rysuję tylko ofiary.- dodała po czym pobiegła pokazać go innym.

Zdziwiony zwróciłem wzrok na Huska który za chwilę podał mi napój. On też wyglądał na zszokowanego.

- Dzięki, czyyy mam płacić?- spytałem.

- No wiesz, jesteś stałym gościem, prawda?- powiedział, a ja pokiwałem głową na "tak"- po znajomości możesz nie płacić.- skończył

Uśmiechnąłem się lekko i wypiłem napój, zobaczyłem że Charlie siedzi sama na kanapie i uznałem to za szansę na polepszenie naszych relacji. Zeskoczyłem z siedzenia i zestresowany skierowałem się do swojej córki.

- Hej kaczuszko- powiedziałem niepewnie uśmiechem siadając obok niej.

- Hej tato...- odpowiedziała, nieco pewniej odemnie, ale i tak   
była zestresowana.

- Więc... jak tam ci mija ten ranek?- powiedziałem ciszej.

- Ah tak, jest dobrze! Dzisiaj odbędzie się nowa lekcja przy kominku o nazwie "Prawda", no wsumie to będziemy mówić sobie prawdę, wyznawać uczucia i inne prywatne rzeczy, ale jak ktoś nie chce to nie musi!- pisnęła podekscytowana.

- Ohh.. to super, uwielbiam że tak się o nas troszczysz! To bardzo słodkie.- powiedziałem szybko. Nie pisałem się na lekcję!

Rozmawiałem z Charlie jeszcze z około 5 minut gdy nagle drzwi do hotelu się uchyliły i do środka wszedł ledwo żywy Alastor.... Wyglądał okropnie.. z ust leciała mu krew, jego płaszcz był podarty i miał rozcięcie nad prawym okiem.
Instynktownie zerwałem się na równe nogi i podbiegłem do niego. Pomogłem mu dojść do kanapy.

- K-KTO CI TO ZROBIŁ?!- warknąłem.

- V-Vox...- powiedział ledwo- Ten skurwiel zaatakował mnie w drodze powrotnej, ale ja się nie poddaję...- dodał uśmiechając się lekko.

Charlie patrzyła zmartwiona na Alastora.

- Zajmę się nim..- rzuciłem szybko i pomogłem mu wstać.

Skierowaliśmy się w stronę pokoju Ala, gdy już byliśmy w środku posadziłem go delikatnie na łóżku i spojrzałem na niego z łagodnym wzrokiem.

- Możesz mi powiedzieć gdzie cię boli?- spytałem.

- Uhh... boli mnie ta rana którą się zajmujesz i... plecy...- szepnął.

Spojrzałem na niego od góry do dołu I zacząłem zdejmować mu koszulę aby móc zobaczyć rany, sama koszula była zakrwawiona więc rzuciłem ją poprostu na podłogę. Gdy ją zdjełem zobaczyłem że rana na przodzie z powrotem krwawi, byłem zły... ja staram się polepszyć sytuację a jakiś płaskoryji samsung krzyżuje mi plany.

- Uh... dopadnę go- warknąłem przez zęby.

Alastor na moje słowa uśmiechnął się szeroko ignorując ból.

- Może trochę zaboleć...- ostrzegłem go.
Gdy kiwnął mi głową, delikatnie położyłem swoją rękę na jego ranie i zaczełem go uleczać moją anielską mocą. Podniosłem na niego wzrok a on spojrzał na mnie z uśmieszkiem, odrazu spuściłem wzrok zarumieniony. On na to cicho się zachichotał i obserwował moje dalsze ruchy.
Po chwili rana wyglądała o wiele lepiej.

- Dobrze, a mogę zobaczyć twoje plecy?- spytałem.

- No tak śmiało- powiedział już teraz wyraźniej niż przedtem.

Zaszedłem go od tyłu i nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Na jego plecach widniała ogromną rana w kształcie "X". Wróciłem przed Alastora z zawieszoną miną.

- Jak on to zrobił...?- spytałem zdziwiony rozmiarem rany.

- Drapnął mnie dwa razy, bo zaszedł mnie od tyłu gdy nie byłem wystarczająco uważny.

- Aaa ty się wogóle broniłeś?- zachichotałem.

- No oczywiście, że tak! Przerwałem mu parę kabli i zbiłem ekran.- powiedział uśmiechając się szyderczo.- to już chyba piąty raz gdy zbiłem mu ten jego ryj.

- Wow, musicie się nie lubić... Tooo ja zajmę się tyłem.- powiedziałem. Alastor siedział na łóżku więc wgramolilem się na nie i usiadłem za nim. Położyłem swoją rękę również delikatnie na tej ranie, po chwili zacząłem leczyć. Tą ranę było bardzo łatwo uleczyć gdyż nie była ona zrobiona przez anioła, była zrobiona przez Overlorda. Po chwili po ranie została tylko blizna.

Widziałem jak Alastor się rozluźnia.
- Dziękuję Luci- szepnął po chwili.

- Nie ma za co Al, zrobiliśmy deal a ja się go trzymam.- zarumieniłem się patrząc mu prosto w oczy.

- Jestem zmęczony...- powiedział po czym położył się na łóżku. Już miałem wychodzić, ale Alastor mnie zatrzymał.

- Luci...czy... mógłbyś ze mna... poleżeć?- zapytał niepewnie lekko się rumieniąc.

Byłem trochę zdziwiony jego prośbą.

- Okej Al.- powiedziałem nerwowo i położyłem się obok niego. Alastor od razu mnie przytulił i przybliżył lekko do siebie. Ja też objąłem go lekko, nawet nie zauważyliśmy gdy   zasnęliśmy.

830 słów! O jezu przepraszam że tak późno, ale wcześniej nie mogłam. Btw wracamy do pisanka ^^

"Wąż Na Porożu" | Hazbin Hotel | Radioapple | PLDonde viven las historias. Descúbrelo ahora