Rozdział 13

636 31 22
                                    

Reuven

Całowałem najmiększe usta w swoim życiu.

Najbardziej soczyste.

Najdelikatniejsze.

Po prostu IDEALNE.

Pomimo krążącej opinii o mnie, nie całowałem wielu kobiet. W sumie, nie wliczając mojej mamy, której zawsze dawałem buziaka w policzek na dobranoc, to do tego grona należały tylko dwie osoby: koleżanka z przedszkola i Rose.

Bloom z Winx musiała zaszczycić się trzecim miejscem. Gdyby o tym się dowiedziała, zapewne znalazłaby sposób, żeby cofnąć czas. Byłem niemal pewny, że była kobietą, która nienawidziła przegrywać.

Jednak muszę przyznać, że upierdliwa dupa z Austin totalnie rozłożyła moje usta na łopatki, muskając je subtelnie swoimi wargami. Wpijała się w nie powolnymi ruchami, aż w końcu dotarła do mojego spragnionego języka, który przejął tę czułość, narzucając bardziej namiętny rytm. Czułem, że spodobało się to Bloom, bo przeniosła ręce ze swoich ud na mój kark i przysunęła moje ciało bliżej siebie. Nie oponowałem. Chwyciłem ją za pośladki i poderwałem z fotela, cofając się w stronę łóżka. Usiadłem na miękkim materacu i usadowiłem dziewczynę na sobie okrakiem. Kurwa była taka delikatna i krucha. Pasowała idealnie do mojego ciała.

Podczas namiętnego pocałunku, włożyłem jej ręce pod cienki materiał golfa i muskałem miękkiej skóry jej pleców.

Boże... Była taka...

- Matko Boska! - głośny pisk zakłócił nam naszą romantyczną rozkosz. - Czy ja mogę dołączyć?!

Natychmiast oderwaliśmy się od siebie. Bloom zeskoczyła ze mnie, rzucając stopy na podłogę, przeklinając jednocześnie na rozrzucone notatki. Już wcześniej zdążyłem zauważyć, że to, co nazwałem burdelem, było to po prostu pracą Bloom. Pierdylionem notatek do książek i wydrukowanych maili od wydawnictwa. I na dokładkę wszędzie wisiały kolorowe karteczki samoprzylepne. Na meblach, ścianie, podłodze, lampie, oknie, a nawet dopatrzyłem się pojedynczych sztuk na suficie.

Spojrzałem na rozpaloną Bloom, która z przyśpieszonym oddechem przygryzała swoją wargę. Patrzyła intensywnie w podłogę. Wyglądała jak dziecko, które zostało nakryte na zjedzeniu czekolady tuż po wieczornym myciu zębów.

- Nie! - warknęła, poprawiając swój niebieski golf. Czy ona właśnie się wkurwiła, że nasz pocałunek został przerwany? - Już jesteś? - zapytała, zmieniając swój głos na nieco milszy. Szybko jej przeszło.

- Wróciłam wcześniej, bo Mason miał wizytę u kardiologa - wyjaśniła blondynka, patrząc szeroko otwartymi oczami na nas.

Bloom wzniosła do góry lewą brew. Czułem, że nad czymś intensywnie myślała.

- Wykończyłaś go? - wydusiła z siebie i wbiła w nią ciekawskie spojrzenie. Policzki Sky się zaróżowiły.

- Bloom... - Landrynka spojrzała wymownie na nią i kątem oka spojrzała na mnie, dając jej do zrozumienia, że nie chce świadków tej rozmowy.

- Nie przejmuj się, czytał Bringen. - Brunetka machnęła ręką. - Chyba już go nic nie zdziwi.

- Halo, ja tu jestem - nachyliłem się i pomachałem ręką przed jej nosem. Bloom przeniosła wzrok na mnie i wywróciła oczami do góry.

- Niestety - westchnęła i zrobiła krok w bok, oddalając się ode mnie.

Poważnie?!

Po prostu ideałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz