To nie koniec imprezy

42 12 36
                                    

Iga tańczy sama ze sobą w słuchawkach na uszach, a Kasia i Tomek gruchają sobie jak gołąbki. Grażynka padła jako pierwsza i usnęła w kącie pokoju w fotelu. Teraz obudziła się i wymienia z mężem SMS - y, wściekle stukając w smartfona. Komentuje głośno tą konwersacje i upiera się, żeby po nią przyjechał.

- Wychodzi na to, że zostaliśmy sami na polu bitwy - zagaił Daniel.

Uśmiech nie schodzi mu z twarzy od dobrej minuty. Wydaje się przyklejony, ale ani trochę sztuczny. Kiwam głową i przez chwilę milczymy. Zastanawiam się, jakie zadać pytanie, ale nic sensownego nie przychodzi mi do głowy, więc wypalam:

- Czy zajmujesz poza rozwiązywaniem krzyżówek? Tak życiowo?

Mam wrażenie, że chce wywrócić oczami, ale tylko delikatnie unosi je do góry.

- Jestem informatykiem, a dokładniej programistą.

Prawie krztuszę się czerwonym winem. W mojej głowie przelatują memy z przedstawicielami tego zawodu. Daniel wstaje i klepie mnie po plecach. Czuję ciepło jego wielkiej dłoni i ostrożnie upijam kolejny łyk.

- Nigdy bym nie zgadła - mówię i staram się nie uśmiechać pod nosem.

- Ludzie mają swoje wyobrażenie o informatykach od błędnej wizji astronomicznych zarobków do śmiesznych zdjęć nerdów.

Jestem pełna podziwu, że tak szybko mnie rozszyfrował. Kręci mi się w głowie, może tylko wydawało mi się, że tak mało wypiłam.

- Mnie nazywają biurwą i słyszę, że tylko nogą macham i kawę piję. Zresztą mam jeszcze drugą pracę.

- Co w niej robisz?

Mam wrażenie, że wpatruje się we mnie z zainteresowaniem albo dobrze udaje.

- Doradzam Bożenkom i Grażynkom jak wywabić plamy z buraka, ale kiedyś to był kącik porad sercowych.

Kiwa głową i wygląda, jakby zbierał się, żeby coś powiedzieć. Otwiera usta, ale wycofuje się w ostatniej chwili. Wybąkuje coś niezrozumiałego. Znów zapada cisza, którą przerywam biadoleniem:

- Nie jestem na czasie. Przydałby się, może bym wskrzesiła to pisemko. Teraz wszystko jest w Internecie i papierowe gazety ledwo przędą.

- Może wystarczyłby algorytm?

Machinalnie zakręcam loczek na palcu. Daniel przysuwa się bliżej, gdy wypowiadam te słowa:

- Masz na myśli miłosny algorytm? To już chyba grali.

- Daj znać, gdybyś chciała o tym pomyśleć. - A co szukasz zlecenia? Zastanowię się.

Przytakuje mi posłusznie, a ja omiatam wzrokiem pomieszczenie. Bałagan jest niesamowity i nawet nie mam ochoty go opisywać.

- Zwykle do tego się nie przyznaję, ale nie cierpię sprzątać - wypalam i czerwienię się, że to powiedziałam. Nie wiem, co mi przyszło do głowy. Zapomniałam, nie tylko jak się randkuje, ale także jak rozmawia się z ludźmi.

- Chętnie ci pomogę - oferuje Daniel tonem pełnym słodyczy.

Przyglądam się jego pełnym wargom i oblizuję ślinkę. Nie mogę znów wpaść jak śliwka w jakieś uczucie. Odburkuje coś w odpowiedzi.

- Nie daj się prosić. Niech to będzie rekompensata za krzyżówkę.

Sądziłam, że uraziłam go swoim atakiem, ale ta propozycja jest jak miód na moje uszy. Kupił mnie tym tekstem.

- Dobra, do mopa trzeba chłopa! - odpowiadam ze śmiechem.

Napięcie się rozluźnia, gdy Daniel wstaje i udaje, że czyści podłogę. Staram się skupić na rozmowie, ale nie mogę oderwać oczu od jego kształtnych pośladków.
Wiem, że nie powinnam. Jest kompletnie wstawiony i ma dobry humor. Mieszanie różnych alkoholi zapewne spotęgowało efekt. Przeczesuje dłonią ciemne włosy, które opadają mu zalotnie na czoło.

Zaczyna opowiadać o swojej rodzinie i siostrach, które nauczyły go porządku. Wydaje mi się całkiem interesujący. Spoglądam na niego łaskawszym okiem. Wykorzystałabym go do innych celów. Chętnie sprawdzę jego możliwości.

Nie, wyluzuj Bożenka. Muszę trzymać się z dala od mężczyzn, a może jednak? Co ja bredzę? Ile ja wypiłam?

Czuję, jakby walczyły we mnie dwie Bożenki. Jedna schrupałaby ten smakowity kąsek, a druga dałaby tej pierwszej po łbie. Porządnie i ze dwa razy, żeby pamiętała, że mężczyźni to samo zło. Taki Artek na przykład... Moje myśli galopują pomiędzy zdradzieckim eksem a kuszącym złodziejaszkiem.

Daniel patrzy na mnie wyczekująco. Najwyraźniej zadał pytanie, a ja je zignorowałam. Posyłam mu promienny uśmiech i proszę, żeby powtórzył, co mówił.

- Twoi przyjaciele zbierają się do wyjścia i pomyślałem...

- Żebym pokazała Ci, gdzie stoi miotła?

Daniel odpowiada mi uśmiechem. Dopiero teraz zauważam, że moi przyjaciele szukają swoich ubrań. Iga znajduje pierwsza swój płaszcz i podchodzi do mnie.

- Stara idziemy. Daniel zostajesz? - pyta i zamiast na niego, patrzy na mnie znacząco.

Całuje ją na pożegnanie, a ona szepcze coś o bezpiecznej zabawie.

- Przezorny zawsze ubezpieczony - mówię z niewinną miną.

Kasia i Tomek przytuleni do siebie, suną się powoli w kierunku drzwi. Nawet Grażynka odrywa się od swojego telefonu i życzy mi dobrej nocy. Puszcza mi przy tym oczko. Żegnam się z ekipą i wracam do Daniela, który rozgląda się po mieszkaniu.
Przynoszę mu miotłę. Wpatruje się we mnie z niepewną miną. Pewnie sądził, że żartowałam, bo teraz bąka coś o odkurzaczu. Nie będę włączać tego ustrojstwa o trzeciej nad ranem, bo jutro rano będę ugadywać wszystkie sąsiadki. Wystarczy, że musiałam oblecieć największe plotkary z informacją o posiadówce, bo niektóre gotowe zadzwonić po policję.

Do mieszkania wyparowuje babcia. Dociera do mnie, że zapomniałam zamknąć za gośćmi. Staruszka nawet nie trudziła się pukaniem. Jest kompletnie pijana i śpiewa coś donośnym głosem. Na szyi ma różowe boa i wymachuje nim w te i we w te. Do tego zarzuciła na plecy sweter pod kolor. Nie ma co, w różowym jej do twarzy.

- Czego znowu gacha sprowadziłaś? - skrzeczy nieznośnie.

- To kolega Igi, mówiłam ci.

Kornelia stanowczo za dużo wypiła. Jej przyjaciółka zawsze ma zapas likierów i nalewek. Pewnie nie jedną próbowały. Babcia podchodzi i wymachuje mi palcem przed nosem:

- On tu zostaję? Co to, to nie. Żadnych fagasów mi tutaj. Zrobię z ciebie porządną kobietę. A ty chłopie to miodu dostaniesz dopiero po ślubie. Nie ma żadnego próbowania...

- Babciu... jestem dorosła., a ty miałaś nocować u Kaliny.

- Nie ma babciu, a Kala strasznie chrapie. Nie wytrzymam z nią!

- Pomagał mi sprzątać.

- A kto widział służbę o tej porze wzywać, niech idzie spać. Wiesz, że on jest nawet podobny do dziadka. Józiu to ty? - pyta babcia.

Daniel rumieni się po same czubki uszu. Posłałam mu porozumiewawcze spojrzenie, a on odpowiada tym samym. Bierze dłoń babci i całuje ją z namaszczeniem.

- Dla pani mogę być i Józio - mówi Daniel.

Kornelia mruga raz po raz, a w końcu wyparowuje:

- A idź ty stary dziadzie!

To nie mój dzieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz