Rozdział 37

224 24 6
                                    

Rozdział 37

Violet

Pierwszy w pełni spędzony w Paryżu dzień miał być bardzo intensywny. Na pierwszy ogień wczesna pobudka, śniadanie w hotelu oraz wyjazd do muzeum Luwr. Ponoć, by zwiedzić je wzdłuż i wszerz trzeba na to sto dni i to przy poświęceniu jedynie trzydziestu sekund na każdy eksponat. Przeważnie ludzie poświęcali około czterech godzin na wizytę w nim. Nieliczni potrafili wytrzymać dłużej i spacerowali po osiem godzin. Duża część turystów poddawała się po zaledwie dwóch godzinach. Nie dziwiłam się ani odrobinę. Budynek był przerażająco wielki. A eksponaty były jeden na drugim. Ściany całe zawalone obrazami, korytarze gablotami, a inne miejsca rzeźbami i jeszcze nie wiadomo czym. Oczywiście najbardziej obleganą salą była ta z obrazem Mona Lisy. Oczekiwałam wiele od tego widoku. Okazało się jednak, że na ogromnej ścianie ten obraz wyglądał idiotycznie. Był niewiele większy niż kartka A4. Kolorystyka była o wiele bardziej wyblakła niż na zdjęciach w internecie. Tłumy ludzi się zachwycało i robiło sobie zdjęcia z dziełem. Ja stałam skonsternowana. I żeby nie było; ja się na sztuce nie znam, okej? Jestem w stanie uwierzyć, że ten obraz kiedyś tam wywarł znaczący wpływ na malarstwo czy coś... ale po prostu na taki zwykły, chłopski rozum; nie podobał mi się. Był niebywale rozsławiony, a finalnie na żywo wygląda o wiele gorzej niż na grafikach internetowych. Za to masa nieznanych obrazów, które ujrzałam w Luwrze wywarła na mnie wrażenie. Po prostu szok. Masa obrazów była tak ogromna, że chyba nawet jeszcze większa niż ściana całego mojego domu. Poważnie! To zasługiwało na uwagę i oklaski, a nie jakaś baba namalowana na A4. No, sorki.

Rzeźby były równie niedocenione. Ktoś potrafił stworzyć pomnik większy od człowieka i to w tak realistyczny sposób, że ja się naprawdę zastanawiałam, czy to jest wyryte z kamienia, czy jednak rzeźba jest owinięta prawdziwym materiałem, bo struktura ubrań tych postaci była, jak żywa. Ciekawe były też same pomieszczenia. Ich zdobienia, meble za gablotami, biżuteria. Z tym, że faktycznie po zaledwie godzinie chodzenia po muzeum czułam się styrana psychicznie. Eksponatów było tyle, że jeden leżał na drugim. Były ciężkie, przytłaczające i walające się dosłownie wszędzie. Ale co się dziwić, to w końcu było największe muzeum na świecie... albo w Europie? Nie pamiętam. Tak czy siak, było powalające, a człowiek nie wiedział już na co ma patrzeć. Wybierałyśmy z Clarice najsławniejsze sale, bo całości nie dało się zwiedzić. Swoją drogą fajne było to, że po muzeum rozeszliśmy się samodzielnie. Bez przewodników i wleczenia się całą grupą. Mieliśmy tu około pięciu godzin na zwiedzanie. Po tym czasie mieliśmy powrócić na miejsce zbiórki. I super, bo każdego interesowało coś innego. Inne obrazy, inne sale, inne rzeźby. Nikt się nie musiał z nikim męczyć. My z Johnson spacerowałyśmy głównie we dwie. Czasem natchnęłyśmy się na kilka dziewczyn z naszej wycieczki, lecz rzadko. Przeważnie byśmy samotniczkami. Na całe szczęście dogadywałyśmy się i chciałyśmy zobaczyć podobne rzeczy. Toteż plan wycieczki był dość prosty do stworzenia.

Po obejściu pięciu sal związanych wyłącznie z malarstwem, trzech salach ze starymi eksponatami, jak biżuteria i inne pierdoły oraz po obejściu całego, chyba całego, miejsca z otwartą przestrzenią wypełnioną rzeźbami, siadłyśmy na jakichś schodkach kompletnie wyczerpane. Nigdy nie sądziłam, że da się zmęczyć oglądaniem sztuki. A tłumy turystów dookoła nie pomagały.

- Mam dość – wysapałam, niemalże się kładąc na podłodze.

- Ja też. Chyba nie wyobrażałam sobie skali tego miejsca – przytaknęła.

- To co teraz? Bo mamy jeszcze dwie godziny – mruczałam znużona.

- Nie wiem. Niby szkoda zaprzepaścić ten czas, bo to przepiękne muzeum i ludzie się zabijają za bilety tu, ale... tak szczerze, jeśli zobaczę jeszcze choćby jeden obraz, to chyba zwymiotuję. – Przetarła oczy dłońmi.

Lesbian Panic [ ZAKOŃCZONE ]Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin