Rozdział 38

223 22 0
                                    

Rozdział 38

Violet

Czas zakupów w lokalnym super markecie wyszedł nauczycielkom bokiem. Każdy mądrzejszy dzieciak wiedział, że czas wolny wieczorem w hotelu był idealną opcją na mini imprezę. Obserwowałam kątem oka jak każda grupka kryła się z zakupem alkoholu. Na wycieczce było zaledwie kilka osób z osiemnastką na karku. Ja byłam w tej najgorszej sytuacji. Rocznikowo się zgadzało, lecz urodziny miałam dopiero za jakieś trzy tygodnie. Pytanie brzmiało, czy personel sklepu umiał liczyć. Podjęłam ryzyko i sama kupiłam potrzebne rzeczy dla naszej grupki. Roy i Eliot zajęli się wykupywaniem przekąsek, dziewczyny, których imion dalej nie pamiętałam wybierały dla nas słodycze. Clarice marudziła mi nad uchem, że to zły pomysł i że wszystko źle się skończy. Uspokajałam ją tym, że każda paczka chowała przed opiekunkami swoje fanty, więc jeśli ktoś ucierpi to cała wycieczka. Piłkarzyki i Monica z innymi Barbie kupowały tyle alkoholu, że to było pewne, że ich impreza prędzej czy później wymknie się spod kontroli. Nasza grupa znała umiar i była bardziej wyważona. To zapowiadało spokojny przebieg nadchodzącej nocy.

Udało się, jakby ktoś się zastanawiał... Wszystko poszło po naszej myśli. Ekspedientka przy kasie spojrzała na mnie podejrzliwym okiem, ale nie pisnęła ani słowa. Skasowała produkty i skupiła się na kolejnej grupce z naszej wycieczki.

- Uff, bałem się, że nie wyjdzie – westchnął Roy.

- Zamknij się. – Wyszczerzyłam się milusio, gdyż właśnie mijaliśmy nauczycielki przy wejściu do sklepu.

Te opiekunki nie były takim koszmarem. Ceniłam sobie fakt, iż udawały, że wcale nie słyszą brzęku butelek w drodze do hotelu. Myślę, że one same sobie kupiły co nieco na odstresowanie. Każdy się chował przed każdym.

Tuż po powrocie do miejsca zakwaterowania urządziliśmy się w pokoju dwóch nowych koleżanek, gdyż ich pokój był największy oraz najbardziej oddalony od opiekunek. Mieliśmy tam całkiem solidny stolik robiący za wielką tacę na wszystkie przekąski. Chłopcy zajęli się wybieraniem playlisty na wieczór. Roy miał przenośny głośnik. Dobrze, że na tym piętrze mieszkali tylko ludzie ze szkoły Clarice i nikomu nie przeszkadzaliśmy. Swoją drogą niedługo po rozpoczęciu naszej pseudo imprezy wszyscy ludzie z wycieczki zaczęli się ze sobą mieszać. Doszło nawet do tego, że w pewnym momencie piłyśmy shoty z Monicą i całą jej grupą oraz tańczyłyśmy z paczką sportowców. Dziewczynie spodobał się nasz styl zabawy i gust do muzyki. Chłopcom podobała się Johnson i jej koleżanki. Każdy powód do wspólnego melanżu wydawał się dobry. Dopóki wszystko miało jakieś granice dobrego smaku. A ich trochę zabrakło, kiedy na zegarkach wybiła pierwsza w nocy.

- Po-iem ci, Violet... że źle cię oce-niłam – bełkotała chwiejąca się Monica. – Spoko jes-teś... jak be-de robiła... swoją osiemna-skę to masz zaproszenie... od ręki! – Gestykulowała zawzięcie, prawie tłukąc kieliszek.

- Taa, fajnie – jęknęłam ze sztucznym uśmiechem.

Miałam wrażenie, że jestem jedyną trzeźwą osobą tu. Po pierwsze i najważniejsze; ci ludzie kompletnie nie umieli pić. Ewidentnie byli z takich domów, jak Clarice, gdzie rodzice trzymają ich w złotej klatce, a teraz na głupim wyjeździe widzą alkohol pierwszy raz w życiu i rzucają się na niego, jak psy spuszczone z łańcucha. Po drugie; ja wolałam nie pić tyle, ile na normalnych domówkach z przyjaciółmi. Wolałam zachować trzeźwość umysłu, ponieważ nie ufałam tym ludziom i ich nie znałam. Trzeba było być ostrożnym oraz czujnym.

Propos czujności, straciłam na długi czas z oczu brunetkę. Nie powinno mnie to jakoś bardzo obchodzić, a jednak obchodziło. Nie miałam na tyle czasu, by się rozwodzić na tym, dlaczego tak było. Ruszyłam na poszukiwania. Pokój laleczek był pusty. Pokój nowych koleżanek też był pusty. U głupawych chłopców z naszej wycieczkowej paczki również jej nie było. Na korytarzach ani śladu. Został jeden pokój. Ten, którego się obawiałam najbardziej. Pokój piłkarzyków z ego top. Westchnęłam pod nosem i z irytacją skierowałam się ku drzwiom. Już z dala słychać było kiczowate, obrzydliwe teksty rapowych piosenek. Stłumiłam w sobie zażenowanie i weszłam do środka. Całe pomieszczenie było zadymione tanimi e-petami. No, kurwa, jak dzieci. Unosił się też odór nie najlepszego alkoholu, a na łóżkach siedziało po kilku chłopaków z ładniejszymi uczestniczkami wycieczki na kolanach. Pokój był duży. Chyba sześcioosobowy. A było w nim z piętnaście osób. Nie, nawet więcej. Rozglądałam się dookoła. Przeciskałam się przez pijane osoby leżące na podłodze. Warcząc w myślach, tarasowałam sobie drogę.

Lesbian Panic [ ZAKOŃCZONE ]Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt